V

2.3K 198 35
                                    

Kolejny dla was, na miły weekend.

Sprawdźcie czy czytaliście wczesnkejszy rozdział!


Wenecja miała wyjątkowy klimat. Dostali przytulny pokój z balkonem i widokiem na kanał, po którym pływały gondole. Do tego spore małżeńskie łóżko i klasyczna łazienka. Nic więcej do szczęścia nie było im w tamtym momencie potrzeba.

Brunet nie szczędził na czasie i od razu ciągnął starszego na zwiedzanie, jak tylko się przebrali i zjedli coś w hotelowej restauracji, aby napełnić swoje brzuchy przed większym wyjściem.

Szatyn podążał za nim posłusznie, rozglądając się na boki i zachwycając miastem. Był dwa czy trzy razy we Włoszech, jednak nigdy w Wenecji i żałował, że wcześniej nie odkrył tego miejsca.

A może właśnie to będzie wyjątkowe miejsce dla niego i Harry'ego?

Brunet zaśmiał się, kiedy stracił równowagę w łódce i wpadł dość niefortunnie w ramiona szatyna. Złapał się go mocno i spojrzał w niebieskie oczy z dołu.

- Mam cię - alfa trzymał go ciasno, nie chcąc dopuścić do większej tragedii - Co ty byś beze mnie zrobił? Skąpał się?

- Możliwe że tak - poczuł ciepło w miejscach, gdzie Louis go dotykał - Właśnie też po to chciałem alfę...

- Żeby ratował cię z opresji? Jestem księciem na białym koniu? - droczył się z Harrym, czując rozbawienie.

- Nie śmiej się ze mnie - sapnął, ściskając dłonią jego ramię - Powinieneś mnie oczarować, wiesz? Inaczej nie doczekasz się pocałunku po randce.

- Uratowałem cię! Już mi się należy pocałunek, w policzek to minimum - upomniał się sprytnie, luzując lekko swoje ramiona.

- Wymagający alfa - prychnął i stanął na palcach, ku uciesze Louisa całując krótko wąskie wargi i kiedy odsunął się, czerwień zdobiła jego policzki.

Alfa nie krył zadowolenia. W końcu usiedli obok siebie na wyznaczonym miejscu, a ramię Louisa znalazło swoje miejsce na barkach Harry'ego, obejmując go lekko.

Brunet to przyjął, spoglądając czasem na starszego, nim wracał wzrokiem na widoki. Wszystko w tym mieście wydawało się wyjątkowe.

Nie mieli konkretnego celu, pływali chcąc zobaczyć kawałek tego wyjątkowego miasta, a słońce przyjemnie ogrzewało ich ciała. To był inny klimat niż Anglia.

Nie rozmawiali dużo, ale ich dłonie co chwila się spotykały choć na chwilę. Te wszystkie małe dotyki, wzrok, dodawało wyjątkowości tego.

Kiedy zatrzymali się przy większym placu, ich czas na rejs się skończył. Louis upewnił się, że omega jako pierwsza bezpiecznie dostała się na twardy ląd, a dopiero potem on sam stanął obok niej.

- Mimo, że jest jaki jest czas w roku, to jest tu naprawdę wciąż ciepło - Harry'emu to się podobało - Gdzie idziemy?

- Możemy po prostu pospacerować tymi małymi uliczkami, a potem poszukać miejsca gdzie warto usiąść i zjeść. Pizza? - zasugerował lekko.

- Pizza - nie mógł mieć innej odpowiedzi na to. Kto nie lubił tego miękkiego ciasta i dodatków na nim?

Louis złapał dłoń Harry'ego, a brunet splątał ich palce w odpowiedzi.

Zrobili sobie też kilka wspólnych zdjęć, chcąc mieć pamiątki na przyszłość. Do tego będą mieli czym pochwalić się swoim bliskim jak wrócą. Tym bardziej, kiedy na każdym kroku zachwycali się architekturą miasta.

Life Is A Never-ending Story /larry/Where stories live. Discover now