38. Zniszczyłeś mu życie

50 4 0
                                    

- Alice...w nocy stało się coś strasznego.

- Merlinie, mów co!- zacisnęłam dłonie na dywanie.

- W nocy...przyszedł Greyback.- powiedziała drżącym głosem.- Pogryzł M-Matheo...- zaczęła łkać.

- Chcesz mi powiedzieć, że Matheo jest teraz wilkołakiem?- zapytałam chłodnym tonem po chwili ciszy.

- Leży u mnie, ma naprawdę duże rany. Cały czas krwawi. Byliśmy u Świętego Munga, ale odmówili pomocy, nie chcą tam R-riddla.- schowała twarz w dłoniach.- Nie mamy nikogo, kto mógłby nam pomóc, doradzić.

- A kto powiedział, że nie mamy?

- Czy to znaczy, że znasz kogoś? Możesz z nim porozmawiać?- spojrzała na mnie z nadzieją.

- Tak i tak. Będę u was za godzinę.

- Jak dobrze to słyszeć! Będę czekać.

- Do zobaczenia.- uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju. W pośpiechu zaczęłam zakładać płaszcz i buty.

- Gdzie idziesz? Co się stało z Matheo?- Narcyza niemal wbiegła do holu.

- Greyback go pogryzł.- oznajmiłam, gdy zawiązałam na szyi szal.- Nie chcą przyjąć go u Munga, więc jadę prosić o radę znajomego.

- To ktoś z Zakonu, prawda?- zapytała.- Wiesz, teraz stronność nie ma znaczenia. Biorę Draco i jedziemy do Greengrass'ów. Zajmę się nim do twojego przyjazdu.

- Dziękuję, Narcyzo.- objęłam kobietę i wybiegłam z dworu.

Jak najszybciej deportowałam się do Nory. Ale to, co zobaczyłam, nie było tętniącym życiem domem Weasleyów, tylko tym, co z niego pozostało. Myślałam, że nogi się podemną złamią.

- Alice!- Ginny podbiegła do mnie. Reszta Weasleyów biegała wokół domu.

- Gin...co się tutaj stało?- zapytałam wpatrując się w Norę.

- Ja...ty nic nie wiesz? Naprawdę?- zobaczyła moje zmieszane spojrzenie.

- To śmierciożercy. Zaatakowali nas wczoraj wieczorem.- Artur podszedł do mnie i podał mi rękę.

- Wielki Merlinie...to o tym mówiła Bellatrix. Nie miałam pojęcia, że to dotyczy was.- zakryłam dłonią usta.

- Ach Alice! co ty tutaj robisz?- zapytała Molly.- Mówiłaś, że chcesz spędzić spokojne święta w rezydencji Malfoya, czyż nie?

- Miałam nadzieję, że zastanę tu Lupina. Muszę z nim porozmawiać.

- Remus patroluje wschodnią okolicę, możesz go poszukać.- powiedziała.

- To nie będzie konieczne.- usłyszałam męski głos zza moich pleców.- Witaj, Alice.

- Witaj.- zacisnęłam ręce w kieszeni.- Nie to, że was wyganiam, ale...

- Och...no dobra, nie będziemy przeszkadzać.- Ginny się uśmiechnęła i odeszła w adoracji państwa Weasley'ów.

- Wręcz nie mogę się doczekać, by cię wysłuchać. Na myśl mi nie przychodzi, w jakich interesach mogłabyś do mnie przyjść.

- Jesteś wilkołakiem, prawda?- zapytałam retorycznie.

- Zamierzasz mnie szykanować? Wyśmiać? Czy...

- Zamierzam prosić, ba, błagać cię o pomoc i radę.- przerwałam mu.

- Muszę wracać na stanowisko.

- Chętnie będę ci towarzyszyć, Lupin.- powiedziałam obojętnym tonem. Blondyn westchnął, otworzył buzię, by coś jeszcze powiedzieć, ale zamiast tego zwrócił się w bok i odszedł. Podążyłam za nim, a gdy doszliśmy do lasu, wyciągnął różdżkę.

𝐏𝐨𝐦𝐲𝐥𝐨𝐧𝐚 𝐠𝐫𝐲𝐟𝐨𝐧𝐤𝐚| Szatan w czerwonym krawacieWhere stories live. Discover now