9

22 1 0
                                    


PETER

- Witam, jest szósta czterdzieści, dwudziesty trzeci kwietnia, temperatura wynosi osiemnaście stopni na zewnątrz i dwadzieścia w pomieszczeniu – J.A.R.V.I.S był teraz również budzikiem chłopaka, do którego jeszcze nie przywykł.

- Dziękuję – odpowiedział i powoli podniósł głowę z poduszki. Wziął telefon do ręki i przeczytał wiadomości. Nic specjalnego. Tylko May życząca mu dobrego dnia i Ned coś tam o nowej grze. Wstał i poszedł do łazienki. Od razu poszedł pod prysznic. Był wykończony. Po spotkaniu ze znajomymi musiał iść na patrol. Stark poszedł z nim i dlatego zajęło mu to więcej czasu niż zazwyczaj. Dużo rozmawiali, o szkole, ludziach, potem nawet o filmach. Wyszedł z pod prysznica i założył niebieską bluzę z logiem szkoły oraz czarne spodnie i adidasy w tym samym kolorze. Włosy wysuszył i roztrzepał ręką tak jak zawsze. Wziął plecak i wyciągnął z niego laptopa. Wgrał na szybko jakieś potrzebne pliki takie jak na przykład system kostiumu i coś na fizykę. Obiecał dzisiaj zostać z MJ po lekcjach pomóc jej z czymś czego nie rozumie. Kiedy skończył, wpakował laptop, założył plecak na ramię i spojrzał szybko w lustro. Wyglądał nieźle. Wrzucił telefon do kieszeni spodni i opuścił pokój. Jego celem była kuchnia. Na miejscu spotkał Natashę, chwilę potem wszedł Banner.

- Dzień dobry. – powiedział lekko zawstydzony, cud że się nie jąkał. Odłożył plecak i zajrzał do lodówki. Znalazł zakupy od May i wyciągnął mleko oraz płatki.

- Ktoś tu wcześnie wstaje – powiedziała Wdowa – Panowie, coś się pali?

- A ty? Czemu wstałaś? – odgryzał się Banner. Peter zaczął od zrobienia kawy. Natasha spojrzała na niego oczekując odpowiedzi.

- Mam szkołę. Zawsze tak wstaję – oparł już luźniej i włączył czajnik.

- Ach, no tak. – kobieta skierowała swój wzrok na Bannera i wzięła kęs swojej kanapki. – Jeżeli Cię to interesuje to wstałam sobie na trening żeby zdążyc przed Stevem. – powiedziała spokojnie. Bruce nie odezwał się już jakby poczuł się urażony. Nastąpiła cisza, ale nie niezręczna. Spokojna i spowodowana tym że każdy z nich był za bardzo zaspany na prowadzenie konwersacji. Peter dokończył robić napój i zabrał się za jedzenie płatków. W międzyczasie dostał wiadomość od Neda że widzą się jak zawsze przed szkołą a jak go nie będzie to znaczy że się spóźni. Typowy Leeds. Dokończył płatki i dopił kawę. Schował naczynia do zmywarki i wychodząc rzucił uśmiech współlokatorom.

- Powodzenia w szkole, młody! – rzucił na odchodne Bruce, a Wdowa kiwnęła głową na znak że przyłącza się do gestu.

- Dzięki – uśmiechnął się jeszcze szerzej – Wzajemnie! – rzucił i poszedł. Dopiero jak usłyszał śmiech kobiety uświadomił sobie jak głupie było to co powiedział. Oni nie chodzą do szkoły! Trudno, spokojnie. Przywykł już do tego typu sytuacji. Wyszedł z budynku i od razu odnalazł samochód oraz Happiego. – Hej, Happy – przywitał się.

- Naciesz się, po szkole odbiera Cię Tony – mężczyzna gestem wskazał mu żeby wsiadał – Ja mam inne zadanie – dopowiedział.

- Okej. Zatem będę się napawać twoim towarzystwem tak żebym nie umarł potem z tęsknoty – podczas wypowiadania tych słów, szczęka Petera zaczęła go boleć od uśmiechania się.

- Od kiedy ty się zrobiłeś ironiczny? Stark Cię zepsuł – stwierdził Happy i odjechali. Droga do szkoły minęła im spokojnie, Happy miał dobry humor podobnie jak chłopak więc żartowali sobie i rozmawiali luźno. Peter zastanwiał się kiedy podejście Hogana do niego się zmieniło (ciągle miał mu za złe że ignorował jego wiadomości) ale bardzo mu to odpowiadało. Zależało mu na dobrych relacjach z każdym współlokatorem jeżeli to możliwe. Kiedy dojechali, chłopak wysiadł z samochodu.

BROKEN - spider-man fanfictionWhere stories live. Discover now