okay | l.d.

By xcallmesunny

756K 47.7K 14.6K

„Myślę, że najgorszą częścią tego wszystkiego nie było to, że straciłam jego. Było nią to, że straciłam siebi... More

Prologue ✔️
1 ✔️
2 ✔️
3 ✔️
4 ✔️
5 ✔️
6 ✔️
7 ✔️
8 ✔️
9 ✔️
10 ✔️
11 ✔️
12 ✔️
13 ✔️
14 ✔️
15 ✔️
16 ✔️
17 ✔️
18 ✔️
19 ✔️
20 ✔️
21 ✔️
22 ✔️
23 ✔️
24 ✔️
25 ✔️
26 ✔️
27 ✔️
28 ✔️
29 ✔️
30 ✔️
31 ✔️
32 ✔️
33 ✔️
35 ✔️
36 ✔️
37 ✔️
38 ✔️
[2] Prolog
[2] 1
[2] 2
[2] 3
[2] 4
[2] 5
[2] 6
[2] 7
[2] 8
[2] 9
[2] 10
[2] 11
[2] 12
[2] 13
[2] 14
[2] 15
odpowiedzi na pytania do bohaterów 1
odpowiedzi na pytania do bohaterów 2
[2] 16
[2] 17
[2] 18
[2] 19
[2] 20
[2] 21
[2] 22
[2] 23
[2] 24
[2] 25
[2] 26
[2] 27
[2] 28
[2] 29
[2] 30
[2] 31
[2] 32
[2] 33
[2] 34
[2] 35
[2] 36
[2] 37
[2] 38
[2] 39
[2] 40
[2] 41
[2] 42
[2] 43
[2] 44
[2] 45
[2] 46
[2] 47
[2] 48
[2] 49
[2] 50
[2] Epilog
[3] Prolog
[3] 1
300k
[3]2
[3] 3
[3] 4
[3] 5
[3] 6
[3] 7
[3] 8
[3] 9
[3] 10
[3] 11
[3] 12
[3] 13
rok ff 🎉
[3] 14
[3] 15
[3] 16
[3] 17
[3] 18
[3] 19
[3] 20
[3] 21
[3] 22
Epilog 1
Epilog 2
Podziękowania
„OKAY" - nowa wersja
[3] dodatek
ogłoszenia

34 ✔️

6.8K 427 115
By xcallmesunny

TW - zaburzenia odżywiania

     Siedzę w kuchni i uważnie obserwuję śniadanie, które przed chwilą postawiła mi przed nosem mama. Przełykam ślinę na widok płatków z mlekiem, jednak mimo bólu brzucha, szybko obliczam w głowie, ile kalorii może mnie to kosztować. Ostatecznie stwierdzam, że więcej, niż mogę sobie na to pozwolić.

     Wykorzystując chwilową nieuwagę mamy, wstaję od stołu i wylewam zawartość miski do zlewu, po czym wkładam ją do zmywarki. Ściska mi się żołądek na samą myśl, że znowu to robię i nawet nie mam nad tym kontroli. To się po prostu dzieje.

     - Możemy porozmawiać? - zatrzymuje mnie głos kobiety.

     - Spieszę się na lekcje - próbuję jakoś się wykręcić, ponieważ wiem, co za chwilę nastąpi. Przerabiałyśmy to setki razy. Nie muszę się nawet domyślać, jaki będzie tego efekt.

     - Siadaj, wypiszę ci usprawnienie - wskazuje na krzesło, a ja niechętnie wykonuję jej polecenie. Wolałabym być teraz gdziekolwiek, byle nie tutaj.

     Przenoszę wzrok na swoje palce i zaczynam im się przyglądać tylko po to, aby nie musieć patrzeć jej w oczy. Wiem, że znów ją zawiodłam. Nie musi mi o tym przypominać nawet spojrzeniem. Gdybym mogła, za wszelką cenę unikałabym takich sytuacji, ale poniekąd nie mam teraz wyboru. I nigdy nie miałam.

- Znowu mnie okłamałaś.

- Nie, mamo - staram ukryć swoje zdenerwowanie, choć mój głos mnie zdradza.

Nie potrafię w takich chwilach zachowywać spokoju, bo jeszcze nie jestem zepsuta do szpiku kości. Przede wszystkim mam świadomość, że niczego sobie nie ułatwiam. Jednak jakaś siła pcha mnie dalej w kłamstwa, które nigdy tak naprawdę się nie kończą. Przez to po raz kolejny ląduję uwięziona we własnej pułapce.

- Dlaczego mi to robisz? Dlaczego znów mi to robisz? - pyta, wstrzymując łzy. Jednak w jej głosie wcale nie słychać, by była wściekła na mnie, tylko na siebie. - Nie możesz mi już nawet spojrzeć w oczy. Własnej matce.

Chciałabym powiedzieć wiele. Na końcu języka mam tysiąc zaprzeczeń, ale w końcu się poddaję i kręcę głową na znak, że nie wiem o czym do mnie mówi.

- Katherine.

Tym razem nie rozkłada ramion, abym mogła się do mnie przytulić. Podnoszę na nią wzrok, a ona stoi i wpatruje się w ścianę za mną, przygryzając wargę, jakby to miało powstrzymać ją od szlochu. Bezskutecznie.

- Chcę ci pomóc - mówi dalej. - Ale nie mogę. Nie wtedy, kiedy patrzysz mi w oczy i kłamiesz. Nie mogę tego znieść. Po prostu nie daję rady.

- Nigdy nie prosiłam cię o pomoc - przypominam, mimo że obie mamy tego świadomość. To ona zawsze wychodziła z inicjatywą. Ja mogłam tylko się przyglądać, bo nic nigdy nie było moją dobrowolną decyzją. Może właśnie dla tego nadal zataczam to koło.

- Każdy czasem potrzebuje pomocy.

- Co jeśli jej nie chcę? - dopóki nie wypowiadam tych słów, nie zdaję sobie sprawy z tego, że brzmię dokładnie jak on. Dałam mu wybór, zostawiając go wtedy w łazience, i tego pożałowałam. - Nigdy tego nie zrozumiesz. Nie byłaś na moim miejscu i nie-

     - Widziałam coś gorszego - przerywa mi. - Widziałam ciebie, swoje jedyne dziecko. Jeśli nie chcesz wyzdrowieć, umierasz.

     Przełykam ślinę, chcąc coś powiedzieć, lecz dociera do mnie, że nie mam już co.

- On mnie rozumie - wypalam nagle.

- On? - unosi brwi.

Domyślam się, co chce powiedzieć, jednak na moje szczęście się powstrzymuje. Zamiast tego jej wzrok zatrzymuje się na jakimś punkcie za oknem.

- Znasz go? - pyta, wskazując na kogoś palcem.

     - Kogo?

     - Tego chłopaka, który stoi przed naszym domem.

Bez słowa wybiegam na korytarz. Otwieram drzwi, za którymi mogę zobaczyć Devriesa. No tak, jeszcze jego tu brakowało.

- Co to było? - wypominam mu, chyba po raz setny, kiedy siedzimy już w moim pokoju.

Wcześniej uciął sobie swobodną pogawędkę z moją mamą, którą najwyraźniej owinął sobie wokół palca, bo zapomniała o naszej kłótni i wypytywała go o wszystkie szczegóły z mojego życia, tak, jak kiedyś Nicka. On tylko uśmiechał się zadziornie, odpowiadając półsłówkami i co chwilę na mnie spoglądał. Miałam wrażenie, że zapadnę się pod ziemię, dopóki nie udało mi się go zaciągnąć na górę.

- Nie wiem o czym mówisz - wzrusza ramionami i wraca do przeglądania czegoś na telefonie.

- Nie wiesz o czym mówię? - prycham i zabieram mu z ręki jego własność.

- Oddaj mi go.

- Najpierw normalnie ze mną porozmawiaj - nalegam, na co on wzdycha i w końcu kiwa głową. - Po co tu przyszedłeś?

- Tak bardzo chcesz wiedzieć? - dziwi się, ale ja nie mam żadnych wątpliwości. Narobił mi problemów, więc mam nadzieję, że ma chociaż dobrą wymówkę. - Nie miałem gdzie pójść, a we własnym domu nie mogłem wytrzymać.

- Dlaczego?

- Zerwałem z nią.

Przełykam ślinę, próbując jakoś przetrawić tę informację. Nie tego się spodziewałam.

- Przykro mi - mówię, choć wcale nie jest mi przykro.

- Nienawidziłaś jej - przypomina mi, jakby to miało cokolwiek zmienić. - Liczyłaś na to od momentu, kiedy ci ją przedstawiłem.

- Nie będziemy o tym teraz rozmawiać, Leo.

- Dobrze - odbiera mi swój telefon i wychodzi z pokoju, pomimo mojego protestu. Idę za nim.

Zbiegam po schodach na korytarz, kiedy chłopak kończy tłumaczyć coś mojej mamie i opuszcza dom.

- Nie zachowuj się jak dziecko! - krzyczę za nim, choć pewnie już tego nie słyszy.

Continue Reading

You'll Also Like

18.6K 1K 41
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...
10.4K 301 17
Violetta Castillo jest szczęśliwą matką i narzeczoną najprzystojniejszego mężczyzny na całym świecie..Leona Verdasa, a on nie widzi życia poza swoi...
2.4K 51 5
Co wyniknie z chęci zapomnienia o smutku i sztywnej postawie przez wrogów? Spotkanie Hermiony i Draco po balu, choć może w trakcie?
9.4K 440 21
Ninjago już jakiś czas temu wstało na nogi po ataku kryształowego władcy. Mieszkańcy świętują i wracają do dawnego życia. Jednak zło nigdy nie śpi, i...