Rozdział XIX

261 40 15
                                    


Wraz z Aloisem wszedłem do sklepu, gdzie tak, jak miałem w zwyczaju, zacząłem rozglądać się po półkach. Cały czas niezwykle wiele rzeczy mnie fascynowało i ciekawiło. Czułem się niemalże jak małe dziecko, które cieszy się rzeczami niezwykle codziennymi dla dorosłych już ludzi. 

- Bierz co chcesz, na mój koszt. - zaoferował blondyn, chodząc między kolejnymi alejkami, a ja krok w krok za nim, aby się nie zgubić. 

On również rozglądał się po półkach, aby od czasu do czasu wziąć coś z nich, obejrzeć, a potem na powrót odłożyć. 

- Wszystko wszystko? - zapytałem, zrównując z nim po chwili kroku. 

- Wszystko wszystko. Na znajomych się nie oszczędza. - stwierdził szlachetnie, uśmiechając się do mnie delikatnie. Postarałem się to odwzajemnić, jednak jak zawsze wyszedł mi jedynie niezidentyfikowany grymas. 

Skoro jednak już mi zaproponował, zacząłem się rozglądać w poszukiwaniu czegoś, co skusiłoby mnie swoim wyglądem. Problem leżał w tym, że wszystko wydało mi się niezwykłe i godne kupna. 

- Jadłeś kiedyś kwaśne żelki? - zapytał blondyn, najwyraźniej widząc moje niezdecydowanie. 

- Nie jadłem. - przyznałem, przez co ten wziął jedno opakowanie z półki. 

- Skąd ty się urwałeś. - westchnął ciężko. - Weź jeszcze sobie coś do picia, jakąś colę czy coś. 

- Co to cola? 

- Taki słodki, czarny napój. Jej też nigdy nie piłeś? - podpytał, na co pokręciłem głową. - Musiałeś mieć naprawdę ubogie dzieciństwo. No ale cóż, skoro nie piłeś, to warto by było spróbować. 

Złapał mnie za nadgarstek i poprowadził na dział ze słodkimi, gazowanymi napojami. Tam ukazał mi się stos puszek i plastikowych butelek z kolorowymi, zachęcającymi do kupienia etykietami. 

- Skoro nigdy nie piłeś, to ja polecałbym ci o tą, klasyczną. - wskazał na napój w czerwonej puszce. - Choć przyznam, że wiśniowa również jest niczego sobie. 

Po tych słowach zamilkł i czekał jedynie na mój werdykt względem tego, na co się zdecyduję. W końcu padło na tą klasyczną colę, z którą udaliśmy się do kasy, tak samo, jak z resztą rzeczy. Tam, tak samo jak wtedy z Sebastianem, w oczy rzuciła mi się jedna rzecz widoczna przy kasach. Był to karton, a w tym kartonie znacznie więcej mniejszych kartoników. Wziąłem jeden i pokazałem Aloisowi. 

- Co to? - zapytałem, licząc na to, że powie mi co to za cukierki, mentosy, czy inne słodycze. W końcu logicznym było dla mnie, że skoro stoją przy słodyczach i mają nadruk owoców, to są czymś słodkim. 

Niestety zawiodłem się reakcją blondyna, bo zrobił on to samo, co Sebastian. Spojrzał na mnie, spojrzał na pudełko w mojej dłoni, po czym zaśmiał się, zakrywając jednak usta dłonią, aby nieco stłumić tą reakcję. 

- Naprawdę nie wiesz? Ludzie w twoim wieku już powinni zdawać sobie z tego sprawę. - powiedział, wyglądając na szczerze rozbawionego. Co w tym było takiego śmiesznego, że kolejna osoba reagowała w ten sposób? 

- Nie wiem, możesz mi wytłumaczyć. - mruknąłem, widząc, jak blondyn płaci za nasze zakupy. Po tym złapał mnie za rękę i pociągnął na dwór. Chyba naruszanie przestrzeni osobistej drugiego człowieka było głęboko zakorzenione w jego naturze. 

 - Wytłumaczę ci, ale najpierw spróbuj. Jestem ciekaw twojej reakcji, skoro pijesz pierwszy raz. - otworzył puszkę, a następnie mi ją podał. 

CZAS PRZESZŁY || SEBACIELWhere stories live. Discover now