I

451 16 18
                                    

Pierwsze kilka dni nauki przebiegły mu spokojnie. Miał już cały plan zajęć i w końcu mógł poszukać jakieś dodatkowej pracy, by nieco odciążyc rodziców. Miał co prawda trochę zaoszczędzone, ale na długo by mu to nie wystarczyło, nawet jeśli czynsz za niewielką kawalerkę nie był wysoki, jak na standardy stolicy i wygodną lokalizację. Miał blisko zarówno do uczelni, jak i większych sklepów.

Szedł właśnie na rozmowę o pracę i już prawie był na miejscu, chociaż miał jeszcze sporo czasu. Przekroczył próg cukierni z różowo-błękitnym szyldem, na którym widniał napis "Sweetnie", a obok rysunek z babeczką. Przy ladzie akurat stała kobieta w średnim wieku i zastanawiała się między ciastem z truskawkową galaretką, a kawowym biszkoptem z bitą śmietaną. Dziewczyna w krótkich, blond włosach po drugiej stronie przyglądała się ze znudzeniem niezdecydowanej klientce, póki jej wzrok nie powędrował na chłopaka, którego czarne kosmyki opadały równo na dwie strony jego czoła.

- Dzień dobry, co panu podać? - Uśmiechnęła się tak pięknie, robiąc parę kroków wzdłuż lady, by znaleźć się bliżej niego. Jakby jego widok przywrócił jej energię do pracy.

- Tak właściwie, to ja na rozmowę - odwzajemnił delikatnie uśmiech, a dziewczynie zaświeciły się oczy. - Jest pan Kim?

- Jinnie rozmawia z kimś przez telefon. Zaraz przyjdzie, więc jakbyś mógł poczekać.

- I tak za wcześnie przyszedłem.

- Przepraszam, a z czym jest to ciastko? - Przerwała im kobieta, która nadal ślęczała nad wyborem.

- No przecież ma pani napisane, że z brzoskwiniami - blondynka wróciła do niej, widocznie niezadowolona z przerwania im rozmowy.

- Ah, mój syn ma uczulenie na brzoskwinie - pokręciła głową. - Naprawdę nie wiem, które wybrać.

- Mogę pani coś doradzić? - Park podszedł do klientki, a ta kiwnęła głową. - To na jakąś okazję?

- Mój syn wygrał konkurs naukowy i będzie reprezentował swoją szkołę - odpowiedziała z entuzjazmem, na co dziewczyna za ladą przewróciła oczami. Ona już znała tę historię. - Bardzo lubi czekoladę, ale nie chcę, by przesadzał, bo jak się do niej dobierze, to nie skończy.

- Więc może ten tort przekładany czekoladą i marmoladą? Moja babcia taki robiła, gdy miałem ochotę na czekoladę. Jest bardzo smaczny, ale marmolada hamuje chęć na więcej. Je się tyle, ile faktycznie damy radę, a nie wciskamy na siłę przez smak czekolady - uśmiechnął sie, a dziewczyna za ladą aż rozszerzyła oczy ze zdziwienia, kiedy klientka z zadowoleniem poprosiła o wybrane ciasto.

- Zapraszamy ponownie! - Blondynka pożegnała się, szczęśliwa i uwolniona od męki. - Wow, jesteś super. A tak w ogóle, nazywam się Pak Suran - wyciągnęła w jego kierunku dłoń, którą zatrzymała nad ladą.

- Park Jimin - podał jej rękę i delikatnie uścisnął.

- Tak, właśnie wychodzę i będę za dwadzieścia minut. No, plus minus korki - usłyszeli głos dochodzący z zaplecza i zaraz wyłonił się wysoki, przystojny mężczyzna, który właśnie chował telefon do kieszeni. - Cieszę się, że się poznaliście. Na biurku z tyłu leży umowa, możesz ją sobie w spokoju przeczytać. Su zajmij się swoim najprawdopodobniej nowym kolegą z pracy, pokaż mu wszystko i tak dalej. Jakieś pytania? Odpowiem, jak wrócę. A wrócę... za dwie godziny, powiedzmy - starszy minął ich i wyszedł głownymi drzwiami sklepu.

Dwójka spojrzała po sobie, ale oboje inaczej. Dziewczyna uśmiechała się delikatnie, jakby takie zachowanie szefa było jak najbardziej naturalne. Za to Jimin stał w szoku. To miał być jego przełożony? Już nie chodzi o to, jak nieziemsko wyglądał, ale "umowa leży na biurku"? Nawet się nie przedstawił, chociaż chłopak i tak już to wiedział, ale mimo wszystko wypadało przy pierwszym spotkaniu. Wyszedł z lokalu, zostawiając pracownicę i kandydata samym sobie. Czy to nie było odrobinę nieodpowiedzialne?

Why am I like this? - yoonmin ✔️Donde viven las historias. Descúbrelo ahora