44

1.9K 70 18
                                    

Wzywam Nocnych Łowców na świadków przyznania mi Runy Anioła. Przyjmuję ją, by Go uczcić. By zesłał na mnie swoje światło. By przyłączyć się do Nocnych Łowców strażników pokoju.

Po tych słowach wyciągnęłam swoją dłoń w stronę Cichego Brata, by przypieczętował mi runę na lewym nadgarstku.

Chwilę potem odczułam ostre pieczenie w tym miejscu, ale nie skrzywiłam się, bo ból nie był tak bardzo nieznośny.

Był wręcz cudowny.

- Od dawna zasługiwałaś na runę anielskiej mocy - wyznała Imogen, która przeprowadziała ceremonię.

Z uśmiechem oderwałam wzrok od wystającej blizny i popatrzyłam na kobietę.

- Nie jesteś już kandydatką na Nocnego Łowcę. Pokonałaś naszego największego wroga. Valentine użył Darów Anioła, by przywołać Raziela, ale ty powstrzymałaś jego życzenie - patrząc na nią zastanawiałam się, czy kiedykolwiek była dla mnie aż tak uprzejma - Skyler Walker, niech twoje bohaterstwo służy na przykład Nocnym Łowcom na całym świecie - uniosłam wyżej głowę i westchnęłam cicho - Gratuluję.

Po tym wszyscy obecni Łowcy zaczęli klaskać w dłonie, a ja odwróciłam się do nich przodem i uśmiechnęłam szerzej do zgromadzonych.

Byłam tak z siebie dumna.

Uroczystość odbywała się w Idrisie na otwartej przestrzeni, gdzie na spokojnie można było podziwiać cudowny krajobraz za nami. Dodatkowo słoneczna pogoda idealnie dopisywała uroku w moim i Clary tak wyjątkowym dniu.

Ludzie zaczęli się rozchodzić w swoje strony, niektórzy z nich trzymali kieliszek z białym winem w dłoni i rozmawiali. Za to ja zeszłam z platformy i udałam się w stronę rodzeństwa. W między czasie paru łowców gratulowało mi osiągnięcia.

- Gratuluję! - Isabelle rozłożyła ręce i uścisnęła mnie krótko.

- Dziękuję.

Następnie na szybko cmoknęłam Aleca w usta i uśmiechnęłam się szerzej.

- Poczułaś coś? - zapytał mnie.

Uniosłam wyżej nadgarstek i spojrzałam na tymczasową bliznę.

- Bolało - skomentowałam śmiejąc się krótko, a potem ścisnęłam na chwilę dłoń Clary.

- To cudowne uczucie - dopowiedziała Fray, a ja skinęłam głową, zgadzając się z nią.

- Szczerze, byłam trochę zakłopotana przy tylu światłach - wyznałam, na co Lighwood'owie cicho zaśmiali się.

- Nie przejmuj się - powiedziała Izzy - Jesteście bohaterkami Alicante. Sky, zmierzyłaś się z Valentine'm i zgładziłaś go. Nie bądź taka skromna.

Miała rację. Za bardzo to przeżywam.

- Idę poszukać mamy - dodała po chwili, a następnie odwróciła się i ruszyła przed siebie, za to ja z przyjaciółką odprowadziłyśmy ją wzrokiem.

- Dokonałyście czegoś wielkiego - odezwał sie Alec, więc na niego spojrzałam - Ale to nie cała historia, prawda?

O nie... znowu się zaczyna...

- Powiedziałam co wiem - Clary wzruszyła ramionami.

- Czyżby?

- Alec - wtrąciłam się.

Chłopak zerknął na mnie, ale nic nie powiedział, potem ponownie przeniósł wzrok na rudowłosą.

- Poczułem, jak Jace umarł - ściszył głos - Mówi, że nie wie czemu, ale kłamie.

ʟɪɢʜᴛ ɪɴ ᴛʜᴇ ᴅᴀʀᴋ «ᴀʟᴇᴄ ʟɪɢʜᴛᴡᴏᴏᴅ»Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ