21

3.8K 151 22
                                    

- Wiem jedno musimy was wydostać - stwierdził Alec przechadzając się po pokoju - dobra Izzy, kogo znamy w Idrisie?

- Jedynie rodzicom zależy - powiedziała obojętnie - ale sami są podejrzanymi.

- A może Lydia?

- Lydia? - powtórzyłam.

- No tak - spojrzał na mnie.

- Dlaczego wciąż do niej wracasz? To ona nas oskarża - przymrużyłam oczy, trochę wkurwiona - powiedziałeś, że nie miała wyboru - ściszyłam głos.

- Nie miała.

- Alec, każdy ma wybór, ja dokonałam swojego - odezwała się Iz wstając z kanapy - nie chcę stracić przez to szacunku do samej siebie - odwróciła się i podeszła do okna.

- Słuchajcie, wiem, że nie chcecie w to wierzyć - skrzyżowałam ręce przy piersi i oparłam plecy o kanapę - ale Lydia powiedziała, że pomoże, jeśli pójdziemy jej na rękę - odwróciłam głowę w prawo i spoglądałam w jeden punkt - może mogłaby opóźnić proces.

- Po co? - dopytała Izzy odwracając się - Żebym układała tu pasjansa ze Sky. Podczas, gdy oni obwiniają mnie o coś innego? Jestem po prostu kozłem ofiarnym Clave. Chcą Kielicha.

- Pozwól mi kupić czas na znalezienie go. Jace i Clary...

- Zniknęli nie wiadomo gdzie - przerwałam mu - sam powiedziałeś, że są zagubieni na zawsze - westchnęłam cicho - mogłam nie oddawać Clarissie tego Kielicha - powiedziałam do siebie, przecierając otwartą dłonią twarz.

- A jeśli się myliłem? Nie znajdę Jace'a przez to, że osłabiłem więź, co nie oznacza jednak, że nie można go znaleźć, albo nie może znaleźć nas - spojrzałam na niego - potrzebujemy więcej czasu.

- Każdy sposób dobry? - podniosłam lewą brew i zakpiłam pod nosem, przy okazji opierając łokcie o kolana.

Alec kucnął przy mnie i złapał mnie za przedramię.

- Sky, posłuchaj - spojrzałam na niego - Pozwól sobie pomóc. Chociaż raz.

Lydia

- Wiadomość mówiła "przygotuj wszystko, proces zacznie się natychmiast" - powiedziałam idąc przez długi korytarz - jest w droge.

- Tak, ale to nie ma żadnego sensu - stwierdził Alec stając w miejscu, zrobiłam to samo i podnisłam wysoko głowę, żeby na niego spojrzeć - po co ten pośpiech? Oboje wiemy, że Jace i Clary, gdzieś tam są.

- Clary i Jace nie stoją przed zarzutami o zdradę.

- Daj spokój. Oboje wiemy, że nie ma nic konkretnego na Isabelle i Sky - podniosłam wysoko brwi - gdybyśmy przesunęli to o kilka tygodni, to...

Głowne drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia weszli znani mi mężczyźni, kobieta i Cichy Brat z wielkim mieczem.

Momentalnie zesztywniałam widząc Inkwizytorkę.
Kobieta przeszła obok nas i potem stanęła w miejscu.

- Straże, spocznąć - odwróciła się w moją stronę - zostaw nas - zwróciła się do Aleca, a on wykonał polecenie i odszedł dalej - słyszałam, że zaaranżowałaś małżeństwo z... - zerknęła przelotnie na mojego narzeczonego - coś ty sobie myślała.

- To odpowiedni układ dla nas obojga - wyjaśniłam.

- Nie będę o tym dyskutować. Chyba, że stanie to na drodze sprawie, którą wytoczyłaś jego siostrze i Walker.

- Masz moje zapewnienie.

- Potrzebuję twojego słowa Branwell, nie marnego zapewnienia. Widzimy tutaj dokładnie ten sam wzór, jaki Valentine okazał przed Powstaniem. Naginanie Prawa, bezmyślny bunt przeciwko Clave.

ʟɪɢʜᴛ ɪɴ ᴛʜᴇ ᴅᴀʀᴋ «ᴀʟᴇᴄ ʟɪɢʜᴛᴡᴏᴏᴅ»Where stories live. Discover now