-rozdział 52-

231K 10.1K 3.5K
                                    

Ku mojemu zdziwieniu nie było aż tak źle, jak to sobie wyobrażałam. Co prawda mama po zobaczeniu mnie i zamknięciu w swoim szczelnym uścisku przez długi czas nie chciała mnie wypuścić. Tata raczej podszedł do całej sprawy z dystansem. Jako mężczyzna raczej tym właśnie się charakteryzował. Nie wyolbrzymiał ani nie histeryzował tak jak jego żona. Skończyło się na tym, że bardzo długo rozmawialiśmy. Opowiedziałam im wszystko o ośrodku oraz o moich obawach co do tego miejsca. Kolejny raz postawiłam na szczerość i chyba mi się to opłaciło.

Mama obiecała zadzwonić do kliniki i zwyczajnie odrejestrować mnie. Zobowiązała się rówież do znalezienia najlepszego w mieście dietetyka. Mimo "dobrego" zakończenia nie obyłam się bez konsekwencji tego czynu, jakim jest ucieczka z ośrodka. Na początku rodzice wpadli na pomysł, żebym spowrotem z nimi zamieszkała. Niezbyt podobała mi się wizja powrotu do domu z kilku znaczących powodów. Po pierwsze moja mama cechuje się nadzwyczajnym natręctwem i gadatliwością. Wiem, że nie dałaby mi żyć. Sto razy dziennie pytała o samopoczucie i przeszkadzała w każdej czynności. Kocham ją niezwykle mocno ale to chyba jej największa wada. Po drugie jestem pewna, że moje życie towarzyskie skróciłoby się do minimum. Pomijając już natarczywe pytania mamy, tym razem problem pojawia się w tacie. Jak to ojciec pała nienawiścią do każdego osobnika płci męskiej, z którym oficjalnie mogłabym się spotkać. Oczywiście pomijając tu Tyler'a, ponieważ są świadomi jego orientacji. Zgodnie z naszą prośbą utrzymują to w tajemnicy. Tak więc podsumowywując mogłabym pomarzyć o spotkaniach z Isaac'iem, nie mówiąc już gdybym miała zostać u niego na noc. Nawet kłamstwo, że śpię u przyjaciela mogłoby okazać się bezskuteczne, ponieważ moja jakże opiekuńcza mama miewa rożne pomysły takie jak skontaktowanie się z rodzicami Tyler'a po chociażby jednej nieudanej próbie kontaktu telefonicznego ze mną. Gdyby tego było mało mój pokój w rodzinnym domu wiąże się z niezbyt dobrymi wspomnieniami. Pierwsza liceum. Moja okropnie duża waga, tłuszcz, okrągłe boczki. Całodniowe przesiadywanie w pokoju bez chęci kontaktowania się ze światem. Płacz i nauka. To jedyne co pamiętam z tamtego okresu.

Na szczęście udało mi się dyskretnie wybić rodzicom ten pomysł z głowy. Zgodzili się abym została u Zach'a pod jednym warunkiem. Mama będzie odwiedzać mnie i kontrolować trzy razy w tygodniu. Być może to nieco kłopotliwe ale jak sama stwierdziła "dla takiej sytuacji to nie ma znaczenia".

To kochane, że się o mnie troszczą. Nie powinnam w ogóle na nich narzekać. Dlatego pomimo kilku rzeczy, które mnie w nich irytują staram się zawsze docenić ich ciężką pracę jaką jest wychowywanie dzieci. Niektórzy, na przykład Isaac stracili najbliższe osoby. W jego przypadku stało się to w najgorszy możliwy sposób. Nie wyobrażam sobie po prostu nigdy nie poznać taty a tym bardziej patrzeć na śmierć matki. Rodzina odgrywa w naszym życiu bardzo ważną rolę i dlatego powinniśmy doceniać to co mamy.

Bo jaki ty jesteś, mój świecie? Niby wszystko takie proste, wszystko ma swoje określone miejsce. Tylko, że ja nic z tego nie rozumiem albo rozumiem, kiedy jest już za póżno.[1]

~•°*°•°*°•~

Siedziałam na kanapie jednocześnie prowadząc zaciętą i wyrównaną walkę. Moje palce szybko i zwinnie przesuwały się po padzie a fikcyjne postacie na ekranie wyprawiały różne dziwne, czasami nieuzasadnione ruchy.

- Nie wierzę! -krzyknęłam w oburzeniu wyrzucając swoje ręce do góry.

- Ha! -parsknął Dylan bezczelnie śmiejąc się z mojej porażki i wykonując głupi taniec szczęścia.

Widząc jego nieskoordynowane ruchy sama zaczełam się śmiać.

- Zachowujecie się jak dzieci -pokiwał głową Zach wchodząc do salonu.

ZŁAMALIŚMY ZASADYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz