Przez moją głowę przeszły najczarniejsze myśli. Przypomniałam sobie wieczór, kiedy chciał mnie skrzywdzić. Te wszystkie wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą, gdy ten sam człowiek trzymał mnie teraz obezwładnioną w zamkniętym pomieszczeniu.
A więc kiedy tylko mnie puścił, przywarłam plecami do półki, żeby być jak najdalej od niego, ale schowek był tak mały, że i tak nie potrafiłabym wyciągnąć ręki bez dotknięcia jego torsu.
- Alice.
- Wypuść mnie. Natychmiast.- warknęłam.
- Wysłuchaj mnie.
- Zadzierasz z niewłaściwą osobą.
- Proszę.
- Nie mamy o czym rozmawiać, Nott.
- Mylisz się.- zacisnął pięści.
Wziął głęboki oddech, po czym zdobył się na odwagę, żeby spojrzeć mi w oczy.
- Chcę wyjaśnić ci wszystko, co zrobiłem. Chyba w końcu mogę zdobyć się na szczerość.
Mój wzrok wylądował na regale. Przetasowałam wszystkie półki, po czym dostrzegłam małą przegrodę podpisaną srebrnym atramentem. Veritaserum.
- Tak?- uniosłam brwi, po czym sięgnęłam po eliksir i wręczyłam go brunetowi.
- Co to jest?- zmarszczył brwi.
- Muszę mieć pewność.- odparłam.
- Słucham?
- Merlinie, ty naprawdę jesteś tępy. Pomyśl, co to może być? Eliksir tojadowy? Wielosokowy? A może to, czym mnie wtedy nafaszerowałeś?- uniosłam brwi.
Spojrzał na mnie niepewnie. Tak, jakby bał się choćby ruszyć.
- To veritaserum, idioto.
- No tak.- westchnął.- Naprawdę chcesz, żebym to wypił? Nie uwierzysz mi bez eliksiru?
- Nie uwierzę.
- Bywasz bardzo nieufna, wiesz?- pokręcił głową.
- Nie. Uwierzę.
Spojrzał mi w oczy i odkręcił flakonik, po czym wypił go jednym haustem. Lekko się skrzywił, oddając mi butelkę.
- A więc słucham.- skrzyżowałam ręce na piersi.- Co takiego masz mi do powiedzenia?
Włożył ręce do kieszeni i odsunął się ode mnie jeszcze bardziej. Wyglądał, jakby dobierał słowa z myślą, że jeżeli coś przekręci, wybuchnę gniewem.
- Opowiadałem o tobie dużo mojemu ojcu.- zaczął cicho.- Powiedziałem mu też o tym, co wydarzyło się nad Jeziorem. O tym, że dałaś mi kosza.- prychnął.- Tamtego dnia zrozumiałem, że żeby w pełni zdobyć twoje serce, potrzebuję czasu. Możliwe nawet, że długich lat. Ale nie przeszkadzało mi to, bo wiedziałem, że warto o ciebie, o nas, walczyć.
Zatrzymał się, kiedy przekrzywiłam głowę na bok.
- Byłem w tobie tak zakochany, że równie dobrze mogłem walczyć o nas przez całe moje życie.- podjął.- Ale mój ojciec najwyraźniej oczekiwał czegoś innego.
CZYTASZ
𝐏𝐨𝐦𝐲𝐥𝐨𝐧𝐚 𝐠𝐫𝐲𝐟𝐨𝐧𝐤𝐚| Szatan w czerwonym krawacie
Fanfiction⚠️W TRAKCIE KOREKTY⚠️ _____________________________________ Teraz jesteśmy ja i on. Demony, które zdołały uciec z czeluści piekła. Które uciekły od potępienia. Które nigdy nie miały się spotkać, by utrzymać naturalną równowagę. Jesteśmy błędem losu...