8. Koniec zaufania

96 6 2
                                    

Dumbledore zmarszczył brwi i zagłębił się w treść listu. Wymieniłam z Draco zaniepokojone spojrzenia. W końcu dyrektor skończył czytanie i na mnie spojrzał. Czułam na sobie wzrok wszystkich obrazów, a łzy lały mi się z oczu.

- Przepraszam.- powiedziałam, szybko mrugając. Nie chciałam się rozpłakać. Nie przy tej dwójce.

- Alice, chodźmy do mojego gabinetu. Musimy porozmawiać w cztery oczy.- oznajmił w końcu starzec.

Otarłam oczy rękawem mojego swetra, po czym podążyłam za Dumbledorem. Kiedy już skręcaliśmy w korytarz prowadzący do chimery, napotkaliśmy Umbridge.

- Dzień dobry, dyrektorze.- powiedziała z uśmiechem, po czym na mnie spojrzała.- Czy ta dziewczyna sprawia problemy? Z chęcią się tym zajmę, żeby pana trochę odciążyć.

- Dolores, to nie jest odpowiedni moment.- odpowiedział profesor i pociągnął mnie za rękaw.

Weszliśmy do gabinetu dyrektora, a on zasiadł za biurkiem. Na chwilę zatrzymałam się przy pięknym feniksie, który czekał tam na swojego pana. Pogładziłam go po łebku, a on cicho zaskrzeczał. Uśmiechnęłam się mimo woli. Wyglądał paskudnie. Pewnie niedługo znowu spłonie.

- Szkoda, że widzisz go w tym stanie.

- Wygląda strasznie.- zaśmiałam się cicho.

- Daj mu jeszcze ze dwa dni, a znowu będzie prężnym ptaszyskiem.

- Profesorze, ja...- zaczęłam, po chwili ciszy.

- Alice, rozumiem wszystko. Zrozumiem nawet to, jeżeli zdecydujesz się na zostanie śmierciożercą. Chciałbym, żebyś starała się jak najrzadziej wychodzić poza teren Hogwartu, szczególnie sama. Twój ojciec nie jest głupcem, nie przyjdzie do szkoły.- oznajmił starzec.- Cokolwiek zadecydujesz, nie chcę, żeby coś ci się stało.

- Czy coś jeszcze?- zapytałam po chwili ciszy. Dumbledore westchnął.

- Co z twoimi braćmi, Alice?

- Nie mają znaku. Sprawdziłam to wczoraj.- skłamałam.

- Od jak dawna twój ojciec mobilizuje swoich sprzymierzeńców?

- Moja matka twierdzi, że od jakichś trzech lat. Kiedy miałam dwanaście lat, zaczęła szykować mnie na jego powrót. Ale osobiście nie zauważyłam niczego, co odstawałoby w tym czasie od reszty mojego życia. Wszystko wydawało się dosyć rutynowe...

- Właśnie. Wydawało.- przerwał mi.- Jak wyglądało wasze pierwsze spotkanie z ojcem? Bo mniemam, że nie pamiętasz go z czasów dzieciństwa.

Nie pamiętałam go. Mój ojciec był dla mnie całkiem obcym człowiekiem. O ile jeszcze był człowiekiem.

Maman wpadła do domu po codziennych porannych zakupach, krzycząc. Zaczęła machać różdżką na wszystkie strony i mruczała wiele zaklęć. Tom biegał za nią, starając się dopytać, co się stało. Razem z Matheo zakończyliśmy spór o przesoloną owsiankę i podążyliśmy za nimi do piwnicy. Rozmawiali w sypialni naszej matki.

- Maman?- Matheo wszedł tam pierwszy.

- Co jest?- zapytałam.

𝐏𝐨𝐦𝐲𝐥𝐨𝐧𝐚 𝐠𝐫𝐲𝐟𝐨𝐧𝐤𝐚| Szatan w czerwonym krawacieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz