XXVIII

275 17 15
                                    

Nie zamierzał marnować czasu. Gdy tylko wrócił wieczorem do Seulu, zostawił bagaże w mieszkaniu i od razu ruszył w oczywistym kierunku. Nie zamierzał bawić się w pogarszanie swojego wyglądu, by nie odstawać od otoczenia. Wszedł do, jak zwykle, obskórnego lokalu, w którym śmierdziało alkoholem, dymem papierosowym i możliwe, że jeszcze innym. Jimin wolał w to nie wnikać, mając nadzieję, że blondyn nie bierze tego świństwa.

Dostrzegł jego jasne kosmyki przy barze, więc bez zastanowienia ruszył w tamtą stronę. Nie wiedział, ile mógł już wypić, ale widząc, że ledwo trafia kolejnym kieliszkiem do ust, odsunął mu go i sam wypił, krzywiąc się nieznacznie. Dawno nie pił mocnego alkoholu.

- Chyba już ci wystarczy, co? - Zapytał retorycznie, przyglądając się okropnemu stanu starszego.

- Chyba ja o tym zadecyduję - odparł, nie odwracając się nawet do rozmówcy, ale nim zdążył zamówić następną kolejkę, Park chwycił go pod ramię i zmusił do oddalenia się od baru. - Po co tu przylazłeś? - Wyjąkał.

- Po ciebie - odparł, narzucając mu na plecy kurtkę. - Mamy do pogadania, ale najpierw musisz wytrzeźwieć, hyung.

- Nie chcę - przeciągnął, jak małe dziecko, ale nie miał siły się opierać.

- Nie odpuszczę ci tej rozmowy.

- Nie chcę trzeźwieć - wyjaśnił dużo smutniejszym tonem, gdy znaleźli się na zewnątrz. Na to Jimin stanął przed nim, nadal go podtrzymując i spojrzał w pełne żalu oczy. - Jak przestanę pić, one zaczną wracać.

- Co takiego?

- Przykre obrazy.

- Obrazy? - Zdziwił się.

- To boli, Jiminnie - jęknął żałośnie. - Nie chcę sobie przypominać. A ty... ty powinieneś o mnie zapomnieć. Czemu mnie nie nienawidzisz?

- Jesteś pijany i nie wiesz, co mówisz - westchnął, nie wierząc, że Min zdrobnił jego imię. - Gdzie mieszkasz? Zabiorę cię do domu.

- Nie powiem - pokiwał głową.

- W takim razie idziemy do mnie.

- Nie! - Podniósł głos i zachwiał się, ale młodszy uchronił go przed upadkiem. - Zrobię ci krzywdę.

- Nie zrobisz. Nie tym razem - uspokoił go, gładząc po zaczerwienionym od alkoholu policzku.

Park wezwał taxówkę, bo podróż na piechotę po ośnieżonym chodniku z pijanym Yoongim na ramieniu, zajęłaby im trzy razy dłużej, niż normalnie. Ledwo udało mu się wnieść przysypiającego chłopaka na trzecie piętro. Posadził go na kanapie, ale blondyn od razu osunął się na bok i zasnął. Młodszy westchnął na ten widok. Ściągnął mu buty, a nogi ułożył, by było mu wygodniej i przykrył go kocem. Kucnął przy nim, przeczesując palcami jasne kosmyki, które pewnie od dłuższego już czasu były poplątane.

- Nie jestem zły, Yoonnie - wyszeptał. - Więc śpij spokojnie.

Przez moment miał ochotę złożyć na jego czole delikatny pocałunek, ale zrezygnował. Mimo starań, wciąż czuł pewien dystans po tym, co między nimi zaszło. Poza tym starszy pewnie by tego nie chciał. Przeciągnął się i choć było dosyć wcześnie, poczuł zmęczenie czterogodzinną podróżą. Poszedł się wykąpać i nim udał się do swojego pokoju, sprawdził, czy z jego gościem wszystko w porządku. Min miał lekko rozchylone usta i wyglądał naprawdę uroczo, gdy tak spał. Pomyślał, że jak się obudzi, będzie miał okropnego kaca, więc postawił na małym stoliku kawowym szklankę wody i tabletki, by nie musiał szukać.

Nie wiedział, o której zasnął, ale obudziły go dźwięki z salonu. Gdy spojrzał na zegarek, dochodziła piąta nad ranem. Dobrze, że położył się wcześniej, bo przynajmniej nie czuł się teraz, jak żywy trup. Wyszedł na korytarz i zobaczył Yoongiego, który widocznie się gdzieś wybierał.

Why am I like this? - yoonmin ✔️Where stories live. Discover now