Rozdział VIII

349 48 9
                                    


Kolejnego dnia przeżyłem szok. Patrzyłem na Grella jak na zjawę, gdy ten ubrany w strój kelnera lepił się do Sebastiana, pytając przy tym ''kim jest ten dzieciak z tobą, Sebuś?''. Skąd, do cholery, on się tu wziął? Nie spodziewałem się takiej rewelacji, już odkrycie Sebastiana w tym świecie było wystarczająco wstrząsające. Tymczasem wyglądało na to, że bogowie śmierci również odnaleźli się w tym wieku. 

- Grell, zostaw go. - po chwili podszedł do nas dobrze mi znany, blondwłosy shinigami, który sprawnie odciągnął czerwonowłosą istotę od mojego tymczasowego opiekuna. On za to ubrany był w biały fartuch sugerujący, że zajmuje rolę kucharza. - Sebastian, wiesz dobrze, że dzieci zostawiamy z niańkami. 

- Ciel nie sprawi problemów, dość niespodziewanie miałem się nim zająć. - wyjaśnił chłopak, zakładając specjalny fartuch z logiem restauracji, taki sam, jaki nosił Grell. Po chwili powiedział do mnie: - Przywitaj się ładnie.

- Dzień dobry. - mruknąłem w stronę Ronalda, który przyglądał mi się bacznie i Grella, który cały czas się wyrywał. W końcu został puszczony, wpadając przez to w ramiona swojego ''ukochanego'', który nie był jednak zbyt ucieszony takim rozwojem sytuacji. 

- Dzień dobry. - blondyn obszedł mnie dookoła, mierząc uważnie wzrokiem. Wyglądał trochę jak łowca uważnie obserwujący swoją przyszłą ofiarę. - Możliwe, że będziesz mógł się przydać. 

- Nie sądzę, ma dwie lewe ręce. - fantazje chłopaka zepsuł Sebastian, który objął mnie ramieniem. 

- Szkoooda. Przydałaby się pomoc. - blondyn oparł się o ścianę, krzyżując ręce na piersi. 

Postanowiłem chwilowo nie czepiać się faktu nazwania mnie dzieckiem, co było dla mnie zazwyczaj dość nieznośne. Wygląda na to, że oni też byli ''normalni''. Ich oczy, mimo, że wciąż zielone, nie posiadały tak typowego dla shinigami blasku. Dodatkowo tak jak w przypadku Sebastiana, tak i u nich widać było ludzkie cechy. Czyżby cały mój świat przeprowadził się do XXI-wieku, gubiąc przy tym swoje niezwykłe właściwości? Czułem się jak w jakiejś słabej, niskobudżetowej komedii. 

- Nie wolno wyzyskiwać dzieci, Ronald. Ciel sobie grzecznie poczeka w pokoju służbowym aż do ukończenia mojej zmiany. - powiedział czarnowłosy, prowadząc mnie do wcześniej wspomnianego pomieszczenia. 

Pokój okazał się dość przytulny i duży, z kanapą i dwoma fotelami oraz stołem, na którym stała salaterka z cukierkami. Ostatni raz spojrzałem na zawiedzionego brakiem odciążenia w robocie Ronalda i Grella, który przy próbie pójścia za Sebastianem został pociągnięty przez swojego towarzysza za włosy. Po tym wraz z moim opiekunem wszedłem do pokoju. 

- Kiedy kończysz swoją zmianę? - zapytałem, siadając na kanapie w typowej dla mnie pozycji, czyli z założoną nogą na nogę. 

- Za sześć godzin, nie wynudzisz się zbytnio do tego czasu? - zapytał, patrząc na mnie ze swoistą troską. Czasem miałem wrażenie, że jestem w jego oczach faktycznie jak małe dziecko pozostawione pod jego opieką albo piesek, którym musiał się jak najlepiej zająć. 

- Powinienem wytrzymać. - zjadłem jednego cukierka z salaterki, opierając się wygodniej o wezgłowie kanapy. 

Nie zorientowałem się nawet, gdy Sebastian opuścił pokój, a ja zostałem całkiem sam. Teraz miałem czas tylko dla siebie, który mógł być owocny w przemyślenia, szczególnie po tym, co odkryłem. Więc świat ten jest jak odbicie mojej rzeczywistości, tyle, że we współczesnych barwach? I czy wszystkie osoby z mojego otoczenia się tu znajdują? Czy spotkam je z czasem? 

Miałem zbyt dużo pytań, a zbyt mało odpowiedzi. Nie lubiłem czegoś nie wiedzieć, tymczasem w obecnej sytuacji było niewyobrażalnie dużo niewiadomych. 

CZAS PRZESZŁY || SEBACIELOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz