36. Przyjaciele

47 4 0
                                    

Po zajęciach ostatniego dnia semestru, spędziłam sporą chwilę na przeszukiwaniu mojego kufra, łączeniu różnych ubrań i wyborze biżuterii. Blaise powiedział mi, że na dzisiejsze przyjęcie ubiera pełną, elegancką szatę, więc ja musiałam się do niego jakkolwiek dopasować. W końcu znalazłam satynową sukienkę w jasnym beżowym odcieniu, z długimi rękawami i lekkim dekoltem.

- Gin? Co o tym sądzisz?- pokazałam jej sukienkę na wieszaku.

- Jest bardzo ładna. Będzie ci pasować.

- Świetnie.

Byłam gotowa pół godziny przed przyjęciem, więc wyszłam z dormitorium i skierowałam się do lochów. Zapukałam do drzwi dormitorium brata, nie czekając na odpowiedź, weszłam do środka, zakrywając oczy dłonią.

- Seks?

- Nie.- mruknął Matheo.

Uniosłam wzrok, ale momentalnie miałam ochotę znowu zakryć oczy. Daphne spojrzała na mnie krzywo, a Astoria, wtulona w mojego brata, jedynie pogodnie się uśmiechnęła.

- To sukienka na przyjęcie?- zapytała, mierząc mnie wzrokiem.

Pokiwałam głową i wygładziłam poły spódnicy.

- Wyglądasz świetnie.- powiedziała, podchodząc do mnie.

- To chyba nie do końca twoje odcienie, prawda?- mruknął Matheo.

Astoria skarciła go wzrokiem, a ja lekko się zaczerwieniłam.

- Myślisz, że wyglądam źle?

Brunet podniósł na mnie poirytowany wzrok, kręcąc przecząco głową.

- Kilka miesięcy związku nauczyło mnie, że takie pytania to podstępna pułapka.

- Matheo, proszę. Spójrz na mnie męskim okiem.

- Dlaczego tak stroisz się dla Zabiniego?

- Daj spokój, Theo.

- Po co tu przyszłaś?- zapytała chłodnym tonem głosu Daphne.

- Chciałam zaczerpnąć męskiej opinii.- wzruszyłam ramionami. Mój brat cofnął się kilka kroków w tył i zmierzył mnie wzrokiem. Draco robił to samo od momentu, kiedy przyszłam.- A więc? Jak wyglądam?

- Jest...- zaczął brunet.

- Idealnie.- dokończył Draco. Daphne zmierzyła swojego chłopaka zabójczym spojrzeniem.

- Wyśmienicie.- stwierdziłam wypuszczając powietrze z płuc.- Gdzie Zabini?

- Poszedł do Notta, miał mu w czymś pomóc.- mruknął Matheo.

- No dobrze, w takim razie pójdę już. Dziękuję za pomoc.- uśmiechnęłam się i wyszłam.

Skierowałam się do zimnego korytarza. Dźwięk obcasów uderzających w kamienną podłogę roznosił się echem. Przystanęłam przy oknie i wpatrywałam się w księżyc, do momentu gdy poczułam czyjąś obecność. Spojrzałam za siebie, gdzie zobaczyłam chłopaka kroczącego pewnym krokiem i mruczącego coś do siebie. Zauważył mnie dopiero, gdy chrząknęłam.

𝐏𝐨𝐦𝐲𝐥𝐨𝐧𝐚 𝐠𝐫𝐲𝐟𝐨𝐧𝐤𝐚| Szatan w czerwonym krawacieWhere stories live. Discover now