-rozdział 3-

313K 14.5K 11K
                                    

- Naomi... - usłyszałam za drzwiami skruszony głos brata.

Zerwałam się z łóżka jak postrzelona. Szybko poprawiłam włosy i wytarłam policzki.

- Możemy pogadać?

Zapytał wchodząc do pokoju. W sumie już nie miałam wyjścia.

- Um... tak.

Usiadł koło mnie na łóżku wzdychając.

- Musimy ustalić kilka spraw Naomi i to jest naprawdę ważne okej?

Kiwnęłam głową.

- Jak naprawdę z nim było? - zapytał patrząc mi w oczy.

- Po prostu znikąd znalazł się w domu. Chciałam się bronić, więc wzięłam nóż... ale on miał broń więc chyba się domyślasz kto wygrał...

- Tak, tak. Już ja sobie z nim poważnie porozmawiam - zacisnął szczękę ze złości - powiedz mi jeszcze czy on... no wiesz...

- Co?

Ah, chodzi o to czy mnie podrywał.
Taką grubą świnię jak ja? Nigdy.

- Oh... nie... co ty.

- To dobrze. Wiesz chodzi o to Naomi, że lepiej abyś się do niego nie zbliżała. Na serio serio...

- Dlaczego? To znaczy nie to, że mam zamiar bo nawet go nie lubię, ale jestem ciekawa, dlaczego?

Czułam, że coś jest na rzeczy. Isaac miał jakąś tajemnicę, był taki... niezrozumiały, a ja miałam wrażenie, że coś przede mną ukrywają.

- On po prostu jest... trudno mi to wytłumaczyć Nao, po prostu znam go. Chociaż raz posłuchaj mnie i proszę cię nie zbliżaj się do niego. Najlepiej... unikaj i uważaj. On jest jednym z tych chłopaków, przed którymi próbuję cię obronić...

- Czy kiedyś cię nie posłuchałam?
Zaczęłam się czuć niezręcznie. Miałam prawie 18 lat, a on traktował mnie jak jakąś gówniarę, do tego coś ukrywał.

- Tak. Chcesz przykład? Nie zamknęłaś dziś drzwi od domu kiedy wyszedłem.

Faktycznie mój błąd, ale nie spodziewałam się, że twój przyjaciel z bronią wbije mi do domu.

- Każdy popełnia błędy Zach. Ty pewnie też. A twój przyjaciel mógł nie odstawiać takiej szopki.

- Naomi miałaś nikogo nie wpuszczać gdybyś zamknęła drzwi...

Nie mogę dłużej tego słuchać jak beznadziejna jestem.

- Dosyć. Mam tego dość, idę zapalić - powiedziałam i szybko wstałam łapiąc z biurka papierosy i zapalniczkę.

Wyszłam a on już nic nie powiedział.

I tak, wiem, że nie mogę palić, ale tylko to mnie uspokaja w takich chwilach.

Na końcu korytarza na piętrze znajdował się wspólny balkon. Wyszłam na zewnątrz czując lekki chłód. Ale nieważne. Zapaliłam papierosa i zaciągnęłam się potem wypuszczając dym z ust.

Paliłam już drugiego papierosa kiedy usłyszałam rozsuwanie się drzwi balkonowych.

Nie potrzebuję twoich przeprosin Zach, spierdalaj.

- Nie za młoda jesteś? - usłyszałam koło siebie ten głęboki i lekko zachrypnięty głos.

Nie odwracając się kątem oka dostrzegłam Isaaca opierającego się o barierkę obok mnie.

Nie mogę na niego patrzeć bo zmięknę, a jestem cholernie zła.

- Przyszedłeś mnie przeprosić? -zapytałam znowu wypuszczając dym.

Chociaż wszyscy myślą, że kłótnia jest o jego groźby w stosunku do mnie, ja w głębi duszy czuję, że o wiele bardziej zraniły mnie jego ostatnie słowa...

- Mogę? - wskazał na papierosy i zapalniczkę, które trzymałam.

-Ta - odparłam niechętnie.

Poczęstował się, a po chwili kłębek dymu wszedł z jego ust.

Nawet nie spojrzałam.

- Ja raczej nigdy nie przepraszam ludzi -odezwał się po chwili ciszy.

- W sumie mam to gdzieś - wzruszyłam ramionami - nie mam zamiaru z tobą gadać.

- Braciszek ci zabronił? - parsknął.

Oh irytujesz mnie swoją władczością człowieku.

- To akurat moja sprawa.

Spokojnie, zaraz sobie pójdzie, a ty wrócisz płakać do swojego pokoju.

Gruba świnio.

- Jak chcesz - wzruszył głową przechylając ją na bok, a potem zadusił pęta w popielniczce na stoliku ogrodowym tuż obok.

Zacisnęłam zęby. Miałam ochotę powiedzieć mu jak bardzo mnie irytuje, to wszystko się we mnie kłębiło. Ale nie ulegnę. Po tych kilku rozmowach wiem, że on i tak będzie obojętny i mnie wyśmieje. Wszystko po nim spływa. Pan idealny, wiem wszystko i jestem bogiem.

Miał już wyjść ale zatrzymał się, a ja udawałam, że mnie to nie interesuje.

- Ah, zapomniałem dodać, że jeżeli chodzi o to co powiedziałem... że bym cię nie tknął, to chyba rozumiesz. Jesteś siostrą mojego przyjaciela, ale gdybyś nie była już dawno bym cię pieprzył - uśmiechnął się wyszedł.

On... co? Ja... co?
O cholera...

ZŁAMALIŚMY ZASADYWhere stories live. Discover now