47

3 0 0
                                    

MIA

Powoli otworzyła oczy, jednak oślepiona przez jasne światła przymrużyła je zanim się przyzwyczaiła do oświetlenia. Chwilę jej zajęło zorientowanie się w sytuacji, w której się znajdowała. Usiadła na pryczy, na której leżała i od razu rozpoznała że siedzi w szpitalnym skrzydle Quinjeta. Potem uderzyły ją wszystkie wspomnienia przed tym jak straciła przytomność i potem, zanim Banner ją uśpił. Musiała mocno oberwać bo ciągle była słaba. Ale tego nie pamiętała, wszystko przed przybiciem Petera było zamazane w jej pamięci. Peter! Na przypomnienie sobie o chłopaku dziewczyna wykonała gwałtowny ruch aby wstać, jednak uniemożliwiła jej to kroplówka do której była podpięta.

- Musisz odpoczywać – usłyszała przyjemny głos od strony wejścia i spojrzała w tamtą stronę. Doktor Chen, przynamniej miała pewność ze opiekuje się nią ktoś kwalifikowany. Bruce pewnie był potrzebny w walce jako duży zielony.

- Czy oni...co się...wygraliśmy? – plątał jej się język, nie wiedziała tez jak długo spała. Może minęły godziny, dni, a nawet tygodnie.

- Spokojnie, nie denerwuj się – po słowach kobiety, Mia od razu wyczuła że coś jest nie tak – Połóż się jeszcze – doktor do niej podeszła i położyła dłoń na jej czole, zmuszając ją do wylądowania z powrotem na pryczy.

- Co się stało? – zapytała już bardziej zdenerwowana nastolatka – Ile spałam? Czy wszyscy są cali? Czy to już koniec? – mnóstwo pytań na które chciała znać odpowiedź. Głównie chciała wiedzieć czy z Peterem jest wszystko w porządku i znowu go przytulić. I najlepiej nie puszczać. Nigdy.

- Caiden on... - Chen chwilę się zawahała zanim dokończyła zdanie – On wziął zakładnika i...

- W porządku – przerwał jej męski, silny głos. W drzwiach stał sam Tony razem z Natashą. Oboje byli lekko poturbowani ale nie mieli poważniejszych obrażeń. Mia na sam ich widok odetchnęła lekko z ulgą – Zajmiemy się tym – ojciec dziewczyny skinął na doktor, by opuściła pomieszczenie, co z resztą ona zrobiła. Stark podszedł do córki i pogłaskał ja po głowie. Nat stanęła pod drugiej stronie i złapała ją za dłoń.

- Dobrze że chociaż jedno z was jest przytomne – powiedziała cicho, potem spotkała się z groźnym wzrokiem Tonego i uśmiechnęła się lekko do dziewczyny.

- Co masz na myśli? Jedno z nas? – Mia ponownie się podniosła.

- Posłuchaj – zaczął Tony, a Wdowa mocniej ścisnęła jej dłoń. Dziewczyna poczuła gule w gardle, czuła że to co zaraz usłyszy nie będzie przytomne – Walczyliśmy, Caiden zaatakował Petera jego własnymi wspomnieniami – przerwał na chwilę. Mia wiedziała o co chodzi, sama przez to przechodziła więc tylko lekko kiwnęła głową – Chyba zobaczył swoich rodziców bo kompletnie odpłynął – dodał mężczyzna.

- Odbiliśmy go – odezwała się Romanoff – I pokonaliśmy wroga.

- Ale? – dziewczyna wiedziała ze zaraz będzie coś co zepsuje cały jej spokojny nastrój. Miała tylko nadzieję że jej koszmar nie zmieni się w rzeczywistość.

- Młody się nie obudził – powiedział Tony. Mii zrobiło się niedobrze.

- Masz na myśli że jeszcze się nie obudził, prawda? – zadała pytanie, na które dobrze znała odpowiedź, ale nie przyjmowała jej do swojej świadomości. Kiedy zobaczyła jak jej ojciec zaprzecza ruchem głowy dostrzegła w jego brązowych oczach żal i smutek.

- Nie – odpowiedziała tylko i zaczęła energicznie machać głową – Nie, wy żartujecie. I wiecie co? – wstała i odpięła się od kroplówki – Macie naprawdę słabe poczucie humoru – dodała i zmierzyła w kierunku wyjścia z pokoju. Powstrzymała ją Natasha.

- Spokojnie – położyła dłonie na jej ramionach – Jego mózg jeszcze funkcjonuje, jest nadzieja – popatrzyła na dziewczynę w miłością i spokojem. Mia poczuła coś czego nie chciała czuć. Nadzieję. Uczucie, które ironicznie jest najbardziej beznadziejne ze wszystkich.

- Trzeba być gotowym na najgorsze – odezwał się Tony. Mia się do niego odwróciła powstrzymując łzy.

- Czy ty nie masz uczuć? – zapytała z żalem – Gdyby to nie był on tylko ja, wtedy byś przejął, ale Ciebie nie obchodzi jakiś nastolatek z Queens! Bo co? Bo nie jest twoim synem?

- Mia... - Wdowa podeszła do niej i złapała ją za ramię – Uspokój się...

- Nie – dziewczyna wyrwała rękę z uścisku kobiety i podeszła bliżej mężczyzny – Chcę żeby to usłyszał – stanęła tuż przed nim – Peter ma swoich przyjaciół i ma rodzinę. Rodzinę, która przeszła za wiele żeby stracić też jego – mówiąc to przypomniała sobie jak zdruzgotana będzie May jeżeli cokolwiek stanie się Parkerowi – On nie może umrzeć, jasne? On musi się obudzić – powiedziała słabszym głosem, przełykając gulę w gardle i ledwo powstrzymując płacz – Więc nie mów mi że mam przygotować się na najgorsze, skoro dopiero co go odzyskałam – skończyła i popatrzyła na ojca spodziewając się że zobaczy wściekłość w jego oczach. Jednak stało się coś czego się nie spodziewała. Tony pokonał dystans między nimi i przytulił ją. Wtedy w dziewczynie coś pękło i jej oczy zalały się łzami.

- Przepraszam, masz rację – powiedział cicho i pogłaskał ją po włosach – Musimy mieć wiarę – dodał i pocałował ją w czoło. Mia wydała z siebie cichy szloch i mocniej zacisnęła swoje dłonie na koszuli ojca. Chwilę tkwili w mocnym uścisku, w ciszy. Dziewczyna próbowała się uspokoić i poukładać swoje myśli. Ze wszystkim co wydarzyło się w ostatnich dniach jej życia trudno było się jej pogodzić. A gdyby nie poszli na ten głupi bal, ciągle wszystko było by jak dawniej. Jedyna dobra rzecz to fakt że uporali się ze wszystkim i jej jedynym zmartwieniem był jej nieprzytomny chłopak. Przynajmniej tak jej się wydawało że nim jest. Bo jak inaczej nazwać chłopaka, który wyznał jej że ją kocha i całował się z nią? Nieważne, pogada z nim o tym kiedy się obudzi. Właśnie. Nie JEŚLI tylko KIEDY się obudzi. Bo Peter się obudzi, prawda?

BROKEN - spider-man fanfictionWhere stories live. Discover now