12

4.3K 186 26
                                    

Jace

- To ty jesteś głową Instytutu - zwróciłem się do Aleca - powinieneś iść na misję dyplomatyczną, zamieńmy się.

- Nie, tym razem posłucham rozkazów i poniańczę twoją dziewczynę.

- Clary? - dopytałem lekko zdziwiony - bardziej odpowiadam za nią, to ty powinieneś zająć się swoją.

Alec jedynie prychnął pod nosem i przewrócił oczami.

- Hej - złapałem swojego parabatai za ramię, żeby go zatrzymać - pilnuj je, dobrze? - czarnowłosy odtrącił moją rękę, na co ja westchnąłem cicho - co z tobą?

- Ja... Masz prawo być na mnie zły - zmarszczyłem lekko brwi, nie rozumiejąc co ma na myśli.

- Co zrobiłeś? Znowu wrzuciłeś moją kurtkę do pralni? - zapytałem rozbawiony.

- Nie żartuję - ogarnąłem się - u Magnusa. Ten demon. Twój obraz.

- To? Kochasz mnie, no i? - naprawdę nie rozumiem go, przecież to oczywiste - ja ciebie też, Alec. Daj spokój, jesteśmy parabatai. Braćmi. Przez całe życie, spędziliśmy razem, jak mamy się nie kochać? To cię gnębiło, poważnie?

- Tak, masz rację. Bałem się, że pomyślisz...

- Że co - dopytałem rozbawiony - nie ważne - zmieniłem temat - jeśli chcesz słuchać mamy, w porządku, ale zrób coś dla mnie - spoważniałem - obiecaj, że nie spuścisz z oka Clary i Sky - Alec powoli skinął twierdząco głową - ja... nie wierzę, że to powiedziałem - zaśmiałem się cicho pod nosem - nie zawiedziesz mnie.

Chodź wolałem mu to powiedzieć, bo wiem jak Alec nienawidzi te dziewczyny.

Skyler

Weszłam do sali treningowej i wchodząc po schodkach na wyższy podest zrobiłam na szybko wysokiego kucyka, żeby włosy nie przeszkadzały mi w treningu.
Przy ściance zobaczyłam długie kije, podeszłam do nich i chwyciłam jeden do ręki. Zerknęłam na prawo i dostrzegłam Aleca podchodzącego do ścianki z kijami.

- Jesteśmy na siebie skazani - skomentowałam beznamiętnie - szczerze, myślę, że twoja mama potraktowała cię zbyt ostro.

- Mamy tak mają - podszedł do mnie z bronią.

- Nie Clary - obróciłam kij w dłoni, a następnie westchnęłam cicho - No dawaj, załatw mnie. Poczujesz się lepiej.

- Nie każ mi przyznawać ci racji - uśmiechnął się lekko pod nosem, a ja odpowiedziałam mu tym samym - stopy szeroko - wykonałam polecenie.

- Dlaczego pozwalasz, aby traktowano tak Izzy? - czarnowłosy zamachnął się i próbował mnie trafić, ale odepchnęłam jego broń. Co oczywiście było błędem.

Zdecydowanie długie bronie to nie dla mnie.

- Nie wchodź w uderzenie, tylko przez nie - wyjaśnił - Izzy przekroczyła granicę - przymrużyłam oczy - prawo jest twarde, ale prawo. Sam czasem o tym zapominam.

- Więc pozwolisz jej wysłać Jace'a zamiast siebie?

Alec ponownie wykonał cios, a ja szybko obroniłam go i przez jakiś czas nasze kije zaczęły się o siebie ocierać. Następnie zatrzymał swoją i moją broń w powietrzu. Tak, że stykały się.

- Gdy nawale, spodziewam się kary. Mam być dowódcą - podniosłam wysoko brwi.

Odepchnęłam jego kij i zaczęliśmy okrążać siebie wzajemnie.

- A wiesz co robi dowódca, Alec? - dopytałam lekko pochylając głowę na bok - Podejmuje decyzje - złapam w jednej dłoni kij - musisz znaleźć i powstrzymać Valentine'a, a ja muszę odnaleźć z Clary Jocelyn.

ʟɪɢʜᴛ ɪɴ ᴛʜᴇ ᴅᴀʀᴋ «ᴀʟᴇᴄ ʟɪɢʜᴛᴡᴏᴏᴅ»Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz