Rozdział 4

65 8 0
                                    

Słuchając Burnetta, Kylie trochę się rozluźniła. Wszyscy skupili się na nim.

– Dziś wieczór mieliśmy w obozie nieproszonego gościa – wyjaśnił Burnett. – Wampira. – Czy był z gangu? Tego, który zaatakował was w rezerwacie? – zapytała Helen i rzuciła okiem na Kylie, która podeszła bliżej, by nie uronić nic z wypowiedzi Burnetta.

– Nie jestem pewien. – Rozejrzał się po sali, jakby kogoś szukał. A kiedy dostrzegł Holiday, rozpogodził się lekko.

– Ale – mówił dalej – nie sądzę, aby zjawił się tu na polowanie. Gdyby chciał zabić, to natkną się na łatwą zdobycz, ale nie wykorzystał okazji.

Tym razem spojrzał na Kylie, dając jej jasno do zrozumienia, że jest „łatwą zdobyczą". „Łatwa zdobycz". Może i zdobycz, ale czy taka łatwa? To zdenerwowało Kylie bardziej, niż chciałaby przyznać. No dobrze, może i nie była superbohaterką, ale podjęła walkę z Krwawymi Braćmi. Owszem, Daniel jej trochę pomógł, ale mimo wszystko, walczyła tak jak pozostali. I co, zero uznania? Burnett odchrząknął.

– Bardzo możliwe, że to był po prostu ktoś zainteresowany obozem.

Kylie przypomniała sobie, jak wielkie czuła zagrożenie podczas tych kilku chwil, kiedy czuła obecność wampira. To nie była czysta ciekawość. Czuła groźbę. Gdyby nie Derek, to nie wiadomo, co by się stało, ale raczej nic dobrego.

– A może był to ktoś z gangu, kto chciał nam dać do zrozumienia, że nie uciekli z podwiniętym ogonem. Mógł to być także czyjś przyjaciel lub krewny, który nie chciał złożyć oficjalnej wizyty. Jeśli ktokolwiek z was ma jakiegoś znajomego wampira, który mógłby próbować czegoś takiego, to poinformujcie tę osobę wyraźnie, że wchodzenie na teren obozu bez naszej zgody uznawane jest za poważne wykroczenie. Jeśli ją znajdę, to potraktuję jak wroga. I to się tyczy wszystkich ras, nawet ludzi.

Kylie miała nadzieję, że Della tego słucha. Jej samej nie zależało specjalnie na Chanie, ale wiedziała, że dla Delli jest ważny i dlatego nie chciała, aby przytrafiło mu się coś złego.

Spojrzenie Burnetta zrobiło się zimne, gdy wygłaszał te ostrzeżenia.

– Nie sądzę, aby to była poważna groźba, ale uważam, że powinniśmy pozostać czujni. Gang Krwawych Braci już raz zachował się na tyle głupio, by czegoś próbować. Mogą być dość głupi, by próbować ponownie.

– Nie rozumiem, czemu są przeciwko nam – odezwał się jeden z kumpli Mirandy od czarownic.

– Ja odpowiem na to pytanie – powiedziała Holiday i podeszła do Burnetta. – Pewnie zauważyliście, że jest z nami więcej wampirów niż istot jakiegokolwiek innego rodzaju. Powód jest prosty. Wirus może ominąć tyle pokoleń, że rodzice nowo przemienionego wampira mogą nawet nie zdawać sobie sprawy z tego, że istoty nadnaturalne istnieją. A to sprawia, że mieszkanie w domu dla świeżo przemienionych wampirów może być bardzo trudne, więc wiele z nich przyłączało się do gangów. Od kiedy otwarto obóz, uratowaliśmy ponad czterysta nowo przemienionych wampirów przed zejściem na złą drogę. Oczywiście, gwałtownie ograniczyliśmy napływ nowych członków do gangów. Gangi uważają, że obóz w Wodospadach Cienia stanowi zagrożenie dla ich rozwoju. – Zamilkła. – Czy są pytania?

Kiedy nikt się nie odezwał, Holiday dodała.

– Jako że jest już prawie druga nad ranem, to proponuję, aby wszyscy udali się do swoich domków i trochę odpoczęli. Ale pamiętajcie, o czym mówił Burnett. Bądźcie czujni. Kiedy tłum zaczął się rozchodzić, Kylie skierowała się do Mirandy, która stała w kącie sali i grała w coś na komórce. Gdy ujrzała Kylie, przechyliła na bok głowę i uśmiechnęła się brzydko, co dziewczynie nasunęło na myśl słodkiego, ale wkurzonego szczeniaczka. – Och, więc kiedy już wszyscy cię opuścili, postanowiłaś się do mnie przyłączyć – stwierdziła Miranda.

Przebudzona o świcieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz