Rozdział 20

25 3 0
                                    

Piekący ból w barku i ramieniu zaczął przedzierać się przez pochłaniającą mój umysł ciemność, a do nosa dostał się niezbyt przyjemny, wręcz mdły zapach. Nie zamierzałam rozwierać oczu, nie póki nie byłam gotowa ponownie zmierzyć się z wyzwaniem ucieczki z więzienia. Pierwsza próba się nie powiodła, ale nie martwiłam się zbytnio tym wynikiem. Czekały mnie przecież kolejne podejścia. Przynajmniej już wiedziałam, że powinnam od razu kierować się do wyjścia awaryjnego. Może zdążę do niego dobiec przed włączeniem się alarmu?

– Pobudka, wilczku – ktoś mruknął koło mojego ucha, odrywając mnie od myśli. – Chyba dwie przespane doby ci wystarczą, co nie?... No, otwórz oczy, WolfKnight. Nawet nie wiesz, jak bardzo brakuje mi twojego chłodnego spojrzenia.

Smukłe palce zacisnęły się delikatnie na moim ramieniu, aby lekko nim potrząsnąć, jakby miało to pomóc w przywróceniu mi przytomności. Gdy nijak nie zareagowałam na te działania, rozległo się ciężkie westchnięcie, po czym wyczuwana przeze mnie obecność odsunęła się od mojej osoby. Usłyszałam oddalające się kroki, cichy syk drzwi do celi, a za moimi powiekami pojawił się ponownie mrok. Gdy upewniłam się, że na pewno zostałam sama, spróbowałam się poruszyć, ale coś blokowało mi kończyny. Zorientowałam się ponadto, że moje ciało znajdowało się w pozycji stojącej, a raczej wiszącej. To szybko doprowadziło mnie do wniosku, że zakuto mnie w ten przeklęty stelaż.

Nie mam po co się spieszyć, pomyślałam, starając się trochę rozluźnić zdrętwiałe kończyny. Mogę jeszcze poudawać nieprzytomną. Przynajmniej odetchnę po porażce.

Wypuściłam z płuc powietrze i spróbowałam się nie wiercić w mało wygodnym stelażu. Już nawet podłoga byłaby lepszym miejscem do spania według moich ciągle zmniejszających się standardów luksusu. Kiedyś nie wyobrażałam sobie spać jako człowiek w innym miejscu niż ciepłe, miękkie łóżko z dużą ilością poduszek i gruba kołdrą. Obecnie wystarczył mi fakt, że mogłam znaleźć skrawek przestrzeni do leżenia. Już nawet zdążyłam zapomnieć, jak nie drżało się z zimna każdej nocy, jak można było się do czegoś lub kogoś przytulić. Ciepło, i to fizyczne, i to emocjonalne, stało się dla mnie kompletną abstrakcją, tak samo jak godność, honor i moralność, a w szczególności przyjemność.

***

Zapalono światło, a ja postanowiłam rozsunąć powieki, aby dowiedzieć się, co się działo. Odwróciłam z niewyraźnym stękiem głowę w kierunku okna klatki, za którą od razu wychwyciłam ruch czarnej szaty. Drzwi natychmiast się rozsunęły i do środka wsunął się ewidentnie poddenerwowany Dante, którego zmierzyłam obojętnym wzrokiem. Zapewne zaraz dostanę niezły opieprz, pomyślałam. I co z tego? On sam zapewne starałby się stąd wyrwać, gdyby go zamknięto.

– Jak się czujesz? – zapytał, taksując mnie niebieskimi oczami.

– A jak wyglądam? – skontrowałam chłodno, na co on westchnął jakby z ulgą.

– Skoro jesteś w stanie używać ironii, to nie może być tak źle. Spałaś ponad dwie doby, zacząłem się niepokoić, że naprawdę coś ci uszkodzili przy dwukrotnym kopnięciu paralizatorem.

– Dlaczego od razu niepokoić? – mruknęłam, nawet nie próbując podnieść wyżej ociężałej głowy. – Powinieneś być raczej zadowolony, że unieruchomiono mnie na dłuższy czas, w którym nie mogłam podjąć dalszych prób ucieczki.

– Twoja upartość mnie dziwi i jednocześnie mi imponuje – stwierdził, zbliżając się do mnie i przykładając dłoń do stelaża. – Tak samo imponuje mi twoja zuchwałość oraz to, że prawie ci się udało obejść nasze zabezpieczenia, a sam je projektowałem. Uwaga, zwalniam okucia.

WolfKnight | AlternatywaWhere stories live. Discover now