Rozdział 18

15 3 0
                                    

Otworzyłam oczy i w pierwszym momencie ze zdziwieniem powitałam otaczającą mnie ciemność. Zmrużyłam powieki, ale wzrok nie przedarł się przez czerń, więc z nieprzytomnym stękiem, podniosłam się do pozycji siedzącej. Odwróciłam głowę w lewą stronę i w końcu napotkałam wzrokiem nikłe światło wlewające się przez szybę do celi. Westchnęłam ciężko, starając się opanować z marnym skutkiem drżenie ciała. Zimne powietrze docierające do więzienia przez kanały wentylacyjne przeżarło się już przez wszystkie moje tkanki. W zamku Chelema miałam chociaż koc do okrycia się, tutaj nie miałam nic, co zabezpieczyłoby mnie przed niską temperaturą. Opadłam z powrotem na pryczę, zwijając się kulkę na lewym boku. Chciałam z powrotem zasnąć i najlepiej już się nie obudzić, w szczególności w tym miejscu. Pragnęłam zatonąć do reszty w tym bezdennym mroku i przestać myśleć, aby nie rozpaczać. Co ja takiego zrobiłam, że spotkał mnie taki los? Dlaczego wszystko mi odebrano? Dlaczego zostałam sama?

Nawet gdy na korytarzu zapaliła się większa ilość świateł, te pytania pozostały bez odpowiedzi. Zerknęłam w stronę okna, aby zorientować się, co właściwie się działo. Dostrzegłam wysoką sylwetkę Uru, który powolnym krokiem przemierzał aleję i bezwiednie spoglądał do klatek. Szybko minął pomieszczenie ze mną w środku i skierował się w głąb aresztu. Wrócił dopiero po kilkunastu wypełnionych ciszą minutach i stanął przed kuloodpornym szkłem przy panelu sterowania. Włączył lampy, co zmusiło mnie do ponownego podniesienia się z pozycji leżącej i zlustrowania niechętnym wzrokiem działań strażnika.

Nagle kawałek ściany naprzeciwko mnie się odsunął, ukazując wąskie wgłębienie z prostą umywalką i toaletą. Mężczyzna wykonał ostry gest, jawnie nakazujący mi udanie się w tamto miejsce. Cóż, najwyraźniej wcześniejszy luksus udawania się do łazienki, kiedy rzeczywiście tego potrzebowałam, tutaj nie miał racji bytu. Stanęłam niepewnie na nogach i powlokłam się do wyrwy mimo pustki w pęcherzu. Wydusiłam z siebie siłą niewielką ilość płynu, urwałam kawałek szarego papieru, po czym umyłam ręce. Gdy tylko wróciłam na pryczę, wyrwę zasłoniły białe kafle i strażnik poszedł do następnej celi, zapewne aby obsłużyć kolejnego więźnia. Dokładnie przyjrzałam się wnętrzu mojego obecnego miejsca pobytu, ale kompletnie nic nie rzuciło mi się w oczy. Dźwiękoszczelna cela ziała niekomfortową pustką.

– Pustkowia – wyszeptałam do siebie. – Wreszcie ta nazwa nabrała dla mnie sensu.

Westchnęłam, ale zanim zaczęłam głębiej zastanawiać się nad sensem nadania takiego imienia kompleksowi, kątem oka wychwyciłam ruch wejściowych wrót do więzienia. Przez utworzoną szparę przesunął się Najwyższy w grubej, czarnej szacie, eleganckich rękawiczkach i w skórzanej kurtce. Od razu zwrócił swoje kroki do mojej klatki, przywołując do siebie strażnika. Zamienili ze sobą kilka słów, po czym wyższy z nich oddalił się do korytarza za moją celą. Dante sprawnie otworzył sobie drzwi do mojego pomieszczenia, witając mnie niewielkim, zainteresowanym uśmiechem. Zamknął od razu przejście, a ja uniosłam głowę, aby móc się mu lepiej przyjrzeć. Nienaganny, tak bym go określiła jednym słowem. Aż trudno było uwierzyć, że w ciągu życia spływała mu po rękach krew tylu osób.

– Jak się dzisiaj czujemy? – zagadnął, stając w odległości kilku kroków ode mnie.

– Pytasz o mój stan fizyczny czy psychiczny? – odezwałam się cichym, beznamiętnym głosem.

– Z naukowego punktu widzenia powinien wyłącznie interesować mnie twój stan fizyczny, ale ze względu na twój magnetyzm chcę wiedzieć, co się dzieje u ciebie w głowie.

– Fizycznie jest źle – odparłam i spuściłam wzrok. – Psychicznie jeszcze gorzej.

Zanim Xiang kontynuował rozmowę, w drzwiach do mojej celi przy podłodze otworzył się mały wywietrznik i potężna ręka Uru wsunęła do środka przezroczystą teczkę wraz z czarną walizeczką. Dante wziął dostarczony sprzęt i odłożył go na skraj pryczy, zostawiając w rękach jedynie skoroszyt z papierami i długopisem.

WolfKnight | AlternatywaWhere stories live. Discover now