Rozdział 23

28 3 0
                                    

* Shadow *

Siedziałem sztywno na fotelu w moim gabinecie w bazie Agentów w Anatonis, próbując usilnie skupić się na leżących przede mną aktach zakończonej właśnie sprawy, która dzisiaj wieczorem miała trafić do sądu. Jednak moje myśli nie mogły się oderwać od opanowującego mimowolnie mnie w głębi niepokoju. Każda w wibracja w telefonie, sprawiała, że natychmiast zerkałem na wyświetlacz i raz po raz się zawodziłem. Przychodziły do mnie jedynie wiadomości z prywatnego kanału Rady lub z jednego z kanałów Agentów, a w zniecierpliwieniu czekałem na coś zupełnie innego. Postanowiłem nawet dla pewności odblokować komórkę, ale i tak nie zastałem choćby jednego sygnału świadczącego o jej próbie skontaktowania się ze mną. Napisałem szybko do Zima i mimo że odbywał on właśnie jedno ze spotkań, odpowiedział po kilku sekundach: „u mnie też nadal nic".

Westchnąłem ciężko, zupełnie porzucając dokumenty i opadłem na oparcie, wpatrując się w tapetę w telefonie przedstawiającą moje dzieci wraz z ich drugim tatą siedzące na kocu piknikowym, pogrążone w zadaniu wiązania wianków z polnych kwiatów. Zdjęcie emanowało radością, spokojem i beztroską, których właśnie w tej chwili mi najbardziej brakowało. Chociaż od tygodnia byłem w pełni wolny, chociaż cieszyłem się na przyszłą perspektywę zostania dziadkiem, w tej chwili czułem tylko narastające zdenerwowanie. WolfKnight zniknęła osiem dni temu i do tej pory nie dawała znaku życia, a powinna wrócić do Świata Mocy kilka godzin po udaniu się do wymiaru bogów na kolację z Sarkanem, z tym popieprzonym sukinsynem.

To nie tak, że był to pierwszy raz, gdy nieobecność mojej żony w domu z „boskich" powodów się przedłużyła, ale nigdy wcześniej nie trwała aż tak długo. Zaczynałem się bać, że coś poważnego stało się na tej kolacji albo, co gorsza, jej ostatnia rozprawa została przyspieszona i moja ukochana przegrała proces. Poza tym mi i Zimerowi kończyły się pomysły, jak mogliśmy usprawiedliwiać jej niespodziewane zniknięcie. Jako że znaliśmy całą prawdę o Wolf i dotykających nią problemach, lub przynajmniej nam się tak zdawało, to na nas spoczywała odpowiedzialność za utrzymanie spokoju w państwie, gdy zdarzały jej się właśnie takie sytuacje. Niestety nasza żona nie chciała się podzielić tą prawdą z resztą rodziny, nie mówiąc już o poddanych w królestwie, a za niedługo miały zacząć się pytania i podejrzenia odnośnie jej „wyparowania". Jeśli nie wróci w ciągu najbliższych godzin, zostaniemy postawieni w patowej sytuacji.

Najgorsze było to, że ani ja, ani Zim nie mieliśmy możliwości skontaktowania się z kimkolwiek z pozostałych bogów, aby dowiedzieć się, co się stało i czy mieliśmy czekać, czy... Ech, wdrożyć w życie jej testament i plan. Ta perspektywa wydawała się dla mnie przerażająca nie tylko ze względu na to, że stracimy odpowiednią osobę na stanowisko Królowej. Przede wszystkim martwił mnie fakt możliwej utraty ukochanej kobiety. Nie potrafiłem nawet sobie wyobrazić, jak dałbym radę bez niej żyć i nie załamać się pod ciężarem nakładanym na mnie przez innych ludzi. Potrzebowałem obojga swoich partnerów i w żadnym razie nie obchodziło mnie, że jedno z nie należało do ludzkiego gatunku. Wręcz to, że Wolf była boginią, tylko podkreślało jej wyjątkowość.

Nagle mój telefon się rozdzwonił, co na moment obudziło we mnie nadzieję, ale szybko okazało się, że to Zim chciał się ze mną skontaktować.

– Tak, skarbie? – zapytałem od razu, po przyłożeniu komórki do ucha.

– Skończyłem właśnie spotkanie i wracam do domu – odparł cichym, zmęczonym głosem. – Od razu wejdę do biblioteki, aby poszukać starych książek z jakimiś rytuałami czy czymkolwiek do przywoływania bogów, demonów i tym podobnych. Może jakieś wartościowe się zachowały... Wiem, jak głupio to brzmi, ale ta bezczynność mnie wykańcza.

WolfKnight | AlternatywaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz