Panikujesz.

675 25 99
                                    

JPRDL, głupia ja. I po co dawałam na to pomysł? MeGaFaNkABaSnIoBoRu to zamówiła, a ja muszę to napisać. I po co mi to było?! Mogłam siedzieć cicho i udawać że nie istnieje. No ale trudno. Co się stało, nie odstanie się. A więc:

Kendra była zakonnicą, a Papek chodził z Raxtusem. Gavin chodził z Gareth'em i żyli krutko i szczęśliwie. Koniec.












Żartuję

(Pov Paprot)

Krążyłem zdenerwowany po swojej sypialni. Jak ona mogła?! Jak one mogły?!

Znajdowałem się obecnie w swoim pokoju, w królestwie wróżek i prawie zszedłem z nerwów.

Kendra została zamieniona w wróżkę. Moja matka ją do tego namówiła. Będzie teraz we wróżkowej armii, dowodzonej przez jego siostrę.

A złota zasada wróżkowej armii brzmi: żadnych facetów.

Kendra dobrze wiedziała o tej zasadzie. Ale i tak złożyła przysięgę, dostając skrzydła i nieśmiertelność.

Usiadłem załamany na łóżku. Kochałem ją. Byliśmy parą. Ale pewnego dnia, moja matka złożyła jej propozycję dołączenia do jej wróżkowej armii. Dziewczyna natychmiast się zgodziła, zerwała z mną po czym została wróżką.

Ktoś zapukał w okno. Podniosłem wzrok. Wróżka. A najdokładniej: wróżek.

Podszedłem do okna i je otworzyłem.

-Raxtus? Co ty tutaj robisz?

-Usłyszałem o tym co zrobiła Kendra. Przyleciałem cię pocieszyć.

-Dzięki. - Znowu usiadłem na łóżku i schowałem twarz w dłoniach. Smoko-wróżek podleciał do mnie i dotkną maleńką dłonią mojego policzka.

-Będzie dobrze. - Szepnął, ocierając moją łzę.

Uśmiechnąłem się delikatnie, patrząc na niego.

- Dziękuję. - Szepnąłem, delikatnie przytulając go, tak aby go nie zgnieść. - Ty wiesz, że mogę zrobić, że będziesz dużym wróżkiem?

- Serio? - Spytał zdziwiony chłopak patrząc na mnie.

Przytaknąłem.

- Chcesz...?

- No jasne! - Błysnęło jasnym światłem, a chłopak nagle zrobił się wielkości normalnego człowieka. Nadal miał jednak motyle skrzydła.

Spojrzał na mnie z zachwytem, przytulając mnie mocno i unosząc przy okazji parę centymetrów nad ziemię.

- Dziękuję! - Krzyknął, opuszczając mnie na podłogę.

- Proszę! - Odkrzyknąłem mu, udając jego reakcję, aby ukryć smutek.

- Wyleciałeś kiedyś przez okno? - Spytał mnie.

- Co? Nie...?

- Zawsze musi być ten pierwszy raz. - Podniósł mnie na pannę młodą i wyleciał ze mną przez okno.

Przytuliłem się przerażony do jego klatki piersiowej.

- Japierdziule! Debilu! Chcesz żebym ci na zawał zszedł?!

Chłopak zaśmiał się.

- Sorrki. Jak chcesz mogę cię puścić...

- Co?! Nie! Jesteśmy jakieś 10 metrów nad ziemią, jeżeli nie więcej!

- Jesteś nieśmiertelny. - Przypomniał mi.

- Ale to nie powód, żeby połamać sobie kości!

- Panikujesz.

W odpowiedzi mocniej się do niego przytuliłem, żeby na pewno mnie nie upuścił.

Podleciał do ziemi. Gdy tylko dotkną jej palcami, natychmiast puścił mnie, a ja odskoczyłem od niego jak oparzony.

- Jesteś jednocześnie biały, zielony i srebrny. - Stwierdził.

- I ty się dziwisz? Wyleciałeś mnie przez okno! - Gdy jestem zdenerwowany, zawsze wymyślam jakieś nieistniejące słowa.

Zaśmiał się i złapał mnie za rękę.

- Chodźmy na spacer. - Powiedział i pociągnął mnie w kierunku lasu.

Starałem się nie widzieć żadnego podkontekstu romantycznego, ale mi nie wyszło.

***

A tymczasem Gavin i Gareth adoptują ze schroniska wspólne dziecko - kota.

***

Szliśmy po ścieżce obok siebie. Smok nadal trzymał mnie za rękę.

Zerknąłem na nasze złączone dłonie. Nie jest to niefajne, czy coś, tylko niezręcznie trochę.

Ciekawe czy smokom da się czytać w myślach...

Nie. Nie będę sprawdzać.

Uch... To silniejsze od mnie.

- Czy ty grzebiesz mi w myślach? - Spytał podejrzliwie chłopak.

- Co? Nie! - Zapewniłem nerwowo.

Spojrzał na mnie wściekle i zabrał swoją dłoń. Przyspieszył trochę i ruszył przodem zerkając na mnie ze złością.

Powinienem napisać książkę instruktażową: Jak popsuć sobie życie. W czym jak w czym, ale w psuciu sobie życia, to ja mam już wprawę.

- Przepraszam.

Chłopak obrócił się w moim kierunku i stanął, patrząc na mnie z czystą wściekłością.

- Co tam widziałeś? - Spytał.

Opuściłem wzrok, srebrząc się.

- Super. - Warknął.

Zjebałem.

- Przepraszam. - Powtórzyłem, podnosząc wzrok.

- Nie grzebie się w myślach, bo tak! Tak się po prostu nie robi! - Krzyczał wściekły smok.

Przyglądałem się mu uważnie. Wścieka się bo wie, co widziałem.

Podszedłem do niego ostrożnie, bo ludzie (i smoki) w złości robią różne rzeczy i pocałowałem go.

Chłopak znieruchomiał. Nie odepchnął mnie. Nie uderzył mnie. Po prostu jak słup soli.

Oderwałem się od niego.

- Co? - Spytał oszołomiony.

Uśmiechnąłem się.

- A jak myślisz?

- Ale... Dlaczego?

- Bo widziałem twoje myśli. To czego chcesz. Właśnie tego chciałeś, prawda?

- Tak, ale... - Wpatrywał się we mnie ze zdziwieniem. - Ale...

Uciszyłem go kolejnym pocałunkiem. Tym razem odwzajemnił go, zakładając swoje ręce mi na szyje.

***

A tymczasem Gavin i Gareth kłócili się jak ich "dziecko", będzie miało na imię.

***

Koniec! Mam nadzieje że się podobało! Nie wiem po co te wykrzykniki, ale lubię je dawać! Do zobaczenia! ~Vikimelka!

Baśniobór. Wszystko & nic.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz