33

11 1 0
                                    

PETER

- Zapytasz ją? – Ned w słuchawce brzmiał na bardzo podekscytowanego.

- Nie wiem, Ned. Nie nakręcaj się – odpowiedział chłopak. W tym samym momencie usłyszał pukanie do drzwi. Nie odsuwając słuchawki od ucha poszedł je otworzyć, a przed nimi stała Mia w sportowym stroju z jak zwykle pięknym uśmiechem – Muszę kończyć, pa – rozłączył się i rzucił telefon na łóżko.

- Kto to był? – spytała zaciekawiona dziewczyna i spojrzała na niego podejrzanie.

- Ned – odpowiedział chłopak – Gotowa na trening?

- Jak widać – pokazała na siebie i zaśmiała się lekko – Jak on się czuje?

- Dobrze, niedługo będzie mógł wrócić do domu – odpowiedział chłopak i zamknął za sobą drzwi. Razem ruszyli na dół po schodach.

- Przynajmniej tyle – powiedziała tak cicho ze Peter ledwo ją usłyszał.

- Jakieś wieści o Tonym? – zapytał, a Mia go wyminęła i skręciła w kierunku siłowni.

- Nie – odpowiedziała krótko – Mam tylko nadzieję że żyje – dodała tak obojętnie, ze gdyby Peter nie wiedział jak bardzo dziewczyna kocha ojca mógł by pomyśleć że w ogóle jej nie obchodzi jego los. Stanęli na środku sali, na dużym materacu. – Tym razem oberwiesz, muszę się wyładować – ostrzegła.

- Nie ty jedna – odpowiedział i ruszył na nią z rozpędu. Dziewczyna szybko odparła atak ale przez to że nie zdążyła się rozruszać rozbolały ją nadgarstki. Uniknęła kolejnego ciosu i uderzyła chłopaka w brzuch. Peter okręcił się i upadł na materac

- Myślę że to bardziej zabolało mnie niż Ciebie – przyznała Mia i zaczęła rozmasowywać nadgarstek – Masz twardy brzuch – dodała ze zdziwieniem. Parker zaśmiał się i podciął jej nogi, na co nie zdążyła zareagować i wylądowała obok niego.

- Wybacz – powiedział i powoli usiadł na kolanach. Mia podniosła się i miała wykonać cios, jednak jego ręka ją powstrzymała – Muszę Cię o coś zapytać – powiedział. Dziewczyna od razu spoważniała, podobnie jak on. Był bardzo zestresowany, miał nadzieję że wszystko pójdzie po jego myśli. Co prawda nie był to idealny moment, ale on czuł że to jedyna okazja i ostatnia szansa.

- Więc słucham – powiedziała i przybrała wygodniejszą pozycję. Parker zapomniał jak się oddycha, poczuł jak pot spływa po jego ciele i jak mu gorąco.

- Czy... - zaczął – Czy... t-ty... - od razu jak zaczął się jąkać zestresował się jeszcze bardziej – Chciałabyś pójść ze mną...n-na...bal? – wydukał w końcu. Widać było że dziewczyna jest zaskoczona. Im dłużej milczała, tym bardziej on się zastanawiał czy zrobił dobrze. Albo czy napewno zrozumiała i czy nie powinien powtórzyć wyraźniej pytania. Po chwili ciszy uśmiechnęła się a jego serce zrobiło salto.

- Pan Stark właśnie wrócił do siedziby i czeka w salonie – usłyszeli od SI. Mia zerwała się z miejsca nic mu nie odpowiadając, a on miał ochotę zepsuć J.AR.V.I.S.A, zamiast tego poszedł za dziewczyną.

MIA

Kiedy usłyszała że jej tata żyje i co więcej wrócił nie zastanawiała się dwa razy tylko bez wahania popędziła go zobaczyć. Pytanie Petera ją zaskoczyło, nie spodziewała się że ktokolwiek zaprosi ją na bal końcowo roczny. Zazwyczaj chodziła sama z przyjaciółkami albo nie chodziła wcale. Musiała jednak przyznać że jej serce zamarło kiedy usłyszała pytanie, myślała że to żart ale potem zobaczyła jak zestresowany był i poważny. Jednak zamiast dłużej się nad tym zastanawiać skupiała się na tym jak zareagować kiedy spotka Tonego. Była na niego wściekła ale martwiła się na tyle że miała ochotę go przytulić. Jednak kiedy go zobaczyła cała jej ulga zamieniła się we wściekłość. Stał ze szklanką whisky i jak gdyby nigdy nic rozmawiał sobie z resztą Avengers. Wyglądał w porządku, żadnych sinaków, podbitych oczu ani śladów krwi. Można by pomyśleć że cały ten czas siedział tylko u siebie w pokoju i udawał że go nie ma. Kiedy mężczyzna odwrócił się do córki uśmiechnął się szeroko, odłożył szklankę i wyciągnął ręce w jej kierunku. Mia podeszła do niego, ale nie wtuliła się w jego ramiona jak miała w zwyczaju. Miała ogromną ochotę uderzyć go w twarz, ale jednak był on jej ojcem i bardzo skaziłaby jego autorytet w oczach innych. I nigdy wcześniej go nie uderzyła.

- Żartujesz sobie? – powiedziała najbardziej spokojnie jak umiała. Czuła obecność Petera za sobą i nie wiadomo dlaczego zamiast ją spłoszyć dodało jej to odwagi i pewności. Wszyscy w pokoju patrzyli na nich jak na scenę z filmu - Po wielu długich dniach wracasz sobie i udajesz że wszystko w porządku?! – tym razem krzyknęła, ale nie za głośno.

- Przecież wszystko w porządku – odpowiedział Tony – Wiem kim jest sprawca, nic mi nie jest i jedyne co musimy zrobić to ustalić plan działania -dodał i uśmiechnął się szerzej do niej.

- A to że inni się o Ciebie martwili Cię nie obchodzi? Że ja się martwiłam?

- Kocha...

- Mogłeś chociaż zadzwonić albo wysłać jakiś sygnał ze zbroi. Cokolwiek – powiedziała twardo – Co się w ogóle stało?

- Spotkałem się z nim. Ma na imię Caiden i jest on...

- Kim? – odezwał się Peter – Znasz go? – fakt że mówił on do jej ojca na ty ciągle nie przechodziło przez jej głowę.

- To jest były twojej mamy – odpowiedział Tony i popatrzył na córkę – Trzymał mnie w starej skrytce H.Y.D.R.Y i opowiedział całą swoją mroczną historię. Potem mnie wypuścił, a ja zgłosiłem go na policję. Oczywiście oni stwierdzili że oprócz rozpoczęcia poszukiwań, bez dowodów nic nie zrobią. – skończył. Mia popatrzyła na niego sparaliżowana. Nie wiedziała co ma odpowiedzieć, jak ma zareagować na wiadomość że mogła zginąć z ręki mężczyzny, który kochał jej mamę. Nie czuła się najlepiej. To wszystko się wydarzyło się naraz, Peter, powrót Tonego i historia jaką opowiedział.

- Okej – powiedziała – Co robimy? – spytała.

- Przeszukujemy tamtą bazę i szukamy każdej możliwej poszlaki, która pozwoli nam go złapać – odezwał się Steve. Potem razem z Tonym opuścili pomieszczenie.

- Ja przepadam jeszcze raz wszystkie kule, a potem zejdę do pacjentów – powiedział Banner i poszedł. Clint i Nastasha wyszli jeszcze zanim Tony skończył swoją opowieść, pewnie coś od Furego. Mia i Peter zostali sami.

- Super – prychnęła dziewczyna, potem odwróciła się do chłopaka – Peter, co do twojego pytania...

- Nie musisz odpowiadać, rozumiem że wszystko co się dzieje... - jego wypowiedź zszokowała dziewczynę – Są ważniejsze rzeczy niż jakiś bal – dokończył i uśmiechnął się lekko ale smutno.

- Nie. To znaczy tak ale nie – dziewczyna zaczęła się gubić we własnych słowach – Chodzi o to że... - wzięła głęboki oddech – Z przyjemnością pójdę z Tobą na bal – dokończyła. Peter uśmiechnął się szerzej, w jego oczach widać było iskierki radości.

- Serio? – zapytał – Za późno, już się zgodziłaś – odpowiedział sam sobie spanikowany. Mia zaśmiała się i objęła go. Chłopak odwzajemnił uścisk i zostali tak przez chwilę. – Musimy tylko przekonać Tonego żeby nas wypuścił – powiedział. Mia westchnęła, zapomniała o tym dosyć ważnym szczególe.

- Puścił was gdzie? – zapytała wchodząca do pomieszczenia May, uśmiechała się przez na sercu dziewczyny zrobiło się ciepło.

- Peter zaprosił mnie na bal – odpowiedziała uśmiechnięta. Oczy kobiety się rozszerzyły podobnie jak uśmiech.

- To wspaniale! Jestem z Ciebie dumna – podeszła do podopiecznego i pocałowała go w czoło. Pomimo wszystkiego co działo się wokół, widok tej dwójki sprawił że dziewczyna poczuła się beztrosko i bardziej szczęśliwie niż kiedykolwiek w ostatnim czasie. Po długim tuleniu chłopaka May zabrała się za nią i Mia nie mogła zrobić nic innego jak odwzajemnić mocny uścisk kobiety.

BROKEN - spider-man fanfictionWhere stories live. Discover now