Ronodin nowym Hitlerem

574 20 69
                                    

Rozdział dla @misiatab, na zamówienie (to, że realizuję zamówienie z pół rocznym opóźnieniem, nie znaczy że zapomniałam [apropos, ktoś 5 miesięcy temu zamawiał Papek x Van a ja tego nadal nie napisałam... Ugh])

*Ronodin*

Szedłem zimnym korytarzem, w zadumie przyglądając się podłodze.

Potrzebowaliśmy sojuszników. Wojna zbliżała się coraz większymi krokami, a ja coraz bardziej obawiałem się że Kendra zyskuję przewagę.

Brakowało mi Navaragoga. Był potężny, miał władzę nad niektórymi ze smoków. Taki sojusznik to było coś.

No i... Zdążyłem się nim zaprzyjaźnić. Co prawda uwielbiał miotać sarkazmem, i nie był za miły, ale jak się go już poznało, dało się przyzwyczaić.

I pomyśleć, że nie ma go tutaj przez jakiegoś karłowatego smoka...

Otrząsnąłem się z zamyślenia. Już minąłem swoją komnatę. Westchnąłem i zawróciłem.

Doszedłem do celu i otworzyłem drzwi kluczem. Ziewnąłem. Nie spałem od jakiś 14 godzin. Bycie przywódcą ma swoje minusy.

Zerknąłem na biurko. Zostawiłem otwarty szkicownik. Przewertowałem ostanie strony. Smok, smok, smok, drzewo, smok, smok. To chyba przemęczenie...

Siadając przy biurku otwierając zeszyt na nowej stronie. Sięgnąłem po ołówek, zastanawiając się. Niech będzie, dla odmiany narysuję coś innego niż smok.

Po zrobieniu paru kresek ponownie ziewnąłem. Może jednak pójdę spać...? Czy kolejna kawa wystarczy?

Odsunąłem zeszyt i oparłem głowę o blat, z postanowieniem zrobienia sobie tylko 5 minutowej drzemki...

***

Otworzyłem oczy. To zdecydowanie nie była moja komnata. Przypominało raczej sypialnię.

Wszystko było w kolorze czarnym. Jednym źródłem światła była świeczka, która stała czarnym stoliku nocnym.

Ja leżałem na czarnym łóżku, znajdującym się po środku pomieszczenia. Niepewnie podniosłem się do siadu. W pomieszczeniu nie było żadnych mebli, oprócz łóżka i szafeczki. Na jednej ze ścian wisiało lustro. Nie było też drzwi.

Spojrzałem w bok i prawie spadłem z łóżka. Obok mnie leżał sam Navaragog, w ludzkiej postaci.

Spojrzał na mnie i usiadł. Nie miał ubrań. I gdy to zauważyłem, zauważyłem jeszcze jeden szczegół. Ja też ich nie miałem.

- Co do... - Powiedziałem nieprzytomnie, patrząc na niego z niedowierzaniem.

- Cześć. Miło cie widzieć. - Przywitał się ze mną. Jego uśmiech był taki jak zawsze, pewny siebie i zadziorny, a oczy błyszczały z rozbawieniem. Wydawał się zupełnie żywy. Ale przecież... To... Niemożliwe.

- Jak...

- Jak to się stało? Nie mam pojęcia. - Przyznał.

Wziąłem głęboki oddech.

- No to, gdzie jesteśmy?

- To akurat wiem. W twoim śnie. - Odpowiedział swobodnie, jakby odwiedziny przez zmarłych podczas snu było rzeczą zupełnie normalną rzeczą.

- Dlaczego jesteśmy nadzy? - Chciałem wiedzieć.

- Nie mam pojęcia. - Jego wzrok ześlizgnął się na moją klatkę piersiową. - A co, przeszkadza ci to?

- M-minimalnie.

- Przypominam że jąkanie to moja działka. - Klasnął dwa razy, a na pościeli obok nas pojawiły się dwie pary bokserek. - Proszę bardzo.

Szybko wciągnąłem je na siebie, ignorując rumieńce.

- Patrz. - Kiwnął do mnie dłonią na znak, abym podszedł, a sam przejrzał się w lustrze na ścianie. Posłusznie podszedłem do niego. - Widzisz swoją twarz?

- No tak. Co z nią? - Chciałem wiedzieć.

- Patrz na te worki pod oczami. Albo zaczniesz normalnie się wysypiać, albo się wykończysz! - Pogroził mi palcem.

- A więc jesteś tu, aby mnie matkować. 

- No... Nie. Wielka Rada Umarlaków pozwoliła mi wybrać sobie jakieś ostatnie życzenie, w ramach tego że zostałem zaatakowany od tyłu.

- Parę pytań. Jest coś takiego jak Wielka Rada Umarlaków?

- Nie. Nazywają się inaczej.

- Twoim ostatnim życzeniem było zobaczenie się ze mną?

- Tak. - Przyznał, a mnie zapiekły policzki.

- Czemu we śnie?

- A co, wolałbyś gdyby ukazał ci się jako duch? Wtedy nie mógłbym cię dotknąć. - Delikatnie położył dłoń na moim policzku.

- O-ostanie pytanie. Możesz się zmienić smoka?

- Nie. Jestem tu w swojej Gavinowej postaci.

Przyjrzałem się mu. Naprawdę nie wyglądał na martwego. To wszystko było takie dziwne...

- Mam do ciebie prośbę. - Odezwał się chłopak.

- Słucham.

- Obiecaj, że nigdy mnie nie zapomnisz.

Wziąłem głęboki oddech.

- Obiecuję.

Uśmiechnął się, i stając na palcach (był ode mnie niższy) pocałował mnie.

*Narrator*

Ronodin obudził się gwałtownie i spadł z krzesła przy biurku. Oszołomiony wstał, zerkając na zeszyt.

Była tam nagryzmolona krótka wiadomość.

"Kocham Cię.
Do zobaczenia w piekle.
~Navaragog"

Chłopak niepewnie obrócił stronę, aby spojrzeć na rysunek który zaczął zanim usnął.

Pokrył się rumieńcem.

- To chyba przemęczenie. - Jęknął. - Muszę iść spać.

Powlókł się do sypialni. Duch Gavina unoszący się w kącie pokoju zachichotał.

- Spodobał mu się obrazek. - Stwierdził i zniknął.

Na otwartej stronie zeszytu można było zobaczyć namiętnie się całujących dwóch mężczyzn.

Jeśli chodzi o tytuł rozdziału - to taki nie śmieszny żart pseudo historyczny, nawiązujący do tego że Hitler malował 

Skoro już jesteśmy przy artystach, w media moje dzieło ~Melka

Baśniobór. Wszystko & nic.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz