7

20 1 0
                                    


- Spakowałeś już wszystko? Masz tu jeszcze parę rzeczy – na łóżku Petera wylądował stos koszulek i skarpetek. – Chcesz coś na drogę? Albo przed drogą coś zjeść?

- May, spokojnie. Nie będę daleko – chłopak złapał rękę cioci. Usiedli razem na łóżku. – Będę wpadać, obiecuję. Zawsze kiedy mnie będziesz potrzebować, będę przy Tobie. - dał kobiecie buziaka w policzek. – Jak wolisz żebym został to zostanę.

- Nie robiłabym Ci nadziei gdybym nie była pewna że oboje sobie poradzimy- uśmiechnęła się – Po za tym wiesz że zrobię wszystko by Cię uszczęśliwić. – wstała i wyszła z pokoju. Peter kontynował pakowanie swoich rzeczy. Uznał że najlepiej będzie jeżeli część rzeczy zostawi w mieszkaniu, wtedy kiedy będzie odwiedzał ciocię nie będzie musiał nosić ze sobą w kółko rzeczy. Wrzucił przyniesione przez ciocię rzeczy do walizki i spakował wszystkie najważniejsze dlan niego rzeczy do mniejszego plecaka. Wziął laptopa pod pachę i wyszedł z pokoju. Kiedy wszedł do kuchni czekała na niego ciocia z zapakowanymi ciastkami, kanapkami i herbatą. Obok niej stał Tony. Na widok chłopaka oboje się uśmiechnęli.

- Cześć młody. – ręka Tonego wylądowała na ramieniu chłopaka. Był tak bardzo zszokowany samą obecnością mężczyzny że ten gest nie zrobił na nim żadnego wrażenia – Happy nie mógł...to znaczy...Ja chciałem po Ciebie przyjechać – uśmiechnął się przyjaźnie, Peter odwzajemnił ten uśmiech. Wziął torby z jedzeniem i spakował je do plecaka. Pocałował May w policzek na pożegnanie i razem z Tonym opuścili mieszkanie. Peter spakował walizkę i pleckak do bagażnika.

- Chcesz prowadzić? – spytał Tony. Na twarzy Petera pojawiło się jeszcze większe zdziwienie. – Nie masz jeszcze prawka?

- Nie było okazji – wytłumaczył się chłopak. Jednak nawet gdyby miał bałby się prowadzić jedno z samochodów Tonego. – Chętnie posiedzę jako pasażer – odpowiedział już spokojnie. Tony się roześmiał i wsiadł do samochodu. Peter zajął miejsce obok niego i odjechali.

- Spokojnie, moja córka też nie umie prowadzić – westnchnął Tony – Boi się.

To nie tak że Peter nie potrafi. Nie całkiem. Potrafi przeparkować samochód cioci, wiele razy to robił kiedy potrzebowała. A on właśnie się od niej wyprowadzał, pozbawiając ją ostaniej bliskiej osoby. Był okropnym człowiekiem. Ale gdyby nie chciała żeby wyjeżdżał to by się nie zgodziła, prawda?

- Nad czym tak myślisz? Stresujesz się? – mężczyna nie odrywał spojrzenia od kierownicy i drogi, jednak nie powstrzymało go to przed rozmową.

- Nie...Tylko – chłopak nie wiedział czy mówić mu prawdę, ostatecznie stwierdził że nie – Tak, ma pan rację...Stresuję się. – wzruszył ramionami.

- Możesz nie mówić mi per „pan" czuję się stary, po za tym teraz pracujemy razem. Wystarczy Tony – uśmiechnął się szeroko – A jeżeli chodzi o stres to jest to normalne. Z czasem Ci przejdzie, a na pocieszenie mogę Ci powiedzieć że nie będziesz jedynym dzieciakiem w budynku. – mrugnął porozumiewawczo. Poklepał go po kolanie. – Wszystko będzie dobrze, Happy lub ja będziemy Cię zawozić do May kiedy chcesz. Peter uśmiechnął się nieśmiało. Tony miał rację. Wszystko będzie dobrze i jedyne na czym powinien się teraz skupić to przeprowadzka.

Dojechali na miejsce. Czekał na nich Happy, który zajął się rzeczami Petera, kiedy ten był oprowadzany po siedzibie przez Tonego oraz Steve'a.

- Zrobiłaby to Mia, ale wciągnęła się w treningi z Nat. – tłumaczyli. Chłopak był po d ogromnym wrażeniem że teraz będzie tu mieszkał. Budynek był olbrzymi. Zapamiętał gdzie jest wyjście do garażu, salon oraz kuchnia. Resztę ogarnie z czasem.

- No więc tu jest twój pokój. – Tony otworzył drzwi do dużego pokoju. Ściany były białe, podobnie jak wszystkie meble. Peter zamarł kiedy zobaczył ogromne łóżko na środku pomieszczenia. Wszystko było idealnie, lepiej niż sobie wyobrażał. Jego rzeczy lezały ułożone obok łóżka – No to się rozgość, a my zmykamy – dostał kuksańca od Iron Mana.

- Witaj w Avengers, młody – Steve poklepał go po plecach i wyszedł. Chłopak od razu jak został sam rzucił się na łóżko. Od tej pory zostaje tu już na zawsze.

MIA

Od razu po treningu skoczyła pod prysznic, a potem długo stała pod szafą, zastanawiając się co założyć. Niby nigdzie nie wychodziła ale ostatnio zaczęła bardziej o siebie dbać więc dresy nie wpisywały się w jej codzienność. Skończyła na sportowych szortach i czarnym topie. Na to założyła koszulę w kratę, którą związała na końcach. Usiadła przed toaletką i nałożyła tylko tusz do rzęs i zrobiła małe kreski eyelinerem. Otworzyła laptopa wgrała w niego dysk. Zaczęła programować, ale jej myśli krążyły wokół nowego członka drużyny. Spidermana. Miał się wprowadzić i właśnie dlatego dziewczyna postanowiła nie opuszczać swojego pokoju. Nie chciała być ta jedyną nastolatką, która zna jego tożsamość i nie odnajdywała się w relacji z rówieśnikami. Jeżeli jej tata miał rację i nowy bohater był naprawdę w jej wieku nie miała zamiaru dawać mu powodów do myślenia że jest dziwna, wolała w ogóle go nie widywać. Odkleiła się na chwilę od ekranu i popatrzyła na ścianę przed sobą żeby zebrać myśi. Napatoczyło się jej zdjęcie jej mamy.

- Chciałabym żebyś tu była... - powiedziała smutno – Teraz sama muszę sobie z tym wszystkim radzić – westchnęła. Oderwała lekko zaszkolne oczy od ściany i skupiła się na laptopie, a raczej na tym co na nim robiła. Po kilku długich sekundach usłyszała pukanie do drzwi. Do pokoju wszedł Happy. Tego to się nie spodziewała.

- Cześć – przywitała się – Myślałam że zajmujesz się tym nowym... - poklepała miejsce na łóżku. Hogan odczytał znak i chwilę potem siedział obok.

- Miałem ale twój tata stwierdził że zrobi to sam – wzruszył ramionami – A jak już jesteśmy w temacie to dlaczego go unikasz? Przecież jesteście znajomymi.

- Nie unikam go to znaczy nie celowo.... – chwile zajęło zanim dziewczyna pojęła co on dokładnie powiedział – Czekaj co? Znam go? Skąd ty to niby wiesz? – jej oczy zrobiły się wielkie. Były przepełnione ekscytacją, szokiem i ciekawością.

- Więc ty nie wiesz... - powiedział cicho Happy – Zepsułem, no widzisz on sam mi powiedział jak go zapytałem. Ojjj – naprawdę mało czasu zajęło mu na zrozumienie że się wkopał.

- Pytałeś go? O mnie? Dlaczego? – Mia była na skraju. Nie ze złości tylko bardziej irytacji że jej plan nie wypali. On już o niej wie. I wie że się znają. Nie może go unikać. Jest przynajmniej taki plus że nie wyjdzie na wariatkę, jeżeli wcześniej nie miała takiej okazji... Dużo łatwiej by było gdyby wiedziała kto to. A tak dobrze się zapowiadało. – Powiesz mi kto to?

- Dowiesz się w swoim czasie..wiesz ja już serio muszę iść... - oczywiste było że Happy się bał mówić coś więcej i dlatego po ułamku sekundy zniknął za drzwiami. Mia nie wiedziała czy jest na niego zła czy bardziej rozbawiona tym jak łatwo wyciągnąć od Hogana informacje czy może poirytowana tym że jej plan udawania że nie istnieję nie wypali. No trudno, jak już wiemy życie nie działa ani w połowie tak jakbyśmy chcieli. Zamknęła laptopa. Nie była w stanie skupić myśli. Wyszła na balkon. Ciepłe powietrze muskało jej skórę, było tak przyjemnie że Mia prawie odpłynęła myślami do innego stanu. Nowy Jork wyglądał przepięknie. Wysokie budynki na Manhattanie i te mniejsze w mniejszych dzielnicach jak Queens. Tam gdzieś była jej szkoła i jej znajomi. Mj i Betty, które bezlitośnie wysyłały jej wszystko co mogły. Chyba pogodziły się z myślą że nie odpisze ale nie poddawały się. Dziewczyna wiedziała że jest okropna, ale nie jest w stanie się angażować w jakieś relacje dopóki sama nie odbuduje siebie. Tej części jej, która umarła z chwilą śmierci jej mamy. 

BROKEN - spider-man fanfictionWhere stories live. Discover now