51

902 46 4
                                    

Tak jak się domyśliłam wylądowałyśmy obie z powrotem w Alicante...

Byłam wściekła na siebie, że dopuściłam Clary na niebezpieczeństwo ze strony Clave. Nie chciałam, żeby ktokolwiek z moich bliskich musiał tu cierpieć.

Clarissa znajdowała się na pierwszej linii, gdzie pilnowało ją dwóch strażników, za to przy mnie towarzyszyło czterech Łowców, dwóch z przodu i dwóch z tyłu, a ja byłam po środku, przykuta w ciężkie kajdany.

Miałam spuszczoną głowę, ale starałam się nie pokazywać strachu jaki w tej chwili odczuwałam.

Najbardziej bałam się o Clary, która raz zerknęła na mnie przez ramię, upewniając się, czy na pewno podążam za nią.

Nie byłam pewna, co zaraz nas czeka... Przechodząc przez nieznane mi korytarze, poczułam pewny niepokój, gdy wilgotne powietrze z marmurowych ścian otulił moją twarz.

Więzienie w stolicy było bardziej przerażające niż w Instytucie. Brudne cele, obdarte ściany, połamane ławki za kratami. W innej części widziałam parę białych drzwi bez okien, przypominające pokoje izolacyjne, przez które odczułam największą obawę.

Ludzie, którzy tam za długo przesiadują z pewnością tracą rozum.

Po chwili zobaczyłam jak strażnicy wpychają Fray do jednej z wolnych celi, na co ja skrzywiłam usta. Wydawało mi się, że zaraz też mnie wsadzą, ale ku mojemu zdziwieniu zmusiły do skręcenia w prawo na co zmarszczyłam brwi. Spojrzałam mężczyźnie w oczy, który agresywnie położył dłoń na moim ramieniu.

- Dokąd mnie zabieracie? - zapytałam, posyłając im gniewne spojrzenie.

Nikt nie raczył się odezwać, przez co poczułam mój narastający gniew. Później wyrwałam się z uścisku strażnika i zatrzymałam, stając na przeciwko niego.

- Odpowiedź! - syknęłam groźnie, czując jak powoli tracę nad sobą panowanie.

- Cisza! - wrzasnął brodacz - Najpierw zaczniemy od ciebie. Później przyjdzie kolej na tamtą.

Ponownie zacisnął swoją dużą dłoń na prawym ramieniu tym razem dwa razy mocniej, aż poczułam w tym miejscu, że na pewno zrobi się siniak.

Syknęłam cicho, a on później popchnął mnie do przodu zmuszając do ruszenia się. Zrobiłam to, idąc na wprost ogromnych czarnych drzwi.

W tym momencie wiedziałam, że nie wyjdę stąd cała...

Isabelle

- Nie próbuj się wydostać - uprzedziłam, widząc jak Jace siłuje się z elektryczną klatką w której jest uwieziony - To specjalna pułapka na Wielkie Demony - spiorunował mnie wzrokiem, kiedy do niego podchodziłam.

- Nieładnie trzymać brata w klatce.

- Nie jesteś naszym bratem - odparł poważnie Alec, na co demon parsknął śmiechem - Nie ciesz się, odzyskamy go.

- Ty i twoja dozgonna miłość do parabataia - uśmiechnął się krzywo - Rozczaruję cię. Gdy dołączyłem do waszej rodziny, zaakceptowałbym byle co.

Kątem oka dostrzegłam, jak Magnus do nas podchodzi ze skrzyżowanymi rękami.

- Nie zważaj na niego - powiedział do mojego brata, a my doskonale o tym wiedzieliśmy.

Nie braliśmy słów demona na poważnie.

- Zostałem twoim parabataiem, bo potrzebowałem dachu nad głową.

ʟɪɢʜᴛ ɪɴ ᴛʜᴇ ᴅᴀʀᴋ «ᴀʟᴇᴄ ʟɪɢʜᴛᴡᴏᴏᴅ»Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ