9. Morderca

86 5 1
                                    

Rano obudziłam się i rozejrzałam po pokoju. Byłam sama. Niepewnie podwinęłam prawy rękaw mojej bluzy, z nadzieją, że to co się wydarzyło było jedynie sennym koszmarem. Oczywiście, gdy podwinęłam rękaw zobaczyłam ten przeklęty znak. Musiałam jakoś z tym żyć, nie było już na to rady. Stało się.

Bolała mnie głowa, więc na dźwięk pukania do drzwi jęknęłam i opadłam głową na poduszkę.

- Kto tam?- mruknęłam.

- Zgadnij, kurwa.- westchnęłam.

- Wejdź, Draco.

- Dzisiaj lepiej się czujesz?- zapytał po wejściu do dormitorium.

- Miałam nadzieję, że to był tylko sen.- oznajmiłam, patrząc na węża na moim przedramieniu.- I byłoby lepiej, gdybym nie musiała spać w sypialni przesiąkniętej zapachem nikotyny.- popatrzyłam na niego spod byka.

- Przepraszam.- powiedział, otwierając dwa okna.

Podciągnęłam kołdrę aż po szyję, czując mroźne, zimowe powietrze. Blondyn podszedł do mojego łóżka i zdjął buty. Położył się obok mnie, ale na mnie nie spojrzał.

- Jako zajęty facet, często pakujesz się obcym dziewczynom do łóżka?- zapytałam, unosząc brew. Cicho się zaśmiał.

- Nie, raczej nie. Dla ciebie robię wyjątek.

- Czy Penelopa wie o moim istnieniu?- zagryzłam wargę.

- Tak.

- Nie ma nic przeciwko temu, żeby jej chłopak się za mną uganiał?

- Nie wiem.

Przełknęłam ślinę.

- Dlaczego tak dużo o tym myślisz?- spojrzał na mnie z politowaniem.

- Bo nie chcę się nikomu narażać.- westchnęłam.

Zaczęłam odczuwać lekkie mrowienie w okolicach mrocznego znaku. Wraz z mijającymi sekundami stawało się coraz wyraźniejsze. Po chwili skrzywiłam się, czując uderzenie bólu.

- Co się stało?- zapytał Draco. Pokazałam mu węża, który obecnie zaczął się poruszać. Okropne uczucie.- Musisz iść. On cię potrzebuje.

Jęknęłam i zwlokłam się z łóżka. Dobrze, że wczoraj postanowiłam założyć do spania spodnie, bo chyba spaliłabym się ze wstydu, gdyby Draco miał oglądać mnie w majtkach. Ubrałam czarną koszulę, damską marynarkę i garniturowe spodnie. Chwilę później stałam już pod drzwiami rezydencji Malfoyów.. Gdy weszłam do środka, skierowałam się do salonu. W pomieszczeniu panowała zacięta dyskusja, więc zostałam niezauważona. Usiadłam między Tomem a Matheo i zamieniłam z nimi kilka słów. Na sali zapadła natychmiastowa cisza, kiedy u szczytu stołu pojawił się mój ojciec.

- Moi drodzy, dzisiaj w końcu mamy sposobność, aby powitać moją córkę.- zaczął.

Na te słowa w sali rozbrzmiał śmiech śmierciożerców. Kurwa. Kurwa. Kurwa.

- Panie mój, ta dziewczyna nie skrzywdziła by nawet mrówki.- powiedziała Bellatrix. Znowu wybuchł śmiech. Starałam się oddychać spokojnie.

- Cisza!- mój ojciec donośnie uciszył towarzystwo.- Zgodzę się z tobą, Alice ma opory, ale posiada za to dużą wiedzę magiczną i ma duże możliwości.- oznajmił.- W dodatku Dumbledore ma do niej zaufanie, będziemy mogli to wykorzystać.

Nastała cisza, a on, skinięciem różdżki, przyciągnął bliżej zwisającą głową w dół kobietę.

- Poznajcie panią Ashley, która od lat głosi, że mugole są równi czarodziejom.- powiedział. W sali rozbrzmiał szyderczy śmiech.

𝐏𝐨𝐦𝐲𝐥𝐨𝐧𝐚 𝐠𝐫𝐲𝐟𝐨𝐧𝐤𝐚| Szatan w czerwonym krawacieWhere stories live. Discover now