II

342 16 11
                                    

W ostatniej chwili wbiegł do autobusu i zdyszany chwycił się barierki. Wszedł wgłąb pojazdu, odnajdując wzrokiem dwójkę zakochanych, którzy go wyczekiwali.

- Baliśmy się, że nie zdążysz - najmłodszy przytulił go na powitanie, a jego długie ciemnobrązowe kosmyki połaskotały Parka po policzku.

- No, nieźle grzałeś - Kim zaśmiał się, przybijając z przyjacielem piątkę.

- Pogubiłem się między wydziałami - westchnął. - Seul zawsze był taki duży?

- Nie było cię tu tylko dwa lata - szatyn klepnął go w ramię.

- Tylko? - Jeon spojrzał na niego podejrzliwie. - Mam ci przypomnieć, kto płakał przez tydzień po wyjeździe hyunga i kilka dni temu, jak go zobaczyłeś, mimo że widywaliśmy się w wakacje?

- Nie kojarzę nic takiego.

- W ogóle się nie zmieniliście - ciemnowłosy zaśmiał się.

- Jak to nie? Nie widzisz, jak wyprzystojniałem? - Taehyung udał obrażonego i przejrzał się w telefonie.

- Takiego to ze świecą szukać - prychnął Jungkook, za co oberwał łokciem w ramię. Pożartowali chwilę na luźne tematy, a gdy w końcu wyszli z autobusu, Park postanowił o coś zapytać.

- Słuchajcie... nie wiecie może, co z Yoongim? - Chłopaki spojrzeli po sobie, jakby nie byli pewni, co mają odpowiedzieć. - W tamte wakacje urwał mi się z nim kontakt i... może wy coś wiecie? W końcu nie mieszkacie tak daleko - mówiąc to, przekręcił wiązaną bransoletkę na nadgarstku.

- Nie wiem, Chim - Tae wzruszył ramionami i ruszył dalej.

- Wybacz, hyung. Nie utrzymywaliśmy z nim kontaktu - brunet spuścił wzrok.

- Nawet z Hoseokiem? Wydawało mi się, że Tae dobrze się z nim dogadywał - starszemu nie podobało się ich zachowanie. Miał wrażenie, że coś ukrywają i to coś bardzo ważnego.

- Czasem... czasem go widujemy. Prawda, Tae?

- Ta... zdarza się. W końcu mamy obok siebie wydziały.

Jiminowi naprawdę coś nie pasowało. Gdy tylko wspomniał o Yoongim, humory jakby im się popsuły. A on bardzo chciał go zobaczyć albo chociaż dowiedzieć się, co u niego. Przez dwa lata nie zapomniał o nim nawet, gdy stracili kontakt. Pamiętał jak, kiedy wyjeżdżał, wyznali sobie miłość. Nie wiedział, czy nadal go kochał, jenak wciąż trzymał ich obietnicę. Musiał się z nim zobaczyć, oddać bransoletkę i dopiero wtedy mógłby zapomnieć. Bo może Min znalazł sobie kogoś innego i zwyczajnie nie umiał mu o tym powiedzieć? Musiał się liczyć z każdym scenariuszem.

***
Dzień przed zakończeniem roku szkolnego obecność na zajęciach była jedynie formalnością. Większość uczniów spędzała czas na boisku lub dziedzińcu, a niektórzy całkiem wymykali się z terenu szkoły. Jimin siedział wraz z zresztą klasy na korcie, gdzie grali w różne gry, dopóki ktoś go nie zawołał.

- Hej, Jimin - odwrócił się i zobaczył za siatką Junga. - Masz chwilę?

Opuścił ogrodzony plac i udał się za starszym, który w końcu usiadł na oddalonej od ludzi ławeczce w cieniu.

- Wiem, że wyjeżdżasz i to, co chcę ci powiedzieć, pewnie niczego nie zmieni, ale nie mogę patrzeć, jak oboje cierpicie.

- Wybacz, hyung, ale jeśli masz zamiar o nim rozmawiać, to tracisz czas.

- Poczekaj, to naprawdę ważne.

Westchnął niechętnie, ale został.

- Yoongi nigdy cię nie zdradził i nie mówię tego, by go bronić - starszy wziął głębszy oddech, zanim kontynuował. - Mnie też średnio się to podobało, ale Namjoon był jego przyjacielem, dlatego mu wybaczył. Nie umawiał się z nim.

- Nie wiem, czy wybaczyłbym przyjacielowi, gdyby mnie wykorzystał... musiałoby mi na nim naprawdę zależeć.

- Ale... - Jung rozszerzył oczy. - Cholera, chyba zaszło nieporozumienie - westchnął. - Namjoon nie... nie zgwałcił Yoongiego.

Zapadła chwilowa cisza, a jednak tak długa, że mieli wrażenie, jakby czas się zatrzymał.

- Ale mówiłeś...

- Mówiłem o próbie gwałtu... szczerze mówiąc, to mogłem wtedy przesadzić. Myślałem, że Yoon naprawdę ci o wszystkim powiedział i sam mówiłem ogólnikowo. Facet był pijany i go poniosło, przynajmniej tak się tłumaczy. Koniec końców nic mu nie zrobił. Dlatego Yoongi mu wybaczył.

W oczach młodszego zebrały się łzy.

- Więc ja...

- Słuchaj, nie proszę byście do siebie wrócili, bo jednak związki na odległość nie są chyba zbyt trwałe - Hoseok podrapał się nerwowo po policzku. - Nie chcę tylko, byś do końca żywił urazę do niego i zrozumiał, dlaczego pogodził się z Namem.

- Dziękuję, hyung.

***
Stanął przed dobrze znanymi drzwiami. Furtka była otwarta, więc pozwolił sobie wejść na posesję. Ręce zaczęły mu się pocić z nerwów. Zastanawiał się, co mu powie i jak zareaguje na jego widok. Może powinien stąd odejśc, zanim się skompromituje? Może Yoongi dawno o nim zapomniał? Nieważne. Obiecał mu oddać jego własność i zrobi to, choćby mieli się później nigdy więcej nie spotkać.

Sięgnął do dzwonka przy drzwiach i wcisnął go krótko. Zadrżał na jego dźwięk. Teraz nie miał już wyboru. W progu stanęła nieco pulchna kobieta w średnim wieku, przepasana fartuszkiem. Zmierzyła go podejrzliwym wzrokiem, jakby miał się okazać złodziejem.

- Pan umówiony? - Spytała, a czarnowłosy zapomniał już, po co tu przyszedł.

- Ja... nie. To znaczy... zastałem może Yoongiego? - Wydusił z siebie w końcu.

- Kogo? - Gosposia jeszcze bardziej zmarszczyła brwi i wyglądała na przygotowaną, by w każdej chwili wyrzucić go z podwórka.

- Min Yoongi.

- Nie znam nikogo takiego.

Spojrzał jeszcze raz na dom i jego adres. Nie było go tu ponad dwa lata, ale nie mógł się pomylić. W okolicy nie było wiele takich domów.

- Przeprowadzili się?

- Co tu się dzieje? - Za kobietą pojawiła się kolejna. Znacznie młodsza i ładniejsza. Najprawdopodobniej nowa właścicielka. - Kim jest ten chłopiec?

- Nazywam się Park Jimin - zebrał w sobie trochę więcej odwagi. - Przepraszam, wydawało mi się, że to dom państwa Min. Pójdę już.

- Poczekaj. Min... - kobieta zastanowiła się chwilę. - Ah, to poprzedni właściciele.

- Nie wie pani, dokąd się przeprowadzili?

- Chłopcze, z tego, co mi wiadomo, rodzina Min miała wypadek ponad rok temu - spojrzała na niego ze współczuciem, a młodszemu nagle jakby świat zawalił się na głowę.

- Wy-wypadek? - Miał nadzieję, że się przesłyszał. - C-cała rodzina?

- Miałeś w niej kogoś bliskiego? Przykro mi.

- D-dziękuję... przepraszam... - odwrócił się powoli i prawie jak duch, opuścił posesję.

Odszedł kawałek. Nie wiedział, w którą stronę. Nie wiedział, gdzie chciał iść. Nie wiedział, co ze sobą zrobić. Nie wiedział, po co tu jest. Niczego nie wiedział. Czuł, jak opuszczają go siły. Oparł się o murowane ogrodzenie i bezwładnie zsunął na chodnik.

Wypadek.

Ponad rok temu.

Wtedy, kiedy stracił z nim kontakt.

Czy jego przyjaciele wiedzieli?

Czy dlatego nie chcieli mu nic powiedzieć?

Czy to wszystko, to jeden wielki zły sen?

Co on teraz zrobi?

Co tu robił?

Po co to wszystko?

Dlaczego...

~
To zaczynamy! Jak myślicie, co się stało z Yoongim?

Why am I like this? - yoonmin ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz