WHO IS MARIE? [NEWT TMR]

By wendysshadow

89.8K 4.6K 1.2K

"they were young, they didn't know what life had planned for them". Kiedy... More

PART ONE.
WATCH OUT, KIDS!
[00]
[01]
[02]
[03]
[04]
[05]
[06]
[07]
[08]
[09]
[10]
[11]
[12]
[13]
PART TWO.
[14]
[15]
[16]
[17]
[19]
[20]
[21]
[22]
[23]
PART THREE.
[24]
[25]
[26]
[27]
[28]
[29]
[30]
[31]
THE END

[18]

2.4K 130 52
By wendysshadow


[MARIE]

     Obudziły mnie krzyki Thomasa, który próbował odgonić kruka od paczki z jedzeniem. Upewniwszy się, że wszystko w porządku ponownie przymknęłam oczy i wygodniej ułożyłam się na ramieniu brata. Choć nie było to najlepsze posłanie, na jakim spałam, nie powinnam narzekać, bo mogłam akurat leżeć w jakimś rynsztoku. I nie śpiąca, a bardziej martwa.

     Pociągnęłam nosem.

     Coś zaczęło mi nie pasować. Zamrugałam kilkakrotnie powiekami i zmarszczyłam brwi. Naprawdę zaczynało mi coś nie pasować. Postanowiłam zidentyfikować o co dokładnie chodziło mojemu przeczuciu i otworzyłam szeroko oczy, biegając nimi dookoła, szukając jednocześnie czegoś niepokojącego. Moje oczy spotkały się tylko z plecami Arisa, a do moich uszu doszła rozmowa Minho i Thomasa. Gdyby była tu Rachel, czy nawet Sonya, rzuciłaby, że jestem przewrażliwiona i powinnam wyluzować. Zacisnęłam powieki i próbowałam powrócić do stanu spokojnego snu.

     Zaraz, zaraz. Plecy Arisa?

     Podniosłam się szybko do pionu i rozejrzałam się wokół, wzbudzając tym samym zainteresowanie Thomasa, Patelniaka i Minho, którzy już nie spali. Kiedy odwróciłam się do tyłu, moje spojrzenie zetknęło się z czekoladowymi tęczówkami pewnego blondyna. Po chwili jednak, na jego usta wpłynął zadowolony uśmieszek.

     — Jak się spało? — Głos Newta zadrżał niemal zauważalnie, co jednak udało mi się wyłapać. Był rozbawiony.

     — Powiem szczerze, że niezbyt wygodnie — skłamałam, teatralnie rozmasowując swój kark. Usłyszałam prychnięcie od strony reszty chłopców, którzy z wielkim zainteresowaniem przysłuchiwali się naszej wymianie zdań. — Masz strasznie niewygodne ramię.

     — Odniosłem inne wrażenie — chłopak usiadł i przeciągnął się, stękając cicho pod nosem i kontynuował. — Spałaś jak zabita.

     Przewróciłam oczami, jednak uśmiechnęłam się lekko i posłałam mu spojrzenie typu "ja jeszcze nie skończyłam", na co chłopak parsknął śmiechem, dając mi tym samym znak, że i on przyjął wyzwanie.

     — Dobra, dzieci, koniec flirtowania — nawet nie musiałam odwracać się, żeby zobaczyć kogo to słowa. Od razu wiedziałam, że to Minho. — Musimy pomyśleć co dalej.

     — Myślę, że musimy się jak najszybciej wynieść z tego cholernego miejsca — stwierdził Newt, po czym wstał i otrzepał z wyimaginowanego brudu. Zaczął zbierać swoje rzeczy i spojrzał na nas wzdychając. — Z dala od tych pikolonych stworów.

     — Poparzeńców — poprawił go Aris, który ze znużeniem usiadł i zaczął przygotowywać się do podróży. — Podsłuchałem jak Janson mówił o nich. Są tacy przez tą chorobę, o której mówiła ta Paige.

     — Tak — skomentowałam. — Teraz sobie przypominam.

     Wszyscy zauważyli chyba jak podnoszę się z ziemi już z gorszym humorem, niż jak na niej siedziałam. Ze słuchaniem Avy Paige skojarzyło mi się jeszcze jedno wydarzenie, które za wszelką cenę próbowałam usunąć sprzed oczu. Za każdym cholernym razem, kiedy w moim umyśle pojawiała się wizja nieobecnego wzroku Rachel, czułam, że moje serce po raz kolejny pękało na malutkie kawałeczki. Jednak ta twarz przypominała mi także o co musiałam walczyć i za kogo. I choćby się waliło i paliło będę chronić tych, na których najbardziej mi zależało. Choćbym miała umrzeć.

     Już dziesięć minut później byliśmy gotowi do drogi. Winston nie wyglądał najlepiej, ale wiedziałam, że nie chciał, by ktokolwiek się nad nim użalał, tak więc szedł na samym końcu grupki wraz z Patelniakiem.

     Na samym przodzie stąpał Thomas, za którym krok w krok podążała Teresa. Tej ostatniej nie poznałam wystarczająco by zorientować się co do jej charakteru. Odzywała się rzadko, ale za to bardzo często przyłapywałam ją na wgapianiu się we mnie, przez co byłam więcej niż pewna, że ona mnie znała. Że mnie pamiętała. I wydawało mi się, że nie były to dobre wspomnienia. Pokręciłam głową, napotykając tym samym spojrzenie mojego brata, który puścił mi oczko i powrócił wzrokiem do Minho, z którym prawdopodobnie prowadził jakże fascynującą konwersację.

     Brakowało jednej osoby... rozejrzałam się szukając Newta, kiedy usłyszałam jego głos tuż obok swojego ucha. Podskoczyłam przestraszona i uderzyłam go pięścią w ramię za jego zamierzone przestraszenie mnie.

     — Ała — zaczął teatralnie masować swoje ramię i wyrównał ze mną swój krok — bo nie pozwolę ci więcej na nim spać — fuknął.

     — Już to widzę — prychnęłam rozbawiona. — Sprawiło ci przyjemność to, że spałam na twoim ramieniu.

     — Nie mogę zaprzeczyć — uśmiechnął się, po czym wskazał na każdego chłopaka z naszej grupy, omijając tym samym mojego brata i dodał. — Założę się, że żaden z tych sztamaków nie odmówiłby ci użyczenia swojego ramienia.

     — Sztamaków? — Zmarszczyłam brwi, próbując skojarzyć sobie to słowo, jednak bez skutku. Spojrzałam na Newta z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy.

     — To z naszego slangu — odparł, widząc moje pytające spojrzenie — no wiesz, ze Strefy.

     — Ile czasu tam siedziałeś? — Wyrwało mi się zanim zdążyłam się powstrzymać. — Przepraszam, pewnie chcesz o tym zapomnieć czy coś...

     — Trafiłem tam jako jeden z pierwszych — odparł, nie zwracając uwagi na moje ostatnie słowa. Zwrócił na mnie swoje świdrujące spojrzenie. — A ty, zgaduję, jedna z ostatnich? I chyba nie byłaś jedną z tych grzecznych, cichych Streferek?

     — Tak, zgadłeś. Ale byłam grzeczna...

     — Jasne, jasne — moją wypowiedź przerwał nie kto inny, jak mój brat. — Jak tylko wyciągnęli ją z klatki, to zwiała do labiryntu, później wdała się w bójkę z Beth — na wzmiankę o dziewczynie zacisnęłam zęby — a później wpadła ponownie do labiryntu, żeby uratować Annabelle i Rachel przed samotną nocą.

      — Nie na długo udało mi się ją przytrzymać przy życiu — warknęłam, po czym przyspieszyłam kroku. Nadal byłam przewrażliwiona tym, co działo się w labiryncie. Tym co stało się mojej przyjaciółce.

*

     Na postój zatrzymaliśmy się dopiero wtedy, kiedy z Winstonem było naprawdę cienko. Kierowaliśmy się zasadą — im dalej od DRESZCZ-u tym lepiej, ale nie mogliśmy zmuszać chłopaka do takiego wysiłku.

     Usiadłam na ziemi, opierając się o skałę za mną i wpatrywałam się w horyzont. W myślach nadal krążyło mi milion myśli na minutę, a królowała jedna — "co jeśli bym wtedy zwróciła uwagę na Beth?". Może wtedy wszystko wyglądałoby inaczej? Może właśnie teraz Rachel stałaby przy moim bracie, rozmawiając z nim, jakby nic się nie stało? To wszystko, co działo się w labiryncie i tutaj, było jak pieprzona lawina, której nie możesz powstrzymać. Lawina złych zdarzeń, która mimo twojej woli ciągnie cię za sobą, nie pozwalając wziąć głębszego oddechu. Lawina, która powodowała zniszczenie i spustoszenie na swojej drodze. Tą lawiną był DRESZCZ.

     Zacisnęłam pięść na piasku i uniosłam ją w górę, powoli wypuszczając z niej drobinki, przyglądając się jak niesie je wiatr. Wszyscy byliśmy jak te niewielkie kamyki, nic nie znaczące, po których stąpał DRESZCZ, niczym bogowie wszystkiego, nie przejmując się nikim i niczym poza sobą samym. Skoro byliśmy tacy ważni to dlaczego pozwalali oni umierać ludziom w labiryncie? Skoro zostało tak mało ludności na świecie, dlaczego pozwolili byśmy umierali, jak w jakiś cholernych igrzyskach, w walce o życie?

     Nie mogłam zrozumieć toku rozumowania tych, którzy nas tam wsadzili. Co robić kiedy ludzkość umiera poprzez chorobę, która ją trawi? Ha, co za pytanie! Wsadzić resztę z nich do pieprzonego labiryntu, a co.

     Ta myśl spowodowała, że zawrzałam w środku. Przymknęłam oczy i oparłam głowę na skale za mną, po czym odetchnęłam głęboko, próbując się rozluźnić.

     — Znałaś moje imię — usłyszałam głos Newta obok siebie, więc niechętnie uchyliłam powieki, przyglądając się blondynowi. — Nie przedstawiłem się, ale i tak znałaś moje imię — zauważył.

     — Usłyszałam je gdzieś — odparłam wymijająco. W sumie nie było to kłamstwo.

     — Nie sądzę — uniósł brwi do góry, mierząc mnie spojrzeniem czekoladowych oczu. Od początku, gdy tylko go zobaczyłam, byłam pewna, że chłopak potrafi zajrzeć w głąb mojej brudnej duszy. — Do reszty z mojej grupy podchodzisz z dystansem, kiedy to ze mną rozmawiasz, jakbyśmy znali się od dawna. Pamiętasz mnie, prawda?

     Zwiesiłam głowę, myśląc nad odpowiedzią. Nie miałam pojęcia, czy odpowiedzieć mu uczciwie, czy skłamać... ale w sumie, co mi szkodziło?

     — Tak, Newt, pamiętam cię — odparłam po chwili ciszy, jaka między nami zapadła. — Kiedy byłam w Strefie... wspomnienia wracały, czasem kilka naraz, jednym powolnym nurtem, a czasem po prostu... spływały na mnie szybko i czułam się wtedy naprawdę zagubiona. Od czasu ucieczki z labiryntu... one nasiliły się. I tak, Newt, w wielu z nich byłeś ty. Przyjaźniliśmy się odkąd cię poznałam w siedzibie DRESZCZ-u. Byłeś taki uroczy — zaśmiałam się — i niziutki. Kiedy miałeś dziesięć lat, wyglądałeś na pięć — tym razem Newt zawtórował mi śmiechem. — Od naszego pierwszego spotkania, w którym obroniłam cię przed wielkim Herbertem, zaprzyjaźniliśmy się i trzymaliśmy razem. Często robiliśmy żarty Jansonowi i innym pracownikom. Czasami dołączał do nas Aris — urwałam, zaprzestając tym samym jeżdżenia palcem po piasku i rysowaniu nie wiadomo czego — aż w końcu nadszedł ten dzień, kiedy cię zabrali.

     — Pa-pamiętasz to? — Chłopak zająknął się lekko.

     — Płakałam przez kilka dni, a Ava Paige rozkazała nie niepokoić mnie i po prostu przynosić mi jedzenie — opowiadałam mu dalej, ignorując wcześniejszą wypowiedź chłopaka. Czułam, że musiałam wyrzucić to z siebie, a on był pierwszą osobą, która zapytała. I dobrze, że to zrobił, bo wiedziałam, że jeśli nie wyrzuciłabym tego z siebie, rozpadłabym się na miliony kawałeczków. — Często zakradałam się i przyglądałam twoim poczynaniom w labiryncie, do czasu... — urwałam gwałtownie, po czym skłamałam jak najlepiej umiałam — aż Ava zorientowała się co robię.

     Newt chyba załapał przynętę, bo w jego minie nie widać było ani grama podejrzliwości. Chłopak spuścił wzrok, a ja zdałam sobie sprawę, że zrobił to po to, aby ukryć łzy.

     — Ja nic nie pamiętam — powiedział. — Kompletnie nic — uniósł wzrok na mnie i uśmiechnął się słabo — oprócz ciebie.

     Zmarszczyłam brwi zdezorientowana.

     — Kiedy zobaczyłem cię w stołówce... dopiero wtedy w moim umyśle pojawiło się wspomnienie, chociaż nie wiem, czy można nazwać to jakimkolwiek wspomnieniem — zaśmiał się gorzko. — Zobaczyłam tylko twoją twarz. I ty uśmiechałaś się wtedy, tak jakby przez łzy.

     Byłam zdumiona jego słowami. Nie spodziewałam się czegoś takiego z jego strony; nie spodziewałam się tego z niczyjej strony. Już otwierałam usta, żeby coś powiedzieć, czego teraz nie jestem w stanie sobie przypomnieć, kiedy usłyszeliśmy krzyk Patelniaka. Zerwaliśmy się na równe nogi, spoglądając na chłopaka, który odskoczył gwałtownie od Winstona z dłońmi uniesionymi w górę.

     Wtedy nastąpił wystrzał. I w ciągu jednej milisekundy poczułam ból w ramieniu, kiedy pocisk przedarł się przez warstwę ubrań i musnął skórę. Syknęłam, łapiąc się za zranione miejsce. Tymczasem cała reszta rzuciła się w kierunku Winstona. Szok malujący się na ich twarzach, kiedy chłopak pokazał im brzuch...

     Winston nie był odporny.

     — Cała jesteś? — Głos Arisa wyrwał mnie z chwilowego niedowierzania, a moje oczy skrzyżowały się z jego tęczówkami. Złapał mnie za ramię, po czym ściągnął moją kurtkę i bluzę, i zaczął oglądać moją ranę. Dopiero wtedy dotarł do mnie ból rozerwanego ramienia. Mimowolnie syknęłam z bólu, jednocześnie dziękując Bogu, że to było zaledwie muśnięcie.

     Chłopak wyciągnął z plecaka wodę i oblał nią moją ranę, po czym obwiązał prawe ramię jakąś starą szmatą.

     Otarłam kilka łez, które mimowolnie spłynęły po moich policzkach z bólu i moją uwagę z powrotem przykuła sytuacja z Winstonem. A była naprawdę przerażająca.

     Newt klęczał przy chłopaku z ponurą miną, a w dłoni trzymał pistolet. Zacisnęłam zęby, czując jak i w moich oczach zaczęły kształtować się łzy. Patrzyłam bez żadnego ruchu, czy słowa sprzeciwu jak Newt wręczał koledze pistolet w dłonie. I wtedy podziwiałam jego odwagę. Był gotów zrobić wszystko dla swoich przyjaciół, a nawet pozwolić im odejść, gdy ci już nie dawali rady walczyć. I podziwiałam Winstona, który postanowił skończyć ze swoim życiem, żeby nie skrzywdzić swoich przyjaciół. Który po prostu nie chciał zostać potworem.

     Nie pamiętałam żadnych słów pożegnania. Nie pamiętałam kto odszedł ostatni. Jedyne co pamiętałam, to było jak odchodziliśmy, a ciszę przerwał huk wystrzału z pistoletu, który Newt dał swojemu przyjacielowi.

•••


mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał
jak mijają wam wakacje? Moje jak narazie zbyt szybko i zbyt nudno

Continue Reading

You'll Also Like

61.5K 2.6K 57
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
22K 911 31
Druga część książki "HAPPILY EVER AFTER ¬ Killian Jones". Stella Mills zawsze dawała wyraz swojej odwagi. Wielokrotnie pokazywała, że dla rodziny i...
5.6K 488 13
„Może to nie w tobie tkwi problem, a w miejscu, w którym się znajdujesz?" Spider-Man: No Way Home
21.8K 3.7K 22
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...