Rozdział 28

21 3 0
                                    

* WolfKnight *

Wzięłam głębszy wdech i wcisnęłam palcem okrągły przycisk z numerem czterdzieści, więc winda ruszyła w górę, wioząc mnie do miejsca, gdzie zakończy się moje wcześniejsze życie. Niezależnie od ostatecznego wyroku Boskiego Sądu w mojej egzystencji pojawią się znaczące zmiany, do których wprowadzenia dążyłam całymi zregenerowanymi siłami. Srebrny romb spoglądał na mnie z mojego odbicia z wyraźną zaciętością, a szczęka była mocno zaciśnięta. Trzy tygodnie... W trzy tygodnie stanęłam na nogi i nie zamierzałam dopuścić do tego, aby znów mi je podcięto. Jednak mimo pełnej rekonwalescencji z ran fizycznych, mimo przeświadczenia prawie wszystkich z mojego otoczenia, że wróciłam do normalności, mimo udawania, że wróciła dawna ja, pewne rany w mojej psychice nie zostały wyleczone. Nabyte rysy zamieniły się w blizny, za które zamierzałam się zemścić, jeśli tylko otrzymam taką możliwość. Tym razem moja determinacja w tej walce nie zniknie aż do momentu opadnięcia kurzu po ostatecznej bitwie.

Ostatni raz sprawdziłam, czy bariera w umyśle trwała szczelnie zasunięta i poprawiłam koronę spoczywającą na mojej głowie. Czarna zbroja oplatała moje ciało, a królewski płaszcz z futerkiem falował w rytm moich ciężkich, głośnych kroków, gdy winda zakończyła swoją podróż. Pokonałam złoty korytarz, od razu przechodząc przez rozwarte wrota do sali sądowej. Dotarłam idealnie na czas, ale zrobiłam to w ostatnim momencie, więc wszystkie spojrzenia bogów spoczęły na mojej nieskromnej osobie. Zerknęłam tylko kontrolnie, czy sędziny znajdowały się już przy swoim biurku i z całkowicie pustym umysłem wspięłam się na podest po prawej stronie. Czułam na sobie intensywny wzrok Sarkana, ale w żadnym razie go nie odwzajemniłam. Pokonałam kilka schodków i opadłam na krzesło z wysokim oparciem, czekając na rozpoczęcie rozprawy.

– Czyżbyś chciała zostać pokonana jako Królowa, moja droga? – zapytał z lekkim śmiechem. – Och, nie bądź już taka obrażona... Choć kocham oglądać cię w tak sztucznie spokojnej, zimnej wersji.

Ponownie zapadła ciężka cisza. Napięcie unosiło się w powietrzu, które można było ciąć nożem. Jednak nawet nie drgnęła mi powieka lub kącik ust. Zignorowałam Najwyższego Boga, jakby sam był tym powietrzem, co on skwitował cierpkim uśmiechem.

– No tak, zamierzasz walczyć do końca – stwierdził, również opadając na przysługujące mu siedzenie. – Przez ten miesiąc zdążyłem zapomnieć, jak uparta jesteś.

Nawet pojedyncza myśl nie przecięła mojego umysłu. Nie rzuciłam mu nawet pojedynczego spojrzenia. Nie wydałam z siebie nawet pojedynczego dźwięku, więc Boski Sąd postanowił wreszcie rozpocząć ostatnie spotkanie w tym miejscu. Trzy sędziny okryte czerwonymi płaszczami, podniosły się jako jedyne ze swoich krzeseł, rozpościerając uroczyście wielkie pary smoczych skrzydeł.

– Boski Sąd oficjalnie rozpoczyna ostatnią rozprawę między Najwyższym Bogiem Sarkanem, synem poprzedniego Najwyższego Boga Rea, bogiem ciemności i Śmieri a Królową i właścicielką Świata Mocy WolfKnight SerenArien, córką Uniteta, boginią władzy i Śmierci – odezwały się wibrującym, wspólnym głosem siostry Higi. – W ramach przypomnienia, Pani WolfKnight SerenArien została oskarżona o sprzeciwianie się woli Najwyższego Boga w związku z nieprzyjęciem Boskich Praw, wcześniej dobrowolnie oddanych swojemu stwórcy w zamian za Świat Mocy. Na dzisiejszej rozprawie Boski Sąd rozstrzygnie ciągnący się od trzydziestu tysięcy lat spór i wyda wybrany wyrok. Czy Pan Sarkan wyraża chęć wygłoszenia swojego stanowiska lub przemyśleń po raz ostatni?

– Nie, nie wyrażam – odparł mój wróg, zaciskając w ekscytacji dłonie na podłokietnikach.

– Czy Pani SerenArien wyraża chęć wygłoszenia swojego stanowiska lub przemyśleń po raz ostatni?

WolfKnight | AlternatywaWhere stories live. Discover now