Rozdział 22

33 3 0
                                    

Patrzyłam bezwiednie, jak długa igła zagłębiała się w moim przedramieniu, a potężne palce Uru wciskały tłok, który wpychał do mojej żyły blado-żółtą substancję. Wiedziałam doskonale, czym się to skończy i że przez najbliższe godziny nie uwolnię się od nieprzyjemnych skurczy, gdy organizm będzie walczył z tą trucizną. Strażnik opróżnił pierwszą strzykawkę i sięgnął po następną dawkę. Zwykle kończyło się na tylko jednym zastrzyku, druga służyła dzisiaj za karę za moją próbę ucieczki z więzienia. Trzecią próbę. Trzecią nieudaną próbę. Nigdy nie udało mi się dobiec do wyjścia, alarm zawsze okazywał się szybszy. Nie miałam niestety pomysłu na alternatywną możliwość wydostania się z Pustkowi. No może poza tajemniczym planem Dantego, którego mimo moich pytań mi nie zdradził.

Westchnęłam, powstrzymując opadające powieki. Minęło dziesięć dni od mojego powrotu do celi, pięć dni od rozpoczęcia regularnego podawania mi trucizny i trzy dni od ostatniej wizyty Najwyższego. Od sześciu dni nie mogłam za to spokojnie spać przez powrót moich dawnych koszmarów. Gdy tylko zamykałam oczy, widziałam powtarzające się przerażające sceny z przeszłości, teraźniejszości i wyimaginowanej przyszłości. Każda kolejna noc przynosiła coraz mroczniejsze myśli i możliwości toku wydarzeń, przybliżając do mnie następne załamanie psychiczne. Stałam się jednocześnie obojętna i bardzo wrażliwa na obecną sytuację. Zdarzały się momenty, w których odczuwałam gotowość do poddania się, ale możliwość ulegnięcia pozostawała cały czas poza moim zasięgiem. Nie byłam gotowa na przyjęcie losu zabawki, nadal stało to w sprzeczności z moją boską naturą.

– Pan Xiang kazał mi przypomnieć ci, że zostało osiem dni do wizyty Króla – mruknął swoim basowym głosem Uru, zabierając strzykawkę. – Od jutra zacznę cię do niej odpowiednio przygotowywać, jak dostanę resztę instrukcji. Pragnę cię również ostrzec, że przy twojej kolejnej próbie ucieczki podam ci dwie dodatkowe dawki, a nie tylko jedną. Może w końcu to do ciebie dotrze, więźniu numer trzydzieści sześć.

Wyszedł ostentacyjnie z mojej celi i dopiero wtedy stelaż się zwolnił. Przeszłam ten krótki kawałek do pryczy, ledwo czując mięśnie nóg. Położyłam się na zimnej, metalowej powierzchni. Nie miałam nawet tyle siły, aby sięgnąć po leżący na podłodze koc. Wystawiłam jedynie lewą rękę poza krawędź leżanki, aby kapiąca z niej krew lądowała na białych, podłogowych płytkach, które strażnik co jakiś czas mył. Pojawiły się pierwsze skurcze i towarzyszący im znajomy ból. Ostatnio zdarzało mi się zastanawiać nad tym, jakim cudem mogłam w przeszłości żyć bez mojej obecnej codzienności – strachu, cierpienia, fizycznego i psychicznego wykończenia. Ulga? Czym była ulga? Czym był spokój? Czym był komfort? A przede wszystkim, czym było ciepło?

Poczułam nagle, jak ktoś usiadł obok mnie i wwiercił przenikliwy wzrok w moją twarz. Był jeszcze bardziej lodowaty niż powietrze w więzieniu. Napawał mnie prymitywnym lękiem. Jego obecność stanowiła źródło moich najżywszych emocji. Podniosłam wzrok, aby zerknąć na śniadą rękę, która zbliżała się powoli do mojej twarzy. Chorobliwie zimne palce dotknęły mojego policzka, po czym zjechały z rozkoszą na moje popękane usta. Nie sądziłam, że ciemność mogła mieć swój własny smak, ale miała – słodko-gorzki i obezwładniający. Trochę jak toksyna.

Złote oczy przyglądały mi się nachalnie, jakby ich właściciel pragnął ujrzeć jakąkolwiek reakcję z mojej strony. Nie byłam w stanie dziwić się jego pojawieniu się w tym miejscu. Po chwili z jego gardła wydobył się cichy, pełen triumfu śmiech. Nie trwał długo, znikł bardzo szybko, gdy tylko wstrząsnął mną kolejny skurcz. Warknęłam praktycznie bezgłośnie, co wzbudziło w bogu lekki szok.

– Oho, widzę, że moje dzieło jest jeszcze dalekie od sfinalizowania – powiedział wyraźnie, a ja zorientowałam się, że od bardzo dawna nie słyszałam jego znienawidzonego głosu. – Minął prawie miesiąc, a ty masz jeszcze dużo siły, aby walczyć. Cóż... Nuzur miał rację mówiąc, że boginię władzy jest bardzo trudno złamać. Odebrałem ci wszystko, co mogłem, a ty nadal się opierasz, moja droga. To wręcz niewiarygodne...

WolfKnight | AlternatywaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz