Rozdział 32

45 6 0
                                    

Sara otworzyła oczy.

– Onkolog powiedział, że mogą mnie poddać leczeniu eksperymentalnemu, ale... uważa, że już za późno. – W oczach Sary zalśniły łzy. – Mama mówi, że na to pójdę, ale... – Sara z trudem przełknęła ślinę. – Nie chcę umierać. – Usta jej zadrżały. – Ale wciąż pamiętam, jak mama powtarzała dziesiątki razy, że jeśli ona dostanie raka, to woli umrzeć, niż przechodzić przez to co jej mama. Mówi, że ją posiekali na kawałki. Nie chcę przez to przechodzić. Ta jedna operacja była wystarczająco okropna.

Kylie przypomniała sobie sen z nożami. Spojrzała na brzuch Sary.

– Kiedy miałaś operację?

– W zeszłym tygodniu – odpowiedziała Sara. – Nie miałam tylu miesiączek. Lekarz w klinice namacał to, gdy mnie badał. Dwa dni później byłam już w szpitalu.

– Czemu nie zadzwoniłaś?

Sara przygryzła wargę.

– Dzwoniłam. Nie mówiłam, że myślę, że mam raka, ale...

Kylie ogarnęło poczucie winy. Duch, babcia Sary, próbowała ją zmusić do przesłuchania tej wiadomości. Tej samej, którą odsłuchała przy obiedzie.

– Nie mogą go wyciąć?

Sara potrząsnęła głową.

– Jest go za dużo. Jest wszędzie.

Ból jeszcze mocniej ścisnął Kylie za serce. Przypomniała sobie wiadomość od Treya, którą dostali wszyscy w pensjonacie. Czemu duch wysłał wiadomość Treya?

– Trey?

Sara spuściła wzrok.

– Przepraszam. Naprawdę nie chciałam, żeby to się stało. Wypiłam za dużo. On wypił za dużo.

– Co? – zapytała Kylie.

Sara spojrzała na nią.

– Cholera. Nie powiedział ci, prawda?

Ledwie sekunda wystarczyła, by dotarło do niej, co mówi Sara, a jeszcze mniej, by stwierdziła, że nie ma to najmniejszego znaczenia.

– Prosiłam go, by ci powiedział, bo nie mogłam tego wytrzymać. Obiecał, że to zrobi. – Próbował. Nie odbierałam od niego telefonów. To nieważne, Saro. – Wzięła Sarę za rękę. – Trey i ja to już przeszłość. Ty jesteś ważna.

Po bladym policzku Sary potoczyła się kolejna łza.

– Nie mówisz tego tylko dlatego, że umieram, prawda? – Sara próbowała żartować. Kylie nie roześmiała się.

– Nie.

Sara zabrała rękę.

– Jesteś gorąca.

– Możesz to zrobić – głos ducha rozległ się tuż przy uchu Kylie. – Twój dotyk.

Kylie znów spojrzała na ducha.

– Mówisz, że jak u Helen?

– Co? – zapytała Sara.

Kylie dalej patrzyła na ducha.

– Zrób to – powiedziała zjawa. – Proszę, uzdrów ją, nim będzie za późno.

– Nie wiem jak – wyszeptała Kylie.

– Mam halucynacje czy gadasz do siebie? – zapytała Sara. – To znaczy, wiesz, mam tu całkiem niezłe dragi.

Kylie znów spojrzała na Sarę.

– Nie. – Poczuła, że duch podszedł bliżej.

– Nie, nie mam halucynacji, czy nie, nie gadasz do siebie?

– Ani jedno, ani drugie. – Kylie próbowała myśleć. Czy naprawdę mogła to zrobić?

Spojrzała znów na zdjęcie babci Sary. – Jak się nazywała?

– Fanny Mildred Bogart. – Sara roześmiała się. – Cieszę się, że mama nie dała mi po niej imienia.

Najwyraźniej śmiech sprawiał jej ból, bo jęknęła i opadła z powrotem na poduszkę. Kiedy otworzyła oczy, spojrzała na fotografię.

– Chcesz usłyszeć coś szalonego?

– Co? – zapytała Kylie, ale miała wrażenie, że wie już, co usłyszy.

– Czasami myślę, że ona tu jest.

– Bo jest. – Kylie znów wzięła Sarę za rękę i zaczęła się zastanawiać, ile może jej powiedzieć.

Sara się roześmiała.

– To teraz zaczęłaś wierzyć w duchy?

– Tak. – Kylie nabrała głęboko powietrza. – Zdziwiłabyś się, w co teraz wierzę.

– W co na przykład? – zapytała Sara.

– W cuda. – Kylie spojrzała na Fanny.

– Przydałby mi się cud. – Sara uśmiechnęła się i próbowała zabrać rękę. – Czemu masz taką gorącą dłoń?

– Jak to zrobić? – Kylie zapytała ducha, trzymając dalej Sarę za rękę.

– Co zrobić? – zapytała Sara. Wydawała się bardzo zmęczona.

– Nie wiem jak, wiem tylko, że masz taką moc.

– To nie jest zbyt pomocne – odpowiedziała Kylie.

– Znów mówisz do siebie – stwierdziła Sara, ale nie próbowała już zabrać ręki.

– Wiem – powiedziała Kylie.

A potem przypomniała sobie, jak Helen, elfka, która miała zdolności uzdrowicielskie, dotknęła jej głowy, sprawdzając, czy nie ma guza mózgu. I powiedziała, że tak samo zrobiła, gdy uzdrowiła swoją chorą na raka siostrę.

Puściła dłoń Sary i podeszła do wezgłowia łóżka. Odgarnęła jej włosy z czoła. A potem obiema dłońmi dotknęła jej skroni.

– Co robisz? – zapytała Sara, patrząc na przyjaciółkę i wykrzywiając się zabawnie.

– Próbuję pomóc ci się zrelaksować – Kylie wiedziała, że nie zabrzmiało to przekonująco. – Wiesz, ten obóz zrobił z tobą coś dziwnego – powiedziała Sara i podniosła rękę, żeby odtrącić jej dłonie.

– Powiedz jej, że twoja mama tak robiła, gdy źle się czułaś – powiedziała Fanny.

„Niezły pomysł".

– Moja mama tak robiła i naprawdę mi pomagało.

Sara opuściła ręce.

– Dobra, ale jeśli spróbujesz mnie pocałować, to zacznę wołać mamę! – Sara zachichotała.

– Co? Nie jestem w twoim typie? – Kylie się roześmiała, po czym skupiła się na pozytywnych myślach leczniczych.

Wyszła od Sary po dziewiątej. Godzinę po przyjściu do przyjaciółki wymknęła się do łazienki i zadzwoniła do mamy. Płakała, mówiąc mamie o tym, że Sara ma raka. Jej mama powiedziała, że zadzwoni następnego dnia do pani Jetton i że Kylie może zostać u Sary, jak długo chce, byle tylko zadzwoniła przed wyruszeniem do domu.

Wyszła dopiero, gdy Sara zasnęła. Zapomniała zadzwonić do mamy, ale ponieważ mieszkała nieopodal, nie przejęła się tym zbytnio.

W jej okolicy było ciemno, nie paliły się latarnie ani światła w domach. „Awaria prądu", powiedziała sobie, próbując zignorować uczucie niepokoju.

I wtedy stało się.

Coś dużego uderzyło w przednią szybę jej samochodu.

Przebudzona o świcieWhere stories live. Discover now