WHO IS MARIE? [NEWT TMR]

By wendysshadow

89.8K 4.6K 1.2K

"they were young, they didn't know what life had planned for them". Kiedy... More

PART ONE.
WATCH OUT, KIDS!
[00]
[01]
[02]
[03]
[04]
[05]
[06]
[07]
[08]
[09]
[10]
[11]
[12]
[13]
PART TWO.
[14]
[15]
[17]
[18]
[19]
[20]
[21]
[22]
[23]
PART THREE.
[24]
[25]
[26]
[27]
[28]
[29]
[30]
[31]
THE END

[16]

2.4K 134 20
By wendysshadow

[MARIE]

     Następnego dnia tuż po wyczytaniu "szczęśliwych" nazwisk przez Jansona, razem z Arisem zaczęliśmy wymieniać się informacjami. Kiedy Thomas rzucił się na strażników oboje od razu zorientowaliśmy o co mu chodziło. Byliśmy przygotowani na taki obrót zdarzeń. Zanim strażnicy zdołali zebrać nas wszystkich i zacząć odprowadzać po pokojach, Aris szeptem przekazał mi co mam robić w razie ucieczki.

     Nasze plany zostały pokrzyżowane już dwadzieścia minut później, po moim znalezieniu się w pokoju. Janson wraz z dwoma strażniakami przyszli po mnie i zabrali z pomieszczenia właściwie bez żadnego wyjaśnienia. Gus, który szedł tuż obok mnie, uśmiechał się szyderczo i bez przerwy rzucał mi spojrzenia pełne wyższości. Ile ja bym dała, żebym mogła znowu trzasnąć go w tą niewyparzoną gębę.

     Dotarliśmy na miejsce, którego widoku spodziewałam się szczerze najmniej. Szpital w prawdopodobnej placówce DRESZCZ-u nie jest miejscem, do którego chciałabym trafić. Zanim się obejrzałam moje ręce zostały skute kajdankami przez drugiego strażnika. Janson jednym gestem ręki rozkazał usiąść mi na krześle. Jego wzrok mógłby kruszyć lodowce.

     — Myślałaś, że się nie dowiem? — Prychnął i usiadł na krześle naprzeciwko mnie. Lekarze, którzy znajdowali się w tym samym pomieszczeniu patrzyli na nas niezrozumiałym wzrokiem. — Jedna z kamer, na którą niefortunnie nie zwróciłaś uwagi, wyłapała cię grzebiącą w papierach. W moim biurze — ostatnie słowa dodał takim tonem jak gdyby to przeważało szalę jego wściekłości. — Skończysz tak samo jak reszta osób, które zechciały się buntować.

     — Ach, no tak. Mimo to, DRESZCZ i tak jest dobry? — Zapytałam, rzucając mu wyzwanie. Mężczyzna uniósł jeden kącik ust w górę.

     — Zawsze byłaś domyślna. Jedna z moich ulubienic — zacmokał z rozczarowaniem. — Nigdy nie byłaś miła i potulna, ale zawsze wierzyłaś w ideę leku, którą głosiliśmy. Do czasu aż zaczęliśmy wysyłać do labiryntu twoich przyjaciół.

     Zaśmiałam się niewesoło.

     — I co teraz zrobisz? Zabijesz mnie? — Tym razem Janson uśmiechnął się szyderczo.

     — Nie. O to się nie bój — spojrzał znacząco na lekarkę, która podniosła tacę, na której znajdowało się kilka strzykawek, po czym wyszła z pomieszczenia. — Twoja krew jest zbyt cenna. Ale nie martw się — twój brat i przyjaciele z Grupy A zaraz do ciebie dołączą.

     Wstał i poklepał mnie jakby pokrzepiająco po ramieniu. Odsunęłam się możliwie jak najdalej od jego dłoni i warknęłam znacząco.

     — Nie ujdzie ci to na sucho.

     — Już uszło — jego uśmiech przyprawił mnie o mdłości. Gdybym mogła, przytrzasnęłabym jego głowę drzwiami od lodówki. Kilkakrotnie. — Zostawiam wam ją — zwrócił się do lekarzy. — Chyba poradzicie sobie ze spętaną małolatą?

     Po tych słowach wyszedł, nie oglądając się już za siebie ani razu.

*

     Zmroziłam wzrokiem lekarzy, którzy przyglądali mi się z zaciekawieniem. Jeden z nich zdjął z tacki strzykawkę z bardzo długą igłą i podszedł do mnie.

     — Będziesz grzeczna? — Westchnął mężczyzna, gdy odchyliłam się możliwie jak najdalej od niego.

     — A jak myślisz? — Na moją odpowiedź podrapadł się po głowie, ale i tak nie zrezygnował. Zacisnął mocniej palce na strzykawce i przysunął się do mnie. Zeskoczyłam ze stołka i odsunęłam się od niego, wydymając wargi ze złości. Spętane ręce ograniczały moją zdolność ruchu i możliwość obrony, ale nie zamierzałam się poddać. Nie mogłam przecież skończyć w taki sposób, po tym, co spotkało mnie w labiryncie.

     W tej samej chwili zabawę w kotka i myszkę przerwał nam głośny alarm. Serce podeszło mi do gardła, gdy zdałam sobie sprawę, że mój brat i grupa A postanowili uciec. Na moją twarz wpłynął malutki uśmiech.

     Niespodziewanie poczułam jak jedna z pielęgniarek złapała mnie mocno za ramiona, a mężczyzna zbliżył się do mnie szybciej niż się spodziewałam. Strzykawka znajdowała się kilka centymetrów od mojej szyi, kiedy uderzyłam lekarza z główki prosto w nos. Rozległ się obrzydliwy chrzęst, a mężczyzna odsunął się, wyjąc i przeklinając przeraźliwie. Kobieta za mną poluzowała nieznacznie uścisk, zaskoczona rozwojem wydarzeń. Korzystając z okazji, kopnęłam ją prosto w kolano i odskoczyłam w bok, gdy tylko poczułam, że mnie puściła. Czując jak czas mi ucieka, zestresowałam się trochę, ale musiałam myśleć racjonalnie.

     Gdzie on położył klucze od kajdanek?

     Rozejrzałam się rozpaczliwie, a mój wzrok padł na tacę, obok której leżał sporawy pęk kluczy. Zaklnęłam pod nosem, wiedząc, że odgadnięcie, który klucz pasuje do zamka zajęłoby mi wieki. W tej samej chwili usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi, a sekundę później w pomieszczeniu pojawiło się kilku chłopców i lekarka. Jeden z nich, na którego Aris mówił Thomas, trzymał pistolet, który skierował na mężczyznę i dwie pielęgniarki.

     — Na ziemię i ręce przed siebie! — Wrzasnął trochę piskliwym z emocji głosem. Newt podszedł do mnie niepewnie.

     — Wszystko w porządku? — Zapytał kiedy chłopcy zaczęli związywać ręce lekarzom. Azjata przewrócił stolik w taki sposób, aby leżał między drzwiami, a inną półką dzięki czemu nie sposób było ich otworzyć. — Gdzie są klucze?

     Dopiero kiedy minął pierwszy szok, ogarnęłam w jakiej sytuacji się znajduję i wtedy poczułam jak na twarz wpływa mi delikatny uśmiech. Wskazałam dłońmi na tacę, obok której znajdowały się klucze, a chłopak od razu złapał za nie i zaczął zajmować się kajdankami. Jego ręce, mimo że drżały, poruszały się szybko i zręcznie, po kolei próbując każdego kluczyka, a w międzyczasie chłopaki wyciągnęli swoją przyjaciółkę z łóżka (o której, szczerze mówiąc, nie miałam zielonego pojęcia) i wybili okno, dając nam tym samym sposobność do ucieczki.

     — Zrobione — usłyszałam szept Newta, który jednym ruchem odrzucił kajdanki, a klucze wsunął do kieszeni. Na moje spojrzenie odpowiedział, wzruszając ramionami. — Mogą się przydać.

     Pokiwałam głową, przyznając mu rację. Tymczasem reszta obecnych zaczęła przeskakiwać przez wybite okno, a jeden z nich — azjata, jak po chwili zarejestrowałam, odwrócił się w naszą stronę i zmroził spojrzeniem.

     — Newt, przestań flirtować i rusz tyłek! Zwijamy się! — Na jego polecenie ruszyliśmy biegiem, słysząc za plecami walenie w drzwi, które oznaczało, że strażnicy zlokalizowali już nasze położenie. Nie śmiałam się obejrzeć.

*

     W końcu, po kilku minutach, dotarliśmy do drzwi, podejrzewając, że za nimi znajduje się wyjście. I akurat wtedy cholerni goście z DRESZCZ-u postanowili zablokować kartę Thomasa, który wściekły i jednocześnie przerażony chwycił za karabin i odwrócił przodem do nadciągających strażników z Jansonem na czele. Moje usta opuściła wiązanka przekleństw, kiedy rozmasując obolały od kajdanek nadgarstek, schyliłam się po kartę, którą upuścił Thomas i spróbowałam jeszcze raz, choć wiedziałam, że to bez sensu.

     — Na Boga, dlaczego akurat teraz? — Wrzasnęłam ze złości, spoglądając na Thomasa, który szedł w stronę Szczurowatego z bronią w ręku, tym samym celując w niego. Niech porazi skurwysyna. Rozejrzałam się po towarzyszach. Zmarszczyłam brwi, kiedy zauważyłam, że kogoś mi brakuje. — Gdzie jest Aris? — Chłopcy i Teresa spojrzeli na mnie, jakbym zadała głupie pytanie, jednak po chwili i oni zaczęli rozglądać się zdziwieni. — Gdzie jest mój brat? — Powtórzyłam.

     — Poszedł z Winstonem... w sumie to nie wiem gdzie — odparł ciemnoskóry chłopak, wzruszając ramionami. — Tak przy okazji, to Patelniak jestem — dodał.

     — Patelniak? — Na moje zdziwienie pokiwał głową. Postanowiłam jednak, że dowiem się później o co chodzi. — Marie. Miło cię poznać, ale i tak zaraz wszyscy umrzemy.

     — Cóż za optymizm — zakpił azjata. — Ach, no tak, wyszedłbym na niemiłego. Jestem Minho, najprzystojniejszy chłopak ze Strefy.

     — Raczej realizm — poprawiłam go, kiedy Newt postanowił nam przerwać.

     — Nie to, żebym wyszedł na gbura i nieczułego, ale to chyba nie jest najlepsze miejsce i pora na takie gadki — powiedział, skarcając nas wzrokiem. — Jakiś plan?

     — Zabić się zanim oni to zrobią? — Zapytałam nieco ironicznie, ale szybko się opanowałam. — Wybacz, Newt, ale to była nasza jedyna droga ucieczki.

     W chwili kiedy blondyn otwierał usta, aby coś odpowiedzieć, drzwi za nami otworzyły się ze zgrzytem. Odwróciłam się, by ujrzeć Arisa i zapewne Winstona.

     — Cześć — odezwał się mój brat i uśmiechnął się, kiedy go przytuliłam.

     — Dobra robota — rzuciłam, ale moja uwaga została już odwrócona w stronę drzwi, które zamykały się i Thomasa, którzy pędził na łeb, na szyję by zdążyć. I udało się szczęściarzowi. Aris bez namysłu rozwalił czytnik, aby Janson nie mógł otworzyć, na co pogratulowałam mu w myślach. Parsknęłam śmiechem, kiedy Thomas pokazał Szczurowatemu środkowego palca, choć nie było to takie śmieszne, czułam jak rozsadzała mnie radość, mimo że wiedziałam, iż to jeszcze nie był koniec. Dostaliśmy się do ogromnych drzwi, które otworzyły się, gdy ciemnowłosy pociągnął za dźwignię. Spojrzeliśmy po sobie z resztą, po czym zgodnie wbiegliśmy w mrok. Byliśmy wolni.

•••


Continue Reading

You'll Also Like

2.8K 203 20
Zmuszeni do zaaranżowanych zaręczyn w dzieciństwie, w Hogwarcie dają sobie nawzajem popalić. Jednak kto się czubi, ten się lubi co nie?
17.4K 968 18
" 𝐷𝑤𝑎 𝑛𝑖𝑒𝑡𝑜𝑝𝑒𝑟𝑧𝑒 𝑤 𝑛𝑜𝑐𝑦 𝑠𝑖ę 𝑠𝑝𝑜𝑡𝑘𝑎ł𝑦 𝑖 𝑛𝑎𝑔𝑙𝑒 '𝑍𝑖𝑛𝑔' 𝑗𝑢ż 𝑠𝑖ę 𝑧𝑎𝑘𝑜𝑐ℎ𝑎ł𝑦. 𝑊𝑖𝑒𝑑𝑧𝑖𝑎ł𝑦, ż𝑒 𝑏ę𝑑ą...
411K 25.2K 58
Mimo iż Wielka Trójka podpisała pakt, w którym zobowiązała się do nieposiadania dzieci, Posejdon postanowił złamać ten zakaz... trzykrotnie. Dwunasto...
6.5K 862 87
Druga część :) Ojciec Kruka jest uwięziony w krysztale. Nie oznacza to jednak że nie sprawia kłopotów. Roth czuje się coraz gorzej, często tracąc kon...