XXIX

1.6K 156 10
                                    

Szczęśliwego nowego roku od Koli 💙💚💙💚



Harry nucił karmiąc swoje dzieci, byli już drugi dzień w szpitalu, a Louis właśnie spał w fotelu. Nie opuszczał ich dzielnie na krok od czasu porodu z wyjątkiem toalety czy zjedzenia czegoś.

Nagle drzwi skrzypnęły a znajome, jasno brązowe włosy jako pierwsze pokazały się omedze.

- Mamo - Harry uśmiechnął się, widząc Jay, która nieśmiało zaglądała do sali - Proszę, wejdź. Jesteś naszym pierwszym gościem.

- Nie mogłam się oprzeć, mam nadzieję że nie będziecie źli - zaraz zamknęła za sobą drzwi - Widzę tata zmeczęczony po całości - spojrzała na Louisa.

- Tak, czuwał przez cały czas ale w końcu i go sen dopadł - uśmiechnął się czule - Jest tu na dwieście procent. Nie sądziłem, że mój mąż będzie aż tak przejęty i chętny do pomocy. Jestem mu bardzo wdzięczny.

- Odezwały się w nim instynkty rodzicielskie - uśmiechnęła się i podeszła bliżej łóżka - Jak maluszki, dały coś w kość w nocy?

- Bradford jest marudny, jak to alfy - uniósł kącik ust - Louis miał z nim wiele zabawy, aby nie obudził Penny. Mamo, mogę mieć prośbę?

- Jasne kochanie, czego potrzebujesz? Co mogę zrobić? - od razu wykazała chęć pomocy.

- Przejełabyś Penny? Najadła się i trzeba ją odbić - potrzebował pomocy, a nie chciał budzić szatyna. Bradford wciąż powoli jadł, mając zaciśniętą dłoń na jego ciepłej skórze.

- Nie ma problemu, chętnie przejmę wnuczkę - sięgnęła ostrożnie po szczeniaka, wiedziała w końcu dobrze jak się z nimi obchodzić.

Dziewczyna mruknęła cicho, ale to było tyle. Zaraz pozwoliła Jay działać, a kobieta się nie mogła na nią napatrzeć.

- Jest kruszynką, ale bardzo spokojną. Mocno pachnie mamusią - podsumowała Jay, chodząc ze szczeniakiem przy łóżku Harry'ego.

- Louis też tak uważa, Bradford za to, to wierna kopia taty. Bardzo wybuchowa mieszanina - potarł dłonią plecki synka.

- Pamiętam małego Louisa - wspomniała - Dużo energii i bardzo dobrze wiedział czego chce, a jak był większy to dokuczał siostrom.

- Jak sobie z tym Dan radził? Ja mam nadzieję, że jakoś damy radę i utemperujemy tego chłopca, zwłaszcza że od początku ma rodzeństwo - chrząknął lekko, a Louis na to podskoczył i się obudził.

- Szybko znalazł mu pasje, grał w piłkę od kiedy tylko mogliśmy go zapisać - odpowiedziała Jay.

- Mamo, hej... - alfa przetarł twarz, starając się porządnie obudzić.

- Cześć synku, dobra była drzemka? Może przyniosę ci tu koc i poduszkę? - zaproponowała czule, wiedząc że Harry jeszcze trochę zostanie z dziećmi w szpitalu.

- Chyba się przyda - wstał i przeciągnął się, czując strzelanie w kościach - Nie mam zamiaru opuszczać mojej rodzinki.

- To bardzo normalna reakcja - pokiwała głową - Coś wam przynieść po pracy? Bardzo chętnie wam pomogę, śmiało.

- Chyba mamy wszystko - alfa spojrzał na rodzinkę - Na razie jest w porządku, potem będzie potrzebna większa pomoc.

- Lou ma rację - Harry odsunął delikatnie od siebie synka i zaczął lekko klepać jego plecki w odpowiedniej pozycji.

- Skoczę szybko do łazienki dopóki mama jest - Louis postanowił się lekko odświeżyć i skorzystać z toalety.

- Leć, nie martw się. Damy sobie radę - Harry wiedział, że szatyn też potrzebuje chwili dla siebie.

Life Is A Never-ending Story /larry/Where stories live. Discover now