Rozdział XVII

296 43 7
                                    


- Co ty sobie myślałeś, Ciel? - pytał Sebastian, gdy wspólnie wracaliśmy do domu. 

Chłopak nie był ucieszony z moich wybryków, które nastąpiły w końcu już pierwszego dnia. Ani trochę nie dziwiłem się jego słabemu nastrojowi, w końcu posłał mnie do szkoły z moją obietnicą, że postaram się być grzeczny. 

- Nie wiem. Tak po prostu wyszło. - westchnąłem, opierając głowę na dłoni. - Obiecuję, że więcej tak nie zrobię. 

- Póki co i tak zrobiłeś to już raz i o jeden raz za dużo. Powinieneś się cieszyć, że dostałeś jedynie uwagę. - ostrzegł Sebastian, w pewnym momencie przerywając besztanie mnie. Jego wzrok powędrował na panel kontrolny przed kierownicą. 

- Co jest? - zapytałem, widząc jego zaniepokojony wyraz twarzy. 

- Nic takiego, nie martw się. - odrzekł, jednak już po chwili okazało się, że jednak mam się czym martwić. 

Silnik auta na początku zgasł, potem znów się odpalił, a następnie zgasł kolejny raz i to niestety doszczętnie. Widziałem zaniepokojenie na twarzy Sebastiana, ale i spokój, jakby nie pierwszy raz miał taką sytuację. Na początku sprawdził jak ma się stan paliwa, następnie przejrzał inne wskaźniki, po czym z ciężkim westchnięciem otworzył drzwi auta. 

- Wysiadaj. - powiedział, samemu opuszczając pojazd. 

Ja, zgodnie z jego poleceniem, wysiadłem z auta i rozejrzałem się po miejscu, w którym stanęliśmy. Była to bardzo mało ruchliwa ulica gdzieś na przedmieściach. 

- Musimy zepchnąć samochód na pobocze. - stwierdził czarnowłosy, podchodząc od tyłu do pojazdu. 

- Przecież jest za ciężki. - zaprotestowałem, opierając się rękami o bagażnik, tak samo jak czarnowłosy. 

- Nie jest, robiłem to już kilka razy. Pójdzie w miarę łatwo, szczególnie, że mam ciebie do pomocy. - powiedział i zaczął pchać auto, a ja, chcąc nie chcąc, pomogłem mu w tym. 

Wbrew jego słowom wydawało mi się, że zajęło nam to wieki i z prawdziwą ulgą odetchnąłem, gdy udało nam się umieścić pojazd na poboczu. Sebastian zaciągnął wtedy ręczny hamulec i włączył światła awaryjne, po czym podszedł do przodu pojazdu i uchylił klapę. Wraz z tym ze środka buchnął obłok czarnej pary, dając jasno do zrozumienia, że na obecną chwilę to auto już nigdzie nie pojedzie. 

***

- Nie ma co, nieźle zaprawiłeś to auto. - stwierdził mechanik, grzebiąc pod maską wiekowego pojazdu. 

Obecnie wraz z Sebastianem znajdowałem się w warsztacie, gdzie przybyliśmy po odholowaniu samochodu. Od tamtego czasu minęło trochę czasu i obecnie czekaliśmy na ''diagnozę'' stanu maszyny. 

- Wiesz dobrze, że ja nie zrobiłem nic, co by się do tego przyczyniło. - westchnął ciężko czarnowłosy, przecierając zmęczone oczy. 

Mechanik tymczasem wyprostował się i otarł czarne od brudu ręce o równie umorusany smarem i olejem fartuch. Następnie zamknął klapę samochodu, która opadła z głuchym trzaskiem, ale i kliknięciem oznaczającym poprawne się jej zamknięcie. 

- Pięć stów. - powiedział, przez co od razu Sebastian się obruszył. 

- Że ile? Ostatnio płaciłem ci mniej, mimo, że wymieniałeś trzy części. - czarnowłosy skrzyżował ręce na piersi, patrząc z niezadowoleniem na mężczyznę. 

- Mechanika samochodowa nie działa na ilość, Sebastianie. Mógłbym ci wymieniać dziesięć części, ale zmiana takiej skrzyni biegów może być kilka razy droższa. Nie ja ustalam ceny części do tych wiekowych gratów, a i pracować nie będę za darmo. - wziął z blatu stołu ścierkę i otarł nią dłonie, tak, jakby nie zrobił tego wcześniej o materiał fartucha. Tym razem jednak oczyścił je nieco bardziej. - Pięćset dwadzieścia i już jutro będziesz miał w pełni sprawne auto z powrotem. 

CZAS PRZESZŁY || SEBACIELWhere stories live. Discover now