Rozdział XI

351 40 7
                                    


- Sebastian, dlaczego tyle się uczysz? - zapytałem chłopaka, gdy ten siedział przy stole w salonie, czytających informacje z kilku otwartych przed nim książek. 

Notował przy tym zawzięcie, wychwytując najważniejsze, mogące mu się potem przydać informacje. W tym czasie ja pozwoliłem sobie zasiąść obok i przyglądać się temu zjawisku, czemu chłopak najwyraźniej nie miał sprzeciwów. 

- Muszę się tyle uczyć. Niedługo mam egzaminy. - powiedział, a ton jego głosu wskazywał na zmęczenie i to, że raczej niezbyt cieszy go wizja testów. 

- To jakieś egzaminy końcowe, czy coś? - zapytałem, myśląc, że skoro tak pilnie studiuje kolejne książki, to musi być to sprawa życia i śmierci, a na pewno studiów. 

- Tak, od nich zależy, czy dostanę prawo do wykonywania zwodu. - mówiąc to, cały czas przepisywał rzeczy do zeszytu, zadziwiając mnie tą podzielnością uwagi. 

- Dlaczego w wakacje? Co prawda prawie koniec, ale czy studia obowiązują nawet w tym okresie?

- Zaoczne na które chodzę tak. Wiesz, to jak najszybsze gonienie z materiałem. Przez moją sytuację rodzinną i majątkową chciałbym skończyć studia jak najszybciej, aby móc zacząć pracować na poważnie. Taki sposób mi to ułatwia. 

- Przecież praca w kawiarni to poważna praca. - delikatnie przekręciłem głowę na bok. 

- Bardziej dorywcza, taka, aby jedynie przetrwać od pierwszego do pierwszego. Szczególnie, że od pewnego czasu mam jeszcze wymagającego dzieciaka na utrzymaniu. - powiedział, spoglądając na mnie sugestywnie. 

- Co? Że niby ja? Sam mnie chciałeś! - prychnąłem, krzyżując ręce na piersi w geście całkowitego zdegustowania jego postawą. - Teraz cierp. 

- Cierpię, ale bardziej mój portfel cierpi. - parsknął czarnowłosy, zamykając jedną z książek. - Dlatego właśnie możliwość szybszego pójścia z materiałem umożliwi mi nieco lepsze zarobki w krótkim czasie. Cieszę się, że jest taka możliwość, nawet jeśli nauki dużo. 

- A co tak w ogóle studiujesz? - postanowiłem spytać, uznając, że to dość rzeczowe i o dziwo niezadane jeszcze pytanie. 

- Prawo. Jestem na trzecim roku. - odpowiedział nieśpiesznie, przecierając zmęczone oczy.

- To chyba dość ambitny kierunek. - stwierdziłem po chwili. Skoro tyle się uczył, to na pewno ambitny. - Ile ci jeszcze lat zostało? 

- To ostatni rok, ostatnia prosta. - uśmiechnął się lekko. - Zdam i będzie spokój. Chyba, że potem będę chciał dodatkowo zrobić magisterkę. 

- Myślę, że to moment, w którym możemy przerwać. Brzmi strasznie. - powiedziałem, słysząc liczbę lat i coś takiego, jak magisterka. Założę się, że do tego też trzeba było dramatycznie dużo nauki. - A co jak nie zdasz egzaminów? 

- Jakbym nie zdał, musiałbym powtarzać rok przed dostaniem zawodu. A ja wolałbym jednak zdać, więc staram się. Jesteś dla mnie póki co dodatkową motywacją, szybko zbankrutuję jeśli z mojej pensji kelnera będę kupował herbaty za dziesięć funtów. 

- Będziesz mi to teraz wypominał? - spojrzałem na niego zirytowany. 

- Jak najbardziej. - powiedział, chcąc mnie zapewne jeszcze bardziej podjuszyć. Dlaczego nie mógł wyzbyć się nawyku droczenia ze mną, skoro z taką łatwością odeszły jego demoniczne cechy? 

- Jesteś okropny. 

- Schlebia mi to. - uśmiechnął się pod nosem, składając książki na jeden stos. Po chwili oparł łokieć o blat stołu, a głowę na dłoni, przyglądając mi się z ciężkimi do wykrycia emocjami. - Wiesz, mam pomysł. Ostatnio to ja cię wszystkiego uczę. A gdybyś ty mnie czegoś nauczył o swoich czasach? Słabo sobie radzę z historią. 

CZAS PRZESZŁY || SEBACIELWhere stories live. Discover now