Rozdział 21

22 3 0
                                    

Długi, blond kosmyk spadł mi na środek twarzy, ale zaraz został zgarnięty przez palec Dantego i wpleciony na nowo do jednego z dwóch drobnych warkoczy, dzięki którym moja twarz została w pełni odsłonięta. Drobny splot pozwolił mężczyźnie również umieścić w moich włosach piękne, błękitne kwiaty, które dopełniały całej stylizacji, trochę w klimacie miasta Aziru. Dzisiaj Najwyższemu udało się celnej trafić w moje gusta modowe i zaoferować mi czarną szatę o zbliżonym do kimona kroju z lejącymi się rękawami oraz połami sięgającymi mi do samych kostek. Wsunęłam z powrotem stopy do wygodnych japonek, wygładziłam cienkie, materiałowe spodnie, po czym spojrzałam ponownie w otoczone dekoracyjną ramą lustro. Wyglądałam dokładnie tak, jak się czułam – lepiej. Po przespanej w komfortowych warunkach nocy osiągnęłam zadowalający poziom spokoju mimo szaleństw, jakie wyprawialiśmy z Xiangiem na basenie po kolacji. Nawet nie wiedziałam, że połączenie chloru z mokrą wilczą sierścią tak źle pachnie.

– Wyglądasz w tym jak w koronie królowej wiosny – zaśmiał się Dante, sunąc opuszkami po okalających moją głowę warkoczykach, po czym poprawił opadające na moje plecy fale z reszty włosów. – Jest pięknie, choć wcale nie przypominasz delikatnego kwiatuszka... Powinnaś częściej nosić kwiaty we włosach, pasują ci. Myślę, że nawet mężom podobałbyś się w takim wydaniu.

– Zapewne tak – zgodziłam się, śledząc w odbiciu, jak Władca Mocy Burzy pogłaskał moje okryte ramiona i uśmiechnął się promiennie. Od samego rana i obudzenia mnie na śniadanie, dopisywał mu doskonały humor. – Oni też lubili bawić się moimi włosami, choć co prawda jeden z nich wolał je, właśnie jak ty, czesać a drugi czochrać.

– Po prostu lubię wplatać palce w miękkie kosmyki – odparł i podał mi dłoń, abym podniosła się z obitej aksamitem ławeczki przed jego toaletką. – Od zawsze preferowałem kobiety z długimi włosami. Krótsze fryzury do mnie nie przemawiają. Sam nawet kiedyś porządnie zapuściłem włosy, ale po miesiącu wróciłem do krótkich. Podziwiam was za umiejętność życia z pałętającymi się wszędzie kosmykami.

– Kwestia przyzwyczajenia – stwierdziłam i dałam się posadzić na welurowym szezlongu, podczas gdy mężczyzna zajął miejsce na fotelu obok. – Powiem ci, że nie spodziewałam się po tobie tak ładnych kwater. Sądziłam, że będą tak prosto-nowoczesne lub futurystyczne jak reszta Pustkowi.

Ale nie, prywatne pokoje Xianga prezentowały się zaskakująco w stosunku do tego, co zdążyłam wywnioskować o jego gustach. Salon, oddzielone od niego kotarą podwyższenie z łóżkiem, a także łazienka nasuwały mi na myśl pomieszczenia w dworze Xiang w Aziru i ich tradycyjny, dalekowschodni styl. Ściany pokrywały trójwymiarowe, czarno-błękitne tapety z wzorem kwitnących, wiśniowych drzew, a podłogę wykonano z ciepłych, ciemnych desek. Nie brakowało dekoracyjnych sztukaterii ani srebrnych ornamentów nasuwających na myśl smoki i tygrysy. Obicia mebli utrzymano w błękitno-fiołkowych odcieniach, nadających przytulności i pogodności wnętrzu. Nawet kinkiety i żyrandole wykreowano na kształt charakterystycznych lampionów, chowając w nich nowoczesne żarówki. Całości dopełniały stojące na półkach wazony z pachnącymi świeżością kwiatami, porcelanowe dzbany, a także leżący na stoliku przed nami tradycyjny zestaw do herbaty.

– Wiem, że wygląda to trochę dziwnie i nie pasuje do reszty kompleksu – westchnął, splatając dłonie. – Jednak uznałem, że chociaż tę część piętra mieszkalnego mogę kazać zaprojektować inaczej, tak aby przypominała mi ona dom. Przez długi czas mieszkałem w Aziru i wcale nie wspominam źle tego okresu. W przeciwieństwie do moich braci miałem dość radosne dzieciństwo, w którym królowała azirska tradycja. Chciałem, aby tutaj coś się z tym wiązało, abym mógł poczuć się jak dawniej. Gdy każdego dnia kończę pracę, lubię wrócić do siebie i odpocząć właśnie w takim otoczeniu, powąchać wyhodowane specjalnie dla mnie kwiaty, napić się delikatnej herbaty ze starego imbryka. Zdradzę ci, że czasami wymykam się z Pustkowi, biorę samolot i lecę do Aziru, choć nie mam tam żadnego zadania do wykonania. Obserwuję wtedy z daleka dwór Xiangów, przechadzam się uliczkami starego miasta, dyskretnie odwiedzam Złoty Pałac i zjadam pierożka z jednego z ulicznych straganów. Czuję się wtedy taki... szczęśliwy. Mimo świadomości że już nigdy naprawdę nie wrócę do domu. Chciałbym kiedyś w takiej chwili zatrzymać czas.

WolfKnight | AlternatywaWhere stories live. Discover now