Snape zmierzył mnie wzrokiem. Przerażającym, mrożącym krew w żyłach spojrzeniem. Ale chwilę później, lekko złagodniał. Może jednak mnie trochę polubił.
- Alice, proszę zwracaj się z większym szacunkiem do profesorów. Należy nam się on.- mruknęła McGonagall.
Pokiwałam głową, patrząc z nadzieją na Snape'a. Szatyn spojrzał na zegar, po czym znowu przyjrzał się naszyjnikowi. Kurwa mać. Kurwa jego jebana mać. Wpół do szóstej. Zaklęłam pod nosem i zaczęłam się cofać.
- Muszę iść.- mruknęłam.- Proszę mi wybaczyć.- zgarnęłam płaszcz z blatu ławki i szybko zniknęłam za drzwiami.
- Alice, zaczekaj! To jeszcze nie...
Nie słyszałam, co potem powiedziała. Biegłam w stronę Wieży. Cholera. Cholera. Cholera. Mam pół godziny. Kiedy dobiegłam do mojego dormitorium, rzuciłam się do wybierania ubrań, po czym weszłam pod prysznic. Gdy już skończyłam kąpiel, wysuszyłam ciało i włosy zaklęciem, po czym się ubrałam. Wyszłam, malując usta bladą szminką w biegu. Dotarłam do bramy Hogwartu z dziesięciominutowym poślizgiem, a nuda malowała się na twarzy Draco, który był zmuszony na mnie zaczekać.
- Nareszcie.- mruknął.
- Przepraszam. Byłam w Hogsmeade, Katie została zaklęta i McGonagall nie chciała mnie wypuścić.
Draco przełknął ślinę.
- Gdzie Matheo?- zapytałam.
- Powiedział, że się spóźni i nie mamy na niego czekać.
Wywróciłam oczami i chwyciłam Draco za rękę. Poczułam chłód przeszywający moje ciało, potem wirowanie. Zemdliło mnie, a chłód na kilka sekund zamienił się w ciepło, do momentu, aż poczułam grunt pod stopami. Moim oczom ukazała się rezydencja Mafloyów. Spojrzeliśmy jeszcze na siebie i przeszliśmy przez bramę.
- Nienawidzę deportacji.
Draco się zaśmiał.
- To nie jest śmieszne.- mruknęłam.- Kiedy się porzygam, będę celować w ciebie.
Blondyn pokręcił głową i przyciągnął mnie do siebie, gdy stanęliśmy u stóp schodów. Złożył delikatny pocałunek na mojej skroni.
- Hej, hej, hej. Zaraz nas ktoś zobaczy.
- To, że nie możemy obwieścić naszego związku, nie oznacza, że zamierzam trzymać ręce przy sobie.- wyszeptał.
- Hm.- Tom stanął w drzwiach i zmierzył nas wzrokiem.- Nie do końca się tego spodziewałem.
Sekundę później byłam już w jego objęciach. Łzy zebrały mi się w oczach, a jednoczenie z mojego gardła wydobył się chichot.
- Tak bardzo tęskniłam.
- Ja też.
- Matheo chyba nie daje bez ciebie rady.- zaśmiałam się.
- Wpakowałaś się w coś?- uniósł brwi.
- Jest raczej spokojnie.- wzruszyłam ramionami.- To całkiem niepokojące.
YOU ARE READING
𝐏𝐨𝐦𝐲𝐥𝐨𝐧𝐚 𝐠𝐫𝐲𝐟𝐨𝐧𝐤𝐚| Szatan w czerwonym krawacie
Fanfiction⚠️W TRAKCIE KOREKTY⚠️ _____________________________________ Teraz jesteśmy ja i on. Demony, które zdołały uciec z czeluści piekła. Które uciekły od potępienia. Które nigdy nie miały się spotkać, by utrzymać naturalną równowagę. Jesteśmy błędem losu...