XIII

1.9K 177 12
                                    

I kolejny dla was, jakoś nie przekonaliście mnie do maratonu 😂

Miłej niedzieli x

Następnego dnia Jay próbowała wybadać jak się ma jej szczeniak i czy wszystko w porządku między nim, a jego mężem. Trochę się uspokoiła, kiedy Harry dołączył do śniadania na dole, wtulając się w bok alfy. Jay życzyła im dobrze od samego początku, a nie sądziła że Daisy wywoła temat, który w ich domu był dosłownie zakazany.

Z każdym kolejnym dniem czuła, że Harry był cudem, który pojawił się w ich rodzinie i miała szczerą nadzieję, że obaj dadzą sobie radę w związku. Bardzo mocno za nich trzymała kciuki.

Louis za to średnio odzywał się do swojej siostry. Miał nadzieję, że ta cisza da jej sporą lekcję.

Wyglądała na pełną poczucia winy, ale nikt nawet nie próbował namówić ani jej ani Louisa do rozmowy oraz jakiegokolwiek kontaktu.

Świąteczne prezenty za to przyniosły wiele uśmiechów i hałasu, który był nieodłączny w domu Tomlinsonów. Tak po prostu było i nikt nawet nie chciał tego zmieniać.

- Wspominałem że mam najlepszego męża? - Harry nasunął na siebie typowy, obrzydliwy sweter świąteczny na swoje ciało. Obrzydliwy dla innych, ale on kochał takie dziwactwa.

- Coś kiedyś wspominałeś - uśmiechnął się - A ja cię trochę słuchałem i wiem, że uwielbiasz je. Za to ja lubię widzieć cię szczęśliwego.

- Jest najlepszy! - potwierdził i wcisnął w dłonie starszego prezent - A to dla ciebie i zobaczysz jak ja cię dobrze słucham!

- Jestem ciekawy co mogłeś wymyślić - sięgnął po swój podarunek - Jak mój mąż mnie zna? - niebieskie oczy zabłyszczały - Szlafrok? Mięciutki... Cholernie dobrze mnie słuchasz...

- Ma tutaj też naszyte "LT" oraz piłkę - Harry przesunął się do partnera i wskazał na miejsce - Mówiłeś dużo na temat tego, jak twój stary nie jest do noszenia już.

- Materiał już nie jest taki przyjemny i jest nie taki jak lubię. A to? Cudowny jest - chwalił szatyn, będąc zachwyconym.

Wszyscy wymieniali się prezentami i nie było nieszczęśliwej osoby w tym wszystkim. Uśmiechy nie schodziły z ich warg i doszło też do dużego, rodzinnego zdjęcia, gdzie Harry siedział wygodnie na kolanach Louisa.

Mimo wszystko zgodnie z planem postanowili wrócić do Londynu jeszcze tego samego dnia. Potrzebowali wspólnego czasu, bez nadmiaru osób wokół nich.

I tak im mijały kolejne dni, Harry dzielnie biegał z Louisem. Czasem nawet i dwa razy dziennie. Rano i wieczorem. Nie narzekał, wręcz przeciwnie. Widział, że jego ciało więcej znosi i nie robi większych problemów szatynowi z przerwami czy marudzeniem.

Przyszedł też czas i na sylwestra. Gdzie obaj zaprosili swoich przyjaciół na późny obiad oraz następnie zabawę.

- Nie jestem pewien, czy dobrze mi to wyszło - Harry z powątpiewaniem spoglądał na stek - Louis! Jesteś znawcą! Chodź tutaj!

- Jestem - alfa przyszedł - Stek... Ktoś tu mi dogadza - bez wahania wziął się za próbowanie mięsa i mruknął po pierwszym kęsie.

- Nie jest źle dosmażone? Mam na myśli, za długo? - był trochę niepewny, spoglądając na kolejny kawałek, który przewrócił.

- Nie jest gumowaty - pokręcił głową - Nie kłamałeś mówiąc, że potrafisz smażyć steki.

- Gotowanie to moja pasja, może powinienem jakąś książkę kulinarską zrobić? Albo profil na instagramie - kolejne pomysły tworzyły się w jego głowie - Niall powinien być niedługo.

Life Is A Never-ending Story /larry/Where stories live. Discover now