Rozdział XXXIX

231 30 22
                                    


- Hej, Alois, patrz! Jest taka śliczna - rozczulała się Sullivan z nosem przylepionym do szyby, oglądając bransoletkę na wystawie. 

Była to doprawdy ładna ozdoba z zawieszką w kształcie gwiazdy, która wysadzana była drobnymi, mieniącymi się w świetle wielu lampek kryształkami. 

- Tak, tak, ładna. - mruknął chłopak, zamiast do bransoletki, bardziej przywiązując uwagę do zegarków. 

Dziś właśnie nastał dzień dwudziesty trzeci grudnia, a wraz z nim zakończenie pierwszego półrocza i wolne od szkoły przez najbliższe dwa tygodnie. Była to dla mnie okazja na tyle szczególna, że pokusiłem się o wybranie wraz z Sullivan i Aloisem do galerii handlowej. Uznaliśmy wspólnie, że jakieś drobne zakupy na nadchodzące święta i wyjście na dobre ciastko będzie właściwym ukoronowaniem końca pierwszej połowy półrocza, jak i kilku miesięcy naszej znajomości. 

- Ciel, przyznaj, że ładna. - dziewczyna nadęła policzki, obrażona z powodu braku uwagi blondyna. 

Zwróciła się o opinię do mnie, przez co nachyliłem się nad witryną obok niej, oglądając ozdobę. No cóż, nie można było jej odmówić szyku i elegancji, nawet, jeśli nie była ona w moim typie. 

- Naprawdę bardzo ładna. - przyznałem po chwili. - Gwiazdy to taki ciekawy i niestarzejący się motyw. 

- Widzisz, Alois? No piękna jeeest. - dziewczyna pociągnęła chłopaka za rękaw bluzy, na co ten spojrzał na nią z cichym westchnięciem, całkowicie skupiając wzrok na nastolatce. 

Wydawało mi się, że w ostatnim czasie układało się między nimi. Wydawali się niezwykle zbliżyć do siebie przez ten czas, mimo, że całkiem niedawno zacieśnili znajomość. Szczerze mówiąc cieszyło mnie to. I nie do końca z powodu jedynie tego, że oboje wydawali się dzięki temu szczęśliwsi. Na rękę było mi to, że gdy oni gawędzili ze sobą, ja miałem nieco czasu dla siebie. Doprawdy komfortowym było, gdy na spokojnie mogłem zbierać rozbiegane myśli, podczas, gdy oni zajmowali się sobą. Na szczęście znali umiar, przez co i mnie mimo wszystko dość często angażowali w rozmowy. Nie czułem się odosobniony.

- Ładna, ładna. - powtórzył chłopak. - Wejdziemy do środka?

- Jasne. - odpowiedziała dziewczyna, po czym zwróciła się do mnie. - Też idziesz? 

- Nie, nie, ja zaczekam. - uśmiechnąłem się do nich, patrząc, jak ta dwójka znika po chwili we wnętrzu sklepu jubilerskiego. 

Gdy zostałem sam, oparłem się o szybę witryny i rozejrzałem po otoczeniu. Było dziś naprawdę sporo ludzi, ale trudno się dziwić, w końcu już jutro były święta. Wszyscy uwijali się jak w ukropie, aby tylko kupić swoim bliskim jak najtrafniejsze podarki. I ja byłem dzisiaj w galerii między innymi w celu znalezienia jakiegoś godnego uwagi prezentu. 

Wraz z Sebastianem ustaliliśmy już wcześniej, że nie świętujemy gwiazdki. Obaj byliśmy ateistami, a co za tym idzie dzień dwudziestego czwartego grudnia zamierzaliśmy spędzić przy jakimś dobrym jedzeniu i zabawnej komedii. Dlatego więc odpadało głowienie się nad prezentem z tej okazji, jednak nie zapominałem o urodzinach czarnowłosego, które wypadają już pierwszego stycznia. 

Nie zrezygnowałem z pomysłu, aby podarować mu coś wyjątkowego, jednak przez ten czas wbrew moim oczekiwaniom nie wymyśliłem nic godnego uwagi. Byłem w kropce, a czas leciał nieubłaganie. Do tego wiedziałem, że muszę już dziś zdecydować co chciałbym mu dać, ponieważ w najbliższych dniach może nie być czasu, aby znów wybrać się do sklepu. 

- Ciel! Ciel! Patrz! - usłyszałem po chwili rozemocjonowany głos Sullivan. Nie spostrzegłem nawet, gdy ta wraz z Aloisem wyszła ze sklepu. - No cudowna jest. 

CZAS PRZESZŁY || SEBACIELWhere stories live. Discover now