Rozdział 11

16 3 0
                                    

Caden zamknął za mną kraty celi, po czym rozsiadł się na przyniesionym tu podczas naszej nieobecności krześle. Zmierzył mnie krytycznym wzrokiem, gdy zajęłam miejsce na pryczy, pozostając do niego odwrócona cały czas twarzą.

– Podjąłem decyzję odnośnie twoich wcześniejszych pytań – oznajmił, krzyżując ręce na piersi, czym wzbudził we mnie zaintrygowanie. – Jesteś przerażająco inteligentna i realizujesz misterny plan. Mieszasz nam w głowach, zmieniasz się w idealnych momentach, choć ostatecznie wracasz do właśnie tego stanu: chłodnego opanowania. Zadziwiasz.

– Potraktuję to jako komplement – odparłam, po czym beztrosko westchnęłam, wiedząc, że strażnik nie miał stu procentowej racji.

– Mnie też zamierzasz wciągnąć w jakąś grę?

– To zależy...

– Od czego? – zainteresował się, pochylając się w moją stronę.

– Od tego, czy okażesz mi się potrzebny.

– Mógłbym się taki okazać, w końcu przez większość dnia to ja cię pilnuję, czyż nie?

Uśmiech prawie wykrzywił moje usta. Caden sam się pakował teraz w kłopoty i w tę „grę". Widocznie brakowało mu w życiu rozrywek, skoro zamierzał spróbować swoich sił w układaniu się z przestępcą. Nawet nie próbowałam mu tego uświadamiać. Ja i tak na tym nic nie stracę.

– Moglibyśmy się o coś założyć – zaproponował. – Na przykład o to, czy Król zwróci się do ciebie po pomoc z tymi papierami. Obstawiam, że nie.

– Zrobi to w ciągu najbliższej godziny – stwierdziłam, przyjmując zakład. Nie chodziło mi o to, aby w nim wygrać. Chciałam tylko zająć sobie czymś czas.

– Ostra z ciebie zawodniczka. – Caden uśmiechnął się drapieżnie. – Jeśli więc wygrasz, gwarantuję ci codzienny wstęp do łazienki i ciepłą kąpiel w zachowanej prywatności.

Może być, pomyślałam, choć miałam świadomość, że mogłam ugrać więcej na tym zakładzie.

– Jeśli ja wygram, przez następną godzinę od przegranej nie będziesz miała na sobie nic.

– Nie jestem prostytutką – odrzekłam momentalnie zdegustowana.

– Przecież cię nie dotknę, będę tylko patrzył – wytłumaczył, a jego niebieskie oczy zabłysły. – I tak już widziałem twoje nagie ciało, więc co ci szkodzi podjąć ryzyko?

– Odmawiam – oznajmiłam lodowatym głosem, przyjmując automatycznie kamienną twarz. – Nie jestem okazem w zoo, aby sobie oglądać mnie przez kraty w naturalnej formie.

Wstałam z pryczy i podeszłam do granicy celi, łapiąc rękoma metalowe pręty. Przysunęłam twarz do szpary między nimi, aby znaleźć się jak najbliżej Cadena, który spojrzał na mnie z zaciekawieniem połączonym z lekkim rozczarowaniem.

– Wiesz, co tak naprawdę robią dzikie zwierzęta zamknięte w klatkach? – zwróciłam się do niego ciszej grobowym tonem, spoglądając na niego zmrużonymi oczami.

Nie odpowiedział, nieprzerwanie na mnie patrząc, więc postanowiłam mu to zademonstrować. Odwróciłam się ostentacyjnie, ściągnęłam wypłowiały koc z więziennej leżanki i skierowałam swoje kroki do kąta za nią. Opatuliłam się ciasno okryciem, po czym usiadłam na ziemi, dociskając się do dwóch złączonych ze sobą, ceglanych ścian. Zwinęłam się w kulkę, aby stojący na korytarzu jak najmniej mogli dostrzec i zaległam w tej dosyć wygodnej pozycji. Zamknęłam nawet oczy, stwierdzając, że krótka drzemka mi nie zaszkodzi. Musiałam jedynie uważać, aby znów nie wpuścić się w senną grę.

WolfKnight | AlternatywaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz