Paradise 2

Per leonia18

7.4K 600 186

Klub ''Paradise'' spłonął. Po tym zdarzeniu nad związkiem Jimina i Jungkooka pojawiają się ciemne chmury. Któ... Més

Prolog
Rozdział 1.
Rozdział 2.
Rozdział 3.
Rozdział 4.
Rozdział 5.
Rozdział 6.
Rozdział 7.
Rozdział 8.
Rozdział 9.
Rozdział 10.
Rozdział 11.
Rozdział 12.
Rozdział 13.
Rozdział 14.
Rozdział 15.
Rozdział 16.
Rozdział 17.
Rozdział 18.
Rozdział 19.
Rozdział 20.
Rozdział 21.
Rozdział 22.
Rozdział 23.
Rozdział 24.
Rozdział 25.
Rozdział 26.
Rozdział 27.
Rozdział 28.
Rozdział 29.
Rozdział 30.
Rozdział 31.
Rozdział 32.
Rozdział 33.
Rozdział 34.
Rozdział 35.
Rozdział 36.
Rozdział 37.
Rozdział 38.
Rozdział 39.
Rozdział 40.
Rozdział 41.
Rozdział 42.
Rozdział 43.
Epilog

Rozdział 44.

132 13 2
Per leonia18

Niebo było zachmurzone gdy dotarliśmy na cmentarz. Spodziewałem się deszczu, lecz póki co pogoda trzymała się jakoś. Być może odzwierciedlała nasze nastroje, kto wie. Jimin szedł spokojnie przed siebie, a ja dotrzymywałem mu kroku. Starałem się nie pokazywać po sobie smutku, lecz w moim sercu tak nagle dało się odczuć dziwne uczucie pustki. Krótko znałem mamę rudowłosego, lecz od razu ją polubiłem. Gdyby została z nami trochę dłużej...

- Jungkookie, to tutaj - Jimin zatrzymał się przed wejściem do środka, a potem popatrzył na mnie. Wyglądał poważnie, a rysy jego twarzy stwardniały. Nie powiedziałem nic, chcąc dać mu czas do namysłu. - Zaczekasz na mnie? Potrzebuję pobyć z nią sam na sam.

Skinąłem głową, przenosząc ciężar ciała na lewą stopę. Wahałem się, ale nie mogłem zakłócać tej wizyty. Gdy mój chłopak zniknął w środku, wypuściłem powietrze z ust. Do tej pory udało mi się nie myśleć o swoich rodzicach biologicznych. Minęło tak wiele czasu, iż byłoby dziwne gdybym na nowo rozpamiętywał tamte wydarzenia. Jednak w tej chwili poczułem się jakby to stało się wczoraj. Mały ja, dziecko niczego nieświadome. Tamte wszystkie emocje, które ogarnęły moje ciało pojawiły się we mnie. Przypomniałem sobie jak płakałem, jak dostałem histerii. Być może część moich wspomnień już dawno uleciała. Być może część z nich uważałem za sny.

Westchnąłem, spoglądając w niebo. Przejaśniło się, a ciemne chmury odeszły. Potem popatrzyłem na wejście, przygryzając dolną wargę. Ile czasu minęło? Martwiłem się o Jimina, mimo jego zapewnienia, że wszystko z nim w porządku. Nie byłem tego tak zupełnie pewny, ale musiałem mu zaufać.

Po upływie kolejnych dziesięciu minut postanowiłem, że zajrzę do środka. Nie miałem zamiaru mu przeszkadzać, a tym bardziej ponaglać go w tej sytuacji. Miał prawo do odwiedzin i pozostania tak długo jak tego potrzebuje. Mimo to, postanowiłem się upewnić i w razie czego przyjść mu z pomocą.

***

W środku panował chłód i lekki mrok, ale gdy tylko przestąpiłem próg i zajrzałem na korytarz, zobaczyłem go. Jimin stał na samym końcu tuż przed malutką gablotą i w ogóle się nie ruszał. Wyglądał niczym kamienny posąg, zastygły jakiś czas temu. Wziąłem głęboki oddech do płuc i postąpiłem do przodu. Szedłem bardzo cicho, aby nie zakłócić ciszy panującej w tym miejscu.

Rudowłosy nie zareagował gdy zatrzymałem się za nim, lecz po paru minutach z jego ust wydobyły się ciche słowa, skierowane do swojej mamy.

- Bardzo za tobą tęsknię.

Poczułem się jakby ktoś uderzył mnie prosto w serce. Tak bardzo żałowałem go w tej chwili, było mi żal, bo musiał cierpieć.

- Tak bardzo chcę cię znowu zobaczyć, mamo - Jimin wyprostował się i położył dłoń na szkle, które oddzielało go od ołtarzyka. - Wiem, że nie cofnę czasu i nie przywrócę cię z powrotem. Wiem, że...nigdy więcej się nie spotkamy.

Zacisnąłem wargi, aby powstrzymać łzy cisnące mi się do oczu. Nie dałem mu żadnego sygnału, że słucham i teraz poczułem się tak jakbym naruszył jego prywatność. Nie powinienem był tego robić, ale było już na to za późno.

Jimin westchnął, a potem ponownie przemówił. Tym razem wydawał się być silniejszy. Już nie potrzebował mojego oparcia.

- Mamo, kocham cię i zawsze będę. Zawsze będę o tobie pamiętać. Nie martw się o mnie, poradzę sobie i będę żył najlepiej jak potrafię. Dobrze wiesz, że nie jestem sam. Mam kogoś kogo kocham bardziej niż siebie samego, kogoś kto daje mi bezgraniczne szczęście.

Nie chciałem przerywać tej chwili, ale moje nogi same poniosły się w jego stronę. Zbliżyłem się i objąłem Jimina w pasie, wtulając się w jego plecy. Mój chłopak wcale nie był zaskoczony, nie wiem czy już wcześniej mnie wyczuł czy po prostu nadal przebywał daleko w swoim świecie.

Zanim go o to zapytałem, poczułem jak dotyka moich dłoni swoimi. Wyprostował się, wzdychając i przymykając oczy.

- Widzisz mamo, oto i on - wyszeptał cicho, nie poruszając się. - Zawsze przy mnie. Teraz już mogę pozwolić ci odejść...

***

Wyszliśmy na zewnątrz, a gdy popatrzyłem na twarz Jimina, wydawał się bardzo nieobecny. Jak gdyby ciągle jeszcze był ze swoją mamą, daleko od tego świata. Zbliżyłem się więc i pocałowałem go prosto w usta, a gdy zwrócił na mnie swoją uwagę, uśmiechnąłem się do niego.

On też się uśmiechnął, łapiąc moją dłoń w swoją. Nie spuszczaliśmy z siebie oczu, nie rozmawiając o tym co się wydarzyło podczas tej wizyty. Wystarczyło, że on wiedział, że ja wiem co mówił i czuł. Nie musieliśmy o tym rozmawiać. Najlepiej było po prostu pozwolić temu odejść, stać się zaledwie wspomnieniem.

- Jungkookie, co robimy? - spytał nagle Jimin, ściskając moją rękę i łącząc nasze palce.- Chcesz wracać do domu?

Pokręciłem głową, a potem nagle przypomniałem sobie coś. Tak bardzo odległe, jednak nadal żywe.

- Może...pójdziemy na spacer? - podsunąłem, a gdy skinął głową, dodałem nieśmiało: - Do...wesołego miasteczka? Na naszą randkę?

Jimin zamrugał jakby pomyślał dokładnie o tym samym co ja. Mimo to, nie miał żadnych powodów do tego żebyśmy od teraz unikali tego typu miejsc.

- Masz rację, powinniśmy i to zapomnieć - zbliżył się ku mnie, obejmując moją twarz swoimi dłońmi, a gdy na niego patrzyłem, dodał: - Chodźmy na randkę, kochanie. A potem...ugotujmy kolację i weźmy razem prysznic.

Uśmiechnąłem się, kiwając głową. Nie mogłem oderwać od niego oczu, zupełnie jakbyśmy dopiero byli na etapie poznawania się nawzajem. Cóż, w niektórych momentach tak właśnie było.

***

Wesołe miasteczko było pełne ludzi, lecz nie zniechęciło nas to. Kupiliśmy sobie lody truskawkowe i poszliśmy pospacerować. Czułem się dziwnie lekko, jak gdyby wszystkie smutki i złe wspomnienia zeszły na dalszy plan. Na pierwszym planie była nasza miłość.

Jimin uśmiechał się, ilekroć słyszeliśmy krzyczących ludzi na karuzelach i diabelskim młynie. Zapytałem go, czy też ma ochotę się przejechać, lecz pokręcił przecząco.

- Chcę tylko być tu z tobą - szepnął, uśmiechając się do mnie. Patrzył mi prosto w oczy, a gdy się zarumieniłem, zbliżył się ku mnie i kciukiem przesunął po moich ustach. - Miałeś trochę lodów, Jungkookie.

Ponownie spłonąłem rumieńcem, a widząc jego twarz tak blisko swojej, wstrzymałem oddech.

- Wolałbym cię pocałować, ale nie mogę tego zrobić publicznie - powiedział, trzymając dystans.

Gdy prychnąłem pod nosem, zmarszczył czoło.

- Jiminnie, nie pamiętasz co kiedyś robiliśmy w autobusie? - przypomniałem, kończąc swoje lody. - A to też było miejsce publiczne.

Rudowłosy roześmiał się, a potem położył mi dłoń na policzku. Zdumiony, patrzyłem na niego bojąc się, że weźmie moją prowokację na poważnie.

- Właściwie to masz rację - zgodził się, a potem pochylił tak szybko że nie zdążyłem go powstrzymać. Cmoknął mnie w usta, a gdy się odsunął, na jego twarzy malował się cwany uśmiech.

- Ale...- zacząłem, oglądając się dokoła czy ktoś tego nie widział. Wyglądało na to, że nie. Odetchnąłem, patrząc na swojego chłopaka z marsową miną.

- No co tak patrzysz, kotku? - roześmiał się, ciągnąc mnie za ramię. - W dzisiejszych czasach nikt nie powinien się temu dziwić. Zresztą, nie obchodzi mnie opinia innych ludzi.

Zawahałem się, bo miał rację. Mimo to, spojrzenia mogły być boleśnie przykre.

- Jungkookie, chyba nie zaprzeczysz że takie ryzyko jest bardzo podniecające?- spytał, a ja prawie wypuściłem lody.

- Może poczekaj, aż skończę jeść - zaprotestowałem, a gdy spojrzał na mnie czule, prawie się zakrztusiłem. - Jiminnie!

Słysząc jego dźwięczny śmiech poczułem się lepiej. Nawet jeśli usiłował mnie zawstydzić, jego śmiech był jak lekarstwo. To dlatego przestałem się gniewać i pozwoliłem mu dać się zaciągnąć za zakręt, aby mógł mnie pocałować o wiele dłużej.

***

Wróciliśmy do domu późnym popołudniem, a potem od razu zaczęliśmy przygotowywać kolację na wieczór.

- Właściwie, zanim zaczniemy gotować...- Jimin otworzył swoje ramiona, a ja przytuliłem się do niego, zaciągając się jego zapachem. - Tak bardzo się cieszę, że znowu jesteśmy sami.

- Ach, tak? - uniosłem głowę, zaglądając mu prosto w oczy. - Jak bardzo lubisz być ze mną sam?

- Bardzo, kochanie - przyznał, pochylając się ku mnie. Pogłaskał mnie po włosach, uśmiechając się.

- Może mi pokażesz jak bardzo...- podsunąłem, a widząc jego uśmiech, poczułem łaskotanie gdzieś w okolicy brzucha.

- Pokażę...- szepnął cicho, stykając się ze mną wargami. Gdy zamknąłem oczy, pocałował mnie.

Tym razem moim ciałem wstrząsnął silny dreszcz przyjemności, a gdy nasze usta zaczęły się ocierać o siebie, zarzuciłem swoje ręce na jego szyję, przyciągając go bliżej siebie. Jimin zaczął leciutko kąsać moje usta, a gdy je uchyliłem, poczułem jak jego język splata się z moim. Nasz następny pocałunek był gwałtowny, dlatego byłoby dziwne gdybyśmy tylko stali przy sobie bez żadnego poruszenia. Rudowłosy jak to miał w zwyczaju zaczął mnie dotykać, masując moje ciało, zatrzymując się na pośladkach. Dotarło do mnie to, że nie mam ochoty na jedzenie. Prysznic był pierwszy.

- Chodź, szybko - poprosiłem go, ciągnąc jego rękę i niemal biegnąc prosto do łazienki.

***

W kabinie było mało miejsca, lecz dla naszej dwójki starczyło. Poza tym, wcale nie chodziło o mycie. Oboje chcieliśmy swojej bliskości, z tym że bez całkowitego połączenia naszych ciał. Nie mogłem jeszcze tego robić, zwłaszcza po ostatnim razie, a właściwie dwóch.

Jimin odkręcił ciepłą wodę, a gdy zaczęła spływać po naszych ciałach, pociągnął mnie ku sobie. Nie opierałem się, opadając na niego i łącząc nasze usta w pocałunku. Każdym swoim zmysłem odbierałem jego emocje. Rudowłosy stał się bardzo czuły, a jego pieszczoty bardzo zmysłowe. Oddychałem głęboko, podczas gdy mój chłopak obdarzał moją szyję tuzinem cmoknięć i lekkich pocałunków. Potem ponownie złapał mnie w ramiona, obejmując moje biodra i wędrując dłońmi po mojej pupie. Wymasował mnie, a następnie zaczął tulić i obejmować. Brakowało mi tchu.

- Jiminnie, to...najlepszy prysznic połączony z masażem..- sapnąłem, a gdy się roześmiał, przymknąłem oczy. Jedyne co słyszałem to płynąca woda i jego oddech tuż przy mojej twarzy.

*********************************************************************************************





Continua llegint

You'll Also Like

5.4K 616 16
[🌊] Jimin i Jungkook są pływakami. Do tego są głównymi rywalami, ale Jungkook jest zawsze pierwszy, a Jimin czuje się niepewnie, będąc drugim. N...
22.9K 1.1K 25
Jeon Jungkook jest założycielem gazety erotycznej dla panów. Jest jednym z najbardziej rozchwytywanych biznesmenów na świecie, a na swoim koncie w ba...
3.1K 239 51
Jungkook zostaje porwany. Po tygodniu policja odnajduje go w bardzo ciężkim stanie. Po długiej walce o życie, Jungkook wraca do formy. Niedługo potem...
47.2K 1.8K 41
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...