Rozdział 10

51 6 0
                                    

- Co ty tu robisz? – zapytała Kylie.

Jego potężna postać wciąż się do niej zbliżała, aż cofnęła się o krok. Właściwie nie była przestraszona, ale zaskoczona. A także oszołomiona wszystkim, co czuła. Ten nabożny nastrój tutaj był jeszcze silniejszy.

– Pewnie to samo co i ty – odparł Burnett. – Bo byłem ciekaw.

Ona nie przyszła tu z tego powodu. Przyszła po pomoc, ale nie powiedziała mu tego, i to nie dlatego, że mu nie ufała. Spojrzała mu w oczy. Jeśli miała być całkiem szczera, to wciąż jeszcze ją onieśmielał, ale też zaczęła go darzyć szacunkiem, jak prawie wszyscy inni w obozie. I to do tego stopnia, że chciała, aby Holiday przemyślała jeszcze swoje negatywne podejście do związków z wampirami. Ta dwójka tworzyłaby piękną parę. Jego ciemna strona z jej jasną. Jego powaga z jej żartobliwością.

Czuła, że ją obserwuje i że oczekuje odpowiedzi. Ale ona też miała pewne pytania.

Odetchnęła głęboko.

– Ciekaw czego?

– Całej tej sprawy z duchami. Legendy. – Wsunął ręce do kieszeni dżinsów i rozglądał się się wokół.

– To dziwne – odezwała się Kylie.

– Co? – Odwrócił się i rozejrzał po jaskini, jakby sprawdzał, czy są bezpieczni. Co ciekawe, Kylie nie martwiła się o siebie. Wypełniające ją ciepłe, miłe uczucie sprawiało, że się nie bała. Była tu bezpieczna.

– Że interesują cię duchy. Myślałam... to znaczy... większość nadnaturalnych woli się tą kwestią nie zajmować.

– Tak, ale Holiday ma na ich punkcie bzika, więc pomyślałem... – zawahał się. – Że może zrozumienie duchów pomoże ci zrozumieć Holiday? – zapytała Kylie, wiedząc, że ma rację. I znów ogarnęło ją wrażenie, że Burnettowi naprawdę zależy na Holiday.

Skinął głową, jakby przyznanie tego na głos mogło ugodzić jego męskie ego.

– Mam wrażenie, że mówi o nich tyle po to, aby mnie przestraszyć.

– Pewnie po to, żeby cię odstraszyć. – Kylie przygryzła wargę, gdy uświadomiła sobie, że powiedziała to głośno.

Spojrzał na nią.

– To też. – Milczał przez chwilę, a potem zapytał. – Nie zechciałabyś mnie oświecić, czemu ona się tak zachowuje?

Najwyraźniej postanowił olać ego.

No świetnie, wpakowała się w niezłe bagno. Poinformowanie Burnetta o przeszłości Holiday byłoby prawie jak zdrada.

– Ja... emm... ja... Uniósł rękę.

– Nic więcej nie mów. Rozumiem. – Poszurał nogami, rozejrzał się wokół i znów skupił wzrok na niej. – A więc jesteś jak Holiday, tak? Wyczuwasz i widzisz duchy? Skinęła głową.

– Wyczuwasz jakieś anioły śmierci?

Już chciała zaprzeczyć, ale biorąc pod uwagę ten podobny do kościelnego nastrój uznała, że nie będzie kłamać.

– Coś czuję. Nie wiem, jak to opisać. To trochę jak... – Naprawdę? – zapytał.

– Naprawdę. – Rozejrzała się wokół, rozmyślając, czy to, co czuje, da jej niezbędne odpowiedzi na pytania. – Ty nic nie czujesz?

– Gdybym czuł, to by mnie tu teraz nie było. – Roześmiał się, ale Kylie mogłaby przysiąc, że w jego głosie była nutka niepokoju.

– A czy legenda nie mówi, że przychodzą tu o zmroku? – Przesunął ręką po włosach, które zdawały się odrobinę ciemniejsze niż zwykle. Spojrzała na wodospad. No tak, były mokre.

Przebudzona o świcieWhere stories live. Discover now