Rozdział X

367 44 4
                                    


Nie musiałem długo czekać na to, aby znów znaleźć się w pracy wraz z Sebastianem. Odwiedziłem restaurację zaledwie dwa dni potem, jednak tym razem zamiast siedzieć w pokoju, zostałem zwerbowany do pracy na kuchni. Jako, że zgodnie ze słowami Sebastiana nie posiadałem praktycznie żadnych umiejętności czy to kulinarnych, czy potrzebnych w rozmowie z klientem, zostałem powołany do pracy na zmywaku. 

Nie szło mi najlepiej, dość mozolnie wykonywałem swoją pracę i zastanawiałem się za jakie grzechy, nie stawiając się jednak wydanym odgórnie rozkazom. Dzięki temu mogłem przynajmniej nieco poobserwować jak wygląda robota w restauracji ''od kuchni'', i to dosłownie. 

Jak się okazało, cały zastęp shinigami znalazł pracę w tym miejscu. William wszystkiemu przewodniczył, a Ronald był jego prawą ręką. Reszta kucharzy była mi nieznana, natomiast za kelnerów robił Sebastian i Grell. Czasem przyłapywałem czarnowłosego na tym, że gdy oddawał na kuchnię zamówienia zerkał na mnie, jakby chcąc sprawdzić, jak sobie radzę. 

- Ciel, masz chwilę przerwy. - poinformował mnie Ronald, dzięki czemu po trzech godzinach stania i pracy mogłem sobie w końcu nieco odsapnąć. 

Korzystając z okazji opuściłem gorącą kuchnię pełną zapachów i rozmów, zamiast tego udając się na główną salę. Tam przysiadłem w rogu i nie rzucając się w oczy, pozwoliłem sobie na dokładne obejrzenie miejsca pracy Sebastiana. 

Widać było, że restauracja nie była pierwsza lepsza. Kryształowe żyrandole, porządne krzesła i stoły oraz czerwony dywan, jakim usłana była posadzka, sprawiały wrażenie miejsca wystawnego i uroczystego. Nawet goście ubrani byli w dość odświętne stroje, gdy przy wesołej aczkolwiek dość cichej rozmowie spożywali posiłek. 

W międzyczasie zdjąłem z siebie bluzę przemoczoną od wody, jaka niefortunnie podczas mojej pracy chlapała mi na ubranie i pozostałem przez to w samej koszulce na krótki rękaw. Sprawiło to, że poczułem na skórze przyjemne promienie słońca wpadające przez jedno z dużych okien. Blask skupiony w jednym punkcie dał mi ciepło i przypomniał znów o Londynie z czasów, jakie gościły w większości w mojej pamięci. 

Końcówka lata dawała mi zawsze możliwość przyjemnych spacerów, podczas których zażywałem słońca, którego tak łaknęła moja blada skóra. Urządzałem też wtedy polowania czy częściej niż trzeba było chodziłem do sklepów Fantomu, chcąc ujrzeć skąpane w blasku siedziby mojego imperium, tak, jak teraz otulona blaskiem została ta sala. 

Z rozmyślań na temat dawnych czasów wyrwał mnie Sebastian. Widok chłopaka chodzącego od stolika do stolika wydał mi się na tyle ciekawy, że chwilowo skupiłem na nim wzrok. Z uśmiechem przyjmował kolejne zamówienia i mimo nawału pracy nie pokazywał po sobie cienia zmarnowania. To chyba właśnie była moc obecnego Sebastiana. Choćby padał z nóg, jego zachowanie się nie zmieni. 

Potem mój wzrok powędrował na Madame Red. Kobieta stała w rogu sali, wraz z inną skrzypaczką wygrywając przyjemne dla ucha melodie. Tak jak mi ostatnio mówiła, gościła klientów muzyką kojącą zmysły i rozleniwiającą do granic możliwości. Cichy szmer skrzypiec rozchodził się po okazałym pomieszczeniu, odbijał od wystawnych ścian i wracał do słuchacza, pozwalając mu zatopić się bezgranicznie w spokojnym takcie. 

Zapewne moje myśli znów wróciłyby do XIX-wieku, gdy to w równie wystawnych salach również słuchałem gry i śpiewu, będąc otoczonym bez eleganckich ludzi, jednak ktoś w porę mi przerwał. Jak się okazało, miałem wrócić na kuchnię. 

***

- Brawo, Ciel. Twoje pierwsze w życiu zarobione przez ciebie pieniądze, no nie? - powiedział z uśmiechem Sebastian, gdy wspólnie wracaliśmy do domu, a raczej jechaliśmy w jeszcze jedno tajemnicze miejsce. 

CZAS PRZESZŁY || SEBACIELKde žijí příběhy. Začni objevovat