49

2 1 0
                                    

PETER

Zamknięty w uścisku własnej matki, czuł komfort i ciepło jakiego nie czuł od momentu kiedy ją stracił. Ukradkiem spojrzał na mężczyznę obok, to był tata jakiego pamiętał. Zaczął się uśmiechać i łzy napłynęły do jego oczu. Odsunął się delikatnie od kobiety i zaraz wpadł w ramiona swojego ojca. Nie mógł uwierzyć, na początku myślał ze to wszystko tylko mu się wydaje. Ale mógł ich przytulić, poczuć ich dotyk co oznaczało że chyba działo się to naprawdę.

- Jak to jest możliwe? – zapytał, kiedy przywołał się już do porządku.

- Zawsze tu byliśmy – odpowiedział mu tata. Chłopak nie do końca zrozumiał – Wiemy że zawsze o nas myślisz – rozwinął.

- A my zawsze nad Tobą czuwamy – dodała jego mama.

- Chyba nie rozumiem – odpowiedział Peter – Skoro zawsze tu byliście, skoro żyjecie, dlaczego pozwoliliście mi myśleć że jest inaczej?

- Żyjemy, dopóki o nas pamiętasz – odpowiedzieli mu oboje rodzice razem. Peter zaczął podejrzewać ze coś jest nie tak. Być może jednak jest to nie zabawny dowcip jego umysłu. Caiden mocno za to oberwie. Chyba że jest jeszcze inna opcja.

- Czy ja umarłem? – zapytał, mimo że nie chciał znać odpowiedzi. A raczej bał się jej usłyszeć. Zobaczył jak jego mama kiwa powoli głową i jak uśmiech z jej twarzy zniknął.

- Ciało jeszcze żyje – odpowiedział ojciec – Ale im dłużej z nami rozmawiasz, tym większe prawdopodobieństwo że tutaj zostaniesz.

Słowa mężczyzny sprawiły że Peter poczuł się przytłoczony. Spotkanie z rodzicami znaczyło dla niego więcej niż cokolwiek innego i chciał z nimi zostać. Na zawsze. Jednak nie chciał umierać. Nie mógł zostawić May, Neda....i Mii. Dopiero co jej powiedział co czuje, nie może jej teraz zostawić.

- Ostatecznie będziesz musiał dokonać wyboru – z rozmyślań wyrwał go głos kobiety. Głos za którym tęsknił w każdej sekundzie, każdego dnia.

- Ale ja wcale nie chcę – odpowiedział. Momentalnie posmutniał. Los zesłał mu nową rodzinę, przyjaciół i dziewczynę jego marzeń, a teraz musiał wybierać między nimi i jego prawdziwą rodziną. Dlaczego wszystko musiało być tak skomplikowane? Poczuł poklepanie po ramieniu i spojrzał w tamtym kierunku. Był to jego tata.

- Jestem pewien, że twoi przyjaciele zrozumieją twój wybór – odezwał się, jednocześnie sugerując co Peter powinien wybrać.

- A co z May?

- Będzie trochę załamana, ale nie będzie sama – odpowiedziała jego mama – Avengers się nią zaopiekują, nic jej nie będzie.

Słowa rodziców dały chłopakowi do myślenia. Ewidentnie chcieli żeby wybrał ich, za co nie można ich obwiniać. Każdy rodzic chce mieć swoje dzieci przy sobie. Jednak wybór ten, oznaczał śmierć i opuszczenie życia, które mimo wszystko bardzo lubił. I kochał ludzi, jacy w nim byli.

- Hej Pete – usłyszał, jednak ten głos nie należał do żadnego z jego rodziców. Doskonale wiedział czyj był ten głos i jego serce zaczęło bić szybciej - Nie wiem czy mnie słyszysz, ale wygraliśmy – uśmiechnął się na słowa dziewczyny. Skoro wygrali to znaczy ze wszystko się ułożyło, ze była bezpieczna – Wygraliśmy... - wyraźnie było słychać że jej głos się łamał, na co Peter poczuł jak jego serce pęka. Chciał ją przytulić, powiedzieć że wszystko jest okej. – Proszę Cię...jeżeli mnie słyszysz. Wróć do mnie, nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.

- Zdaje się że komuś bardzo na Tobie zależy – skomentowała jego mama i puściła mi oczko.

- I nie brzmi ona wcale na May – dodał mężczyzna obok i uśmiechnął się.

- Mia... - to było wszystko co Peter był w stanie powiedzieć – Jest cała i zdrowa – odetchnął z ulgą.

- Nie brzmiała jakby wszystko było w porządku – dodał jego ojciec. Chłopak kiwnął głową i ponownie posmutniał. Ostatnie czego chciał to żeby dziewczyna była nieszczęśliwa, a już na pewno z jego powodu.

- Jak nie chcesz wrócić dla mnie, to zrób to dla May... i Neda – ponownie się odezwała – Tylko, błagam, obudź się.

Słowa dziewczyny sprawiły że Peter poczuł nieprzyjemne uczucie w sercu. Czuł się winny, że pozwolił by dziewczyna poczuła się przez niego opuszczona i przez to że nie potrafił zdecydować czy chce do niej wrócić czy nie. Słowa Mii powtarzały się co jakiś czas, coraz cisze, w końcu chłopak nie mógł jej kompletnie usłyszeć.

- Co się stało? – spanikowany chłopak odwrócił się do rodziców – Dlaczego już jej nie słychać?

- Twoje ciało zaczyna podejmować decyzje za Ciebie – odpowiedź jaką dostał do ojca, nie była tym co chciał usłyszeć – Wiesz jak to jest, kiedy głowa nie umie zdecydować kierujesz się sercem. Twoje właśnie podjęło decyzję za Ciebie. Zaraz przestanie bić.

Peter poczuł jak jego oczy zrobiły się mokre. Nie potrafił wybrać, jednak gdy uświadomił sobie że jeszcze tyle życia było przed nim i że nawet nie zdążył zapytać Mii czy może zostać jej chłopakiem. Wtedy uświadomił sobie że tak naprawdę chce podjąć decyzję.

- Przepraszam was – powiedział i popatrzył na swoich rodziców. Powstrzymywał się od płaczu, raz już ich stracił i nie chciał znowu tego przeżywać.

- Zawsze jesteśmy przy Tobie – odpowiedziała mu mama i pokazała na swoje serce. Chłopak uśmiechnął się słabo przez łzy – Jeszcze się spotkamy – dodała kobieta i objęła go.

- Idź do dziewczyny – odezwał się ojciec i przyłączył się do uścisku – Bardzo jej na Tobie zależy.

Peter uśmiechnął się lekko i kiwnął głową. Potem zobaczył jak sylwetki jego rodziców rozpływają się w powietrzu.

Światło w pomieszczeniu oślepiło go od razu jak powoli uchylił powieki. Jęknął cicho i zamknął z powrotem oczy. Wrócił. Żył. I nie ważne jak bardzo się tego powodu cieszył, czuł ból po rozstaniu z rodzicami i miał ochotę płakać. Usłyszał że ktoś szybko otworzył drzwi i powoli spojrzał w tamtym kierunku. Mia podbiegła do niego tak szybko jak mogła i jej oczy zalały się łzami.

- Wróciłeś – powiedziała cicho i uśmiechnęła się szeroko, po czym zaczęła mocniej płakać. Peter złapał delikatnie jej dłoń i ścisnął ją słabo.

- Wróciłem.

BROKEN - spider-man fanfictionWhere stories live. Discover now