MóJ mÓzG mA wAkAcJe 2

479 23 35
                                    

(Pov Kendra)

Sierpowa Laguna nie ma zbyt wielu atrakcji - wiadomo, w smoczym azylu, oprócz zabijania losowych potworów mogłyśmy tylko wylegiwać się na plaży. Z Vanessą jednak nigdy nie jest nudno.

Budowałyśmy zamki, wille i forty z piasku. Pływałyśmy. Robiłyśmy bitwy na wodę.

Dzisiaj bliks wpadł na "genialny" pomysł - postanowił zakopać mnie w piasku.

- Nie. - Zaprotestowałam. - Nie, nie, nie.

- No proooooszę. - Kobieta zrobiła smutną minkę.

- Nie! Będę cała w piasku. Piasek we włosach, w budzi, w oczach...

Van nie przyjmuje odmów. Prosiła mnie tak długo, że w końcu się zgodziłam. Wtedy zadowolona złapała łopatę i zaczęła robić dziurę w ziemi.

Gdy byłam już zakopana tak, że widać było mi tylko głowę. Kobieta usiadła w ten sposób, aby jej twarz była na wysokości mojej.

- No hej.

Przewróciłam oczami.

- Może łaskawie mnie odkopiesz, skoro już mnie zakopałaś. Niewygodnie mi.

Przybliżyła się jeszcze bliżej. Ponieważ nie mogłam się ruszyć, nie zostało mi nic innego, oprócz zarumienienia się i czekania, na jaki genialny pomysł wpadła znowu.

Pocałowała mnie w nos. Moja mina musiała być bezcenna, bo zaczęła chichotać.

- M-może mnie odkopiesz? - Zaproponowałam.

Nadal chichocząc, wstała i poszła po łopatę, którą przed chwilą odrzuciła.

***

Kolejny minus tego pięknego azylu; nie ma normalnych łazienek.

Wieczorem wróciłyśmy przez beczkę do Baśnioboru. Na miejscu okazało się, że chłopcy postanowili zrobić sobie męski wyjazd w góry (w tym momencie wpadłam na pomysł dotyczący kolejnego rozdziału ~ Autorka). Co oznaczało; wszystkie trzy łazienki (ten dom jest ogromny) były tylko do naszej dyspozycji. Bez bicia się, kto pierwszy, czy wchodzenia do środka sobie nawzajem ("Ja tylko po suszarkę! Już wychodzę!").

Ja zaklepałam największą, i poszłam się kąpać. Oczywiście, niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią.

Gdy myłam zęby, zawinięta w ręcznik, do drzwi ktoś zapukał.

- Mogę na chwilę? - Spytała Vanessa zza drzwi. - Zostawiłam tu kosmetyczkę...

Westchnęłam i wyplułam pastę.

- No wejdź.

Kobieta weszła, a ja obserwowałam ją w lusterku wiszącym nad zlewem. Miała na sobie męski T-shirt, dużo za duży na nią, dlatego używała go jako piżama. Sięgał jej do połowy uda, ukazując zgrabne nogi.

Zerknęła na mnie (przypominam: byłam w tylko ręczniku) i uśmiechnęła się, podchodząc bliżej.

Odgarnęła moje mokre włosy i delikatnie pocałowała mnie w szyję. Spięłam się i zarumieniłam, cały czas przyglądając się jej w lustrze.

- C-co ty robisz? - Spytałam.

Nie odpowiedziała, uśmiechając się szerzej i obejmując mnie w tali.

Przyssała się do mojej nagiej łopatki, zostawiając na niej malinkę. Jęknęłam cicho, gdy przesunęła swoją dłoń w dół na moje udo, robiąc jednocześnie drugą malinkę.

Oczywiście, jak mówiłam już wcześniej, pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają, a moja rodzina musiała przeszkadzać mi przeszkadzać w możliwym najgorszym momencie (pierwszy pocałunek w Papkiem, na przykład).

Ktoś zapukał, a zza drzwi dobiegł głos babci.

- Kendro, podasz mi suszarkę, proszę.

Cała czerwona na twarzy odsunęłam się od bliksa, sięgając po to, o co prosiła babcia. Wysunęłam przez szparę w drzwiach rękę, oddając kobiecie za drzwiami suszarkę.

Odwróciłam się do Vanessy, która opierała się szafkę zlewową tak, żeby jej koszulka odsłaniała jeszcze więcej ciała.

- Wyjdź, ubiorę się, i porozmawiamy. - Poprosiłam.

Mrugnęła do mnie i wyszła z pomieszczenia, a ja, koloru pomidora na twarzy, starałam się uspokoić.

***

Gdy wyszłam z łazienki, zastałam Vanessę na korytarzu. Bez słowa minęłam ją i udałam się do miejsca do lochu, w którym znajdywała się magiczna beczka. Poszła za mną, a ja cały czas ją ignorowałam. I tak nie próbowała rozpocząć rozmowy. Dopiero gdy byłyśmy w naszej sypialni w Lagunie, odezwała się.

- Przepraszam. - Zaczęłam nieśmiało, a ja spojrzałam na nią, ciekawa co powie w ramach przeprosin. - Nie powinnam. Po prostu... Wyglądałaś przepięknie w tym ręczniku. Zawsze jesteś piękna, ale... Nie mogłam się powstrzymać. Przepraszam.

Podeszłam do niej i przytuliłam ją mocno, w nadziei że zrozumie moją niemą odpowiedź. Zrozumiała.

Zostawiła na moich ustach nieśmiały pocałunek.

Przyssałam się do jej ust, a ona natychmiast pogłębiła pocałunek. Pchnęła mnie delikatnie tak, że upadłyśmy obie na łóżko.

Gdy zabrakło mi powietrza, oderwałam się od niej. Przytuliła mnie mocniej, uśmiechając się szeroko.

- To co... Jesteśmy razem? - Spytałam ostrożnie.

- Tak!

- Cieszę się. - Ziewnęłam. - Ale teraz idziemy spać.

Zachichotała i pocałowała mnie we włosy.

- Dobranoc.

Czy ktoś ostatnio nie prosił mnie o Vanessa x Kendra? Nie pamiętam XD. Bardzo możliwe, ale nie jestem pewna. Tak czy siak, myślę że rozdział wyszedł nawet fajnie. ~Vikimelka

Baśniobór. Wszystko & nic.Where stories live. Discover now