41

1.6K 76 21
                                    

- Przepraszam za spóźnienie - odezwała się Izzy, przychodząc jako ostatnia na spotkanie w centrum operacyjnym, na które wezwał nas Alec - Szukałam Maxa. Ktoś go widział? - zapytała nas.

Ja w odpowiedzi jedynie pokręciłam głową. Słyszałam, że przygotowuje się na misję, to może teraz kręci się w pobliżu.

- Sprawdzałaś zbrojownię? - spytałam - Pewnie ostrzy swoje sztylety przed pierwszą misją.

- Sprawdzałam - westchnęła głośno, a następnie odparła dłonie o swoje biodra.

- Mamy pilniejsze sprawy - wtrącił się Lighwood - Dzięki pomocy Dot, jesteśmy w posiadaniu Lustra.

- Przypuszczam, że trzymacie je w Instytucie, gdzie jest dobrze strzeżone - dopytał Sebastian, stojąc u mojego boku.

Przecież to oczywiste.

- Tylko strażnicy wiedzą, gdzie się znajduje. Tam jest najbezpieczniejszy.

Verlac jedynie skinął głową.

- Jonathan dopadł Elliota i Dot, chcąc zdobyć Lustro - powiedziała Clary, będąc po drugiej stronie stołu - Teraz wie, że je mamy, więc po nie wróci.

- Zgadzam się - potwierdził jej Alec - Opracujecie możliwe scenariusze przedostatnia się Jonathana i Valentine'a do Instytutu.

Zwrócił się do nas, a my skinęliśmy głowami. Potem odeszliśmy od podłużnego stołu. Jedynie Alec i Izzy jeszcze przy nim pozostali.

×××

Jeszcze przed pójściem do umówionego miejsca spotkania, wróciłam ma moment do swojego pokoju. Idąc przez korytarz wyczułam jakąś dziwną, mroczną energię z tego miejsca.

Zmarszczyłam brwi, a później zerknęłam na dół i momentalnie zatrzymałam się w miejscu, kiedy spostrzegłam plamę krwi na drewnianej podłodze.

Powolnym krokiem ruszyłam śladem za cieczą, która prowadziła aż do mojego pokoju.

Drzwi były lekko uchylone, co bardzo mnie zdziwiło. Zwykle nikt nie wchodzi tu bez mojej wiedzy.

Delikatnie popchnęłam wejście, a potem przekroczyłam próg, by wejść do środka.

Na samym środku zobaczyłam drobną posturę przed łóżkiem.

- O mój Boże!

Rozszerzyłam oczy i pisnęłam cicho ze strachu. Później zasłoniłam usta dłonią, by nie wydobyć żadnego dźwięku.

Po chwili zdołałam podejść do chłopca, który leżał nieprzytomny na plecach z zakrwawionym nosem. Krew była zaschnięta, ale i tak dalej sączyła się z tego miejsca, więc to musiało zdarzyć się niedawno.

- Max, słyszysz mnie? - lewą ręką potrząsnęłam chłopca za ramię, a drugą chwyciłam za jego dłoń, była cholernie zimna jak lód - Niech ktoś wezwie lekarza! - krzyknęłam w stronę wyjścia, żeby ktokolwiek mnie usłyszał.

Może akurat ktoś jest w pobliżu i pomoże mi zanieść młodszego Lighwooda do punktu medycznego.

×××

Na moje szczęście usłyszało mnie dwóch łowców, którzy szybko znaleźli się w pomieszczeniu. Mężczyzna przetransportował chłopca do szpitala, a ja w tym czasie powiadomiłam rodzeństwo Maxa.

ʟɪɢʜᴛ ɪɴ ᴛʜᴇ ᴅᴀʀᴋ «ᴀʟᴇᴄ ʟɪɢʜᴛᴡᴏᴏᴅ»Where stories live. Discover now