I w końcu przyszedł czas na rozdział, cały dom mi rozłożyło w grypie 🙄
Trzymajcie się w tej pogodzie,
Miłego wieczoru
Zielonooki wstał z łóżka i sięgnął po telefon. Postanowił przejść do łazienki i przedzwonić do Malika.
- Harry? Hej, jesteście już z Louisem, prawda? - od razu zagadał do bruneta.
- Cześć Zayn, tak. Jesteśmy... Ale nie ucieszy cię jedna sprawa - chrząknął - Louis ma wysoką temperaturę, jest mu zimno i ma dreszcze, nie wspominając o bólu głowy.
- Rozchorował się? - w jego głosie było słychać obawę - Jesteście pewni, że nic nie da się zrobić z tym? Nie da się go nafaszerować lekami?
- Nie Zayn, już jest na lekach i choroba mocniej się ukazuje. Mógłbyś wezwać lekarza drużyny do naszego pokoju? - poprosił, starając nie irytować się na wcześniejsze słowa piłkarza.
- Napisz mi smsem numer pokoju i zaraz powiadomię kogo trzeba. Musi być kiepsko jak Louis się na to zgadza - stwierdził łatwo.
- Jest, jest - z tymi słowami się rozłączył i wysłał prędko wiadomość do przyjaciela swojego alfy.
Kiedy wrócił do szatyna, ten zdążył zapaść ponownie w sen. Nie miał zamiaru go budzić, przynajmniej dopóki nie przyjdzie lekarz, żeby go obejrzeć.
Poprawił mimowolnie na jego ciele okrycie i przyłożył dłoń do jego czoła. Zaczynał się pocić, jego organizm próbował zwalczyć chorobę.
Dosłownie dwadzieścia minut później rozległo się pukanie do drzwi, a kiedy Harry otworzył, do pokoju wszedł Ryan, który okazał się lekarzem drużyny.
- Zapraszam, Louis śpi. Zaczął też się w końcu pocić - od razu przeszedł na najważniejszy temat, kierując się w stronę łóżka.
- Zayn mówił, że się pochorował, a chyba jeszcze nigdy nie odpuścił meczu - mężczyzna położył swoją torbę - Obudzisz go?
- Jasne - uniósł kącik ust, przejechał dłonią blisko pachy Louisa i zaczął go tam lekko łaskotać, wiedząc że to obudzi alfę - Lou. Wstawaj. Ryan przyszedł.
- Już, chwila - marudził, marszcząc swój nos - Zimno dalej i to bardzo zimno, ale jednocześnie gorąco. Sam nie wiem.
- Tak się załatwić przed meczem Louis - Ryan pokręcił głową i usiadł na boku łóżka - Ale dobrze że teraz, nie w środku sezonu.
- Nigdy tak mocno mnie nie złożyło Ryan - w końcu zebrał się, żeby usiąść na łóżku, a jego wzrok był lekko nieprzytomny.
- Moja mama zawsze powtarza, że choroby robią się gorsze z wiekiem - Harry zmartwiony spoglądał na partnera.
- Zaraz zobaczymy czy to nic poważniejszego - sięgnął do swojej torby - Najpierw temperatura - użył elektronicznego termometru - Trzydzieści osiem i trzy - zaraz odczytał.
- Spadło jedynie o dwie kreski - Louis spojrzał na omegę z podporą, a ta pokiwała głową w potwierdzeniu.
- Zdejmij koszulkę, osłuchamy cię - wyjął stetoskop - Musimy zobaczyć czy coś weszło na płuca czy oszczędziło je.
- Chwila, oj będzie jeszcze zimniej - westchnął niezadowolony, zaraz zsuwając ze swojego ciała materiał i zadrżał lekko - To znęcanie się.
- Podziękujesz mi, jak twoje płuca będą w całości, a wydaje mi się, że mogą ci się jeszcze przydać - zaraz przyłożył zimny metal do skóry alfy.
YOU ARE READING
Life Is A Never-ending Story /larry/
同人小說"Dzień dobry Louis, dziękujemy za zgłoszenie się do naszego programu. Wypełnij ankietę dokładnie, a my poinformujemy cię o zakwalifikowaniu się do kolejnego etapu. Miłego dnia!"