Nieperfekcyjna perfekcyjność

540 18 197
                                    

*ostatnio polubiłam perspektywę narratora*

Wojna ze smokami zakończona. Powinniśmy się cieszyć, prawda? Jednak Seth zastanawiał się, czy nie byłoby lepiej, gdyby został zjedzony przez smoka.

Po pierwsze, straty w bliskich były ogromne. 

Warren został poszatkowany mieczem. Tanu również, kiedy rzucił się aby uratować Warrena, gdy jakiś nie znający zasad fair play'u wojownik wrogów zaatakował go mieczem od tyłu.

Knox został zjedzony przez smoka, tak samo jak satyrowie. 

Mała Tess, mimo że miała zostać jak najdalej od pola bitwy, dostała się w sam jej środek jedynie ze sztyletem. Gdy umierała, wybuchła wróżkową mocą, zabierając ze sobą kilkunastu przeciwników.

Rodzice Kendry i Setha wcale nie mieli umierać. Seth przed bitwą rozkazał im zostać w namiocie, w którym organizowano pomoc dla rannych. Tylko kto by wiedział, że Celebrant jest na tyle wrednym jaszczurem, że karze spalić swoim sługom namiot niewinnych pomagających?

Raxtus przeżył bitwę i umarł po od zadanych mu ran.

Było jeszcze wielu innych straconych w bitwie, ale nie będę ich wymieniać, bo zajęło by to za długo.

Po drugie, Kendra zmieniła się nie do poznania.

Sethowi nie udało się ustalić, czy to po utracie rodziny, czy to ogólna trauma po wojnie, ale Kendra zrobiła się nie do zniesienia. W języku tiktoka nazywalibyśmy ją pick me girl. Starała się ściągnąć na siebie uwagę innych gdzie było to tylko możliwe. I co gorsze, udawało jej się to. Dziadkowie traktowali ją prawie jak księżniczkę. U rycerzy świtu była gościem honorowym. Narzekała ciągle, że "szkoda że zwykli (mówiła to takim tonem, jakby ona była nie wiadomo kim) ludzie nie wiedzą co dla nich zrobiłam! Mianowaliby mnie wtedy swoją królową!".

Paprot został jej perfekcyjnym chłopakiem, bo perfekcyjna dziewczyna musi mieć też perfekcyjnego i przystojnego chłopaka. Seth był perfekcyjnym bratem, aby razem mogli tworzyć perfekcyjne rodzeństwo. Vanessa została jej perfekcyjną przyjaciółką. Stworzyła swój własny perfekcyjny świat, którego samym środkiem, diamencikiem pośród sług, była ona.

(Wiecie że powtórzenie jest swojego rodzaju środkiem stylistycznym? Ja się ostatnio o tym dowiedziałam na polskim, więc postanowiłam to wykorzystać ~Melka, a kto)

Seth za to nie zbierał laurów. Zgodził się na rolę perfekcyjnego brata, tła dla perfekcyjnej dziewczyny. Nie chciał być zauważany. To polegli, bohaterowie tej wojny, powinni być uhonorowani! Nie on, czy jego siostra.

Przychodził jak najczęściej na nagrobki. Zamiatał je, sprzątał. Wymieniał kwiaty. Zapalał świeczki w zniczach. Potrafił siedzieć na cmentarzu do późnej nocy, no bo jednak było trochę tych nagrobków od obskoczenia.

Nosił bluzy z długim rękawem niezależnie od pogody, ale komu by to przeszkadzało? Może tak lubi? Tylko Vanessa to zauważyła, ale przemilczała temat. Czuła się tak samo jak Seth, wiedziała w jakim jest stanie emocjonalnym. Nie zdziwiłaby się, gdyby pewnego dnia nie zszedł na śniadanie, przełamując rutynę. I nie miałaby nic przeciwko temu. To jego decyzja. Po prostu w nocy płakałaby trochę dłużej, i wydłużyłaby czas swojego pobytu na cmentarzu.

Paprot trzymał się chyba najlepiej z trójki naszych niedobitków. Uśmiechał się, posłusznie grając w tą całą złą grę Kendry. Jednak był cichy. Bardzo cichy. Prawie nic nie mówił, oprócz zdawkowanych odpowiedzi na pytania. A jak nie chciał odpowiadać, to po prostu milczał, ignorując cię.

Pewnej nocy, koło trzeciej w nocy, Seth wymsknął się z pokoju. Zamierzał udać się na dach, tajnym przejściem które znalazł. Z nieznanych powodów, uwielbiał siedzieć na dachu, podziwiając wysokość jaka dzieli go od ziemi. Ciekawe dlaczego.

Baśniobór. Wszystko & nic.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz