6. Nigdy w życiu!

118 8 0
                                    

Atmosfera tego wieczoru sięgała zenitu. Było dziwnie. I to bardzo. Poza tym, wieczór minął raczej zwyczajnie. Syriusz pokazał mi swoje tatuaże, które zrobił w młodości, a ja opowiedziałam mu o tym, jak wymknęłam się z domu i zrobiłam piercing. Miałam trzynaście lat...

- Mam również kolczyk w pępku.- powiedziałam.- Ale nie zagoił się jeszcze.

- Kiedy go robiłaś?- zapytał, popijając whiskey. Ciekawe, czy mogłabym poprosić o szklankę.

- Pod koniec sierpnia.- odparłam. Syriusz podrapał się po brodzie.

- Twoja matka nie miała nic przeciwko? Moja zrobiła niezły raban, kiedy zapomniałem zakryć przy niej jednego tatuażu.

- Moja matka nic nie wie.- zaśmiałam się.- To znaczy, widziała kolczyki w uszach i zapytała skąd je mam. Trochę mnie zwyzywała, ale finalnie chyba to ignoruje.

- Planujesz jeszcze jakieś kolczyki?

Zagryzłam wargę. To dosyć niewygodne pytanie.

- Możliwe, ale muszę to jeszcze przemyśleć.- odparłam wymijająco.

- Jakie?- znów popił alkoholu.

- Pod koniec czerwca poszłam do baru, gdzie spotkałam pewną piercerkę. Kiedy byłam już wystarczająco pijana...- prychnęłam.- Poprosiłam ją o przekłucie. Zrobiła mi kolczyk w sutku w kącie baru.- Syriusz zakrztusił się whiskey.- I zastanawiam się, czy powinnam zrobić sobie drugi, ale trochę się boję.

Uniósł brwi i wbił we mnie spojrzenie. Kącik jego ust się uniósł, a po chwili jego głośny śmiech rozniósł się po pokoju.

- Merlinie, chcę mieć kiedyś dziecko takie, jak ty, Alice.- poklepał mnie po ramieniu.

Nadszedł późny wieczór, godzina 23.30. Ja, Hermiona i Ginny poszłyśmy już do wyznaczonej nam sypialni, a Syriusz zaproponował mężczyznom pozostałym przy stole wzniesienie toastu za nową znajomość Harrego. Szkoda tylko, że ten "toast" liczył prawie dwie butelki ognistej. Ku mojemu zdziwieniu, nawet tak porządny człowiek, jak Artur się upił. My jednak wcale nie poszłyśmy spać, rozmawiałyśmy godzinami, prawie do rana.

Rano, wstałam jako pierwsza ze śpiących w naszym pokoju, Hermiona i Ginny jeszcze spały. Postanowiłam, że od razu pójdę się umyć i przebrać. Wzięłam prysznic, ubrałam się i zrobiłam makijaż. Ubrałam czarne spodnie od garnituru i luźną, białą koszulę, jak to na święta przystało. Gdy wróciłam do pokoju, dziewczyny już wstały, a kiedy wreszcie się przebrały, w trójkę zeszłyśmy na śniadanie.

- Dzień dobry wszystkim!- przywitałam się po wejściu.

- Dzień dobry, kochaniutka, jak wam się spało?- odpowiedziała przyjaźnie pani Weasley.

- Dobrze, dziękujemy.- odparła Hermiona i usiadłyśmy do stołu.

Było to pierwsze śniadanie od bardzo dawna, kiedy zjadłam dość dużo. W Hogwarcie najczęściej jadłam szybko kanapkę, albo jakiś owoc, żeby nie spóźnić się na zajęcia. Jakby się zastanowić, to nigdy nie miałam w naturze obżerania się, zawsze jadłam małe porcje.

Czas mijał szybko, a ja z pewnością nie żałowałam przyjazdu. To tacy mili ludzie, chyba dopiero przez chwile spędzone z nimi zrozumiałam czym tak naprawdę jest rodzina. Moje rozmyślenia przerwał Moody, który właśnie wpadł do jadalni.

- Ktoś się tu kręci. Przed kamienicą jest dwójka nastolatków.- stwierdził.

- Wysocy bruneci?

- Tak.- prychnął.- Wiedziałem, że to przez ciebie.

𝐏𝐨𝐦𝐲𝐥𝐨𝐧𝐚 𝐠𝐫𝐲𝐟𝐨𝐧𝐤𝐚| Szatan w czerwonym krawacieWhere stories live. Discover now